czwartek, 16 kwietnia 2015

Filmowo po raz drugi

„Kwiat pustyni”
To biografia Waris Dirie, modelki, która wywodzi się z somalijskiej wioski, gdzie  to została poddana rytuałowi obrzezania.
I nawet gdybym chciała dać dobrą ocenę, bo porusza istotną tematykę (i do tego mnie niezmiernie interesującą!), to nie mogę. Sumienie nie pozwala mi dać dobrej noty takiemu gniotowi aktorskiemu. Za dużo sztucznych dialogów, a Liya Kebede prawie w ogóle nie gra, za to ładnie wygląda.
4/10


***

"Avatar"
Film bardzo ładny, jestem pełna podziwu dla grafików. Ale niestety film jest po prostu głupi. Serwuje dziesiątki amerykańskich klisz, durne i płytkie dialogi, a do tego płaskie postacie. Typowa sieczka, która pięknie wygląda.
4/10 za piękną stronę wizualną.

***

„Pożegnanie jesieni”
Panie Pazura, niech się Pan weźmie za coś, co Pan rozumie. A Witkacego Pan nie rozumie. 

5/10
***
„Nietykalni”
Ten film jest całkiem w porządku, ale nie doszukujmy się głębi tam gdzie jej nie ma i nie będzie. Nie ma tu nic szczególnego do interpretacji. Dobry, ale nie wybitny. 
7/10

środa, 1 kwietnia 2015

"Klątwa opali" Tamora Pierce

Liczba stron: 600
Data wydania: 17 kwietnia 2013

Tytułowy kamień to opal ognisty, który występuje w Meksyku. Swoją nazwę zawdzięcza intensywnemu czerwonemu lub pomarańczowemu kolorowi. Książka natomiast to pierwszy tom serii pod tytułem Kroniki Tortallu”, opowiadającej o Becce Cooper, początkującej adeptce Gwardii Starościńskiej, czyli, w tamtejszym żargonie, szczeniaku.


Wydarzenia mają miejsce w Corus – stolicy królestwa Tortallu. W tym mieście przecinają się drogi praczek i dam dworu, złodziei i stróżów prawa, pijaków i rycerzy. Losy Becki Cooper były burzliwe: jej matka została pobita przez konkubenta, który zabrał jej wszystkie kosztowności. Dziewczynka dowiedziała się, że należy on do szajki Śmiałego Brassa. Wytropiła go i wystawiła Gwardii Starościńskiej. Warto zaznaczyć, że miała wówczas osiem lat. To rozpoczęło nowy rozdział w jej życiu. Jaśnie Pan Gershom, zainteresowany młodą tropicielką, zaprasza ją do siebie do domu i namawia, by została adeptką tak zwanych psów. Dziewczyna przystaje na to i radzi sobie całkiem dobrze, głównie dlatego że posiada nietypowe zdolności. Może się komunikować ze zmarłymi i podsłuchuje uliczne kręty, czyli niesione przez wiatr myśli, słowa i emocje. Pewnego dnia bohaterka zauważa, że giną ludzie zatrudnieni przy pracy wydobywczej. Czy zdoła przekonać swoich zwierzchników, że sprawa jest poważna?


Świat przedstawiony nie jest szczególnie nowatorski, ale, choć autorka skorzystała ze znanych wizji i nie ukazała ich w niekonwencjonalnej formie, ma swój urok. Często można zaznajomić się z powieścią, której akcja dzieje się w podobnej krainie, przystającej do średniowiecza, gdzie magia to norma i powszechnie akceptowanego. Gdy czytałam o takim uniwersum, to miałam odczucie, że trafiłam do krainy, którą doskonale znam i świetnie się w niej czuję. Przestrzeń została opisana dość dokładnie, ale uważam, że jednak niewystarczająco szczegółowo. Fakt faktem, można było więcej czasu poświęcić na zaprezentowanie rzeczywistości, bo przecież autorka powinna pokazać swój świat, namalować go przed moimi oczami. W pierwszym tomie trudno podejrzewać, jakimi prawami rządzi się rzeczywistość zaprezentowana w danym dziele.

Sam pomysł na fabułę zaciekawia. Historia opowiedziana w książce mocno mnie wciągnęła i nieustannie kibicowałam Rebecce w jej dążeniach do zostania perfekcyjnie wykonującym swoje obowiązki przedstawicielem prawa. Do tego przygody dziewczyny są naprawdę nieprzewidywalne i niesztampowe, świadczy to o wyobraźni Pierce.

Bohaterowie zostali ciekawie wykreowani. Najlepiej oczywiście protagonistka. Początkowo jest mgliście charakteryzowana poprzez swoją rodzinę w scenach odbywających się prawie dwieście lat po tym jak żyła. Potem poznałam jej osobę, co pozwoliło mi skonfrontować zdania jej rodziny z moim odbiorem. Główna bohaterka nie jest jednak tak silna jak obiecywała pisarka. To osoba chorobliwie nieśmiała, która rzeczywiście cechuje się odwagą i uporem. Polubiłam ją, jednak irytowała mnie swoim wycofaniem i tym, że prawie w ogóle nie mówiła, jakby cierpiała na afazję. Na sześciuset stronach odzywa się około dziesięciu razy pełnymi zdaniami. Oczywiście mnie było dużo prościej ją zrozumieć, bo narracja pamiętnikarska pokazywała mi jej tok myślenia, ale współbohaterowie musieli przechodzić gehennę, gdy przychodziło do rozmowy z protagonistką.

Styl sugeruje, że „Klątwa opali” przeznaczona jest dla nastoletnich czytelników. Momentami trąci infantylnością, zaś nazywanie kobiecych piersi „brzoskwinkami” wywołało na mojej twarzy uśmiech zażenowania. W powieści występuje narracja pierwszoosobowa, co niejako może tłumaczyć niewielkie walory językowe. Rebecca, jako dziewczyna wychowana w nizinach społecznych, nie ma obszernego zasobu słownictwa.

Pomimo potężnych gabarytów powieści, losy głównej bohaterki tak mnie wciągnęły, że skończyłam czytać tę książkę w jeden wieczór. Myślę, że „Klątwa opali” wielu czytelnikom sprawi przyjemność. Nawet jeśli nie jest to książka wybitna, to można przy niej miło spędzić czas. Przyznam szczerze, że pisarstwo Pierce nie zrobiło na mnie oszałamiającego wrażenia, ale ogólnie moje wrażenia są bardzo pozytywne.

6/10