Staram się trzymać zasad, że każdą serię jeśli zaczynam czytać to kończę. W myśl tej zasady sięgnęłam po drugą część trylogii Megan Chace.
Akcja rozgrywa się trzy miesiące po wydarzeniach w „Osobistych demonach” . Megan próbuje połączyć życie zawodowe z demonicznymi problemami. Ktoś zabija osobiste demony. Oczywiście Dante jak zwykle nie jest chętny do współpracy, zachowuje się tajemniczo i co najmniej dziwnie. Przez co nie chce w sprawę mieszać swojego kochanka. Do tego powraca mroczna przeszłość pani psycholog. Lepiej poznajemy toksyczną rodzinę Megan.
Tak wygląda mniej więcej zarys głównej fabuły. Drugi tom nie jest ani lepszy ani gorszy od poprzedniego. Treść sama w sobie nie jest wciągająca. Podobnie jak w pierwszym tomie marzyłam by zakończyć tę książkę. Nie wiem dlaczego tak się stało. Według mnie pomysł autorki ma potencjał, tylko zabrakło jej pomysłu na zapierające dech w piersiach przygody. No cóż. Jedyne co można powiedzieć to to, że szkoda tak niezgrabnie wykorzystanej historii .
Cała książka mnie znudziła. Pomysły sztampowe, zakończenie do przewidzenia. Brak rewelacji. Przeszkadzały mi przeskoki w rzeczywistości. Następujące po sobie rozdziały zaczynają się w zupełnie innych miejscach niż poprzedni kończył. Przez to w książce panuje chaos. Nie od razu widzę związek przyczynowo skutkowy.
I jeszcze coś co mnie dręczy. Mianowicie okładka. Nie pojmuje tej chorej namiętności wydawnictwa Amber do kwiatków na okładkach. Jak to się ma do treści książki. Nie wiem.
Język książki jest odpowiedni do treści. Nie razi, dostrzegam pisarską wprawę autorki.
Całość oceniam 4/10. Nie ma tragedii. Uważam jedynie, że całość jest nużąca. Przeczytam kolejną część przy najbliższej okazji.
Przyznam szczerze, że raczej nie zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.