tłumaczenie:
Monika Wyrwas-Wiśniewska
seria/cykl
wydawniczy:
Efemera tom 2
wydawnictwo:
Initium
data
wydania:
październik 2012
liczba
stron:
416
„Belladonna”
to druga część serii o nazwie „Efemera”. Uważam, że
kontynuacja plasuje się na identycznym poziomie, co poprzedniczka.
Dostałam od tej książki dokładnie to, czego oczekiwałam.
Świat
rozpadł się na kawałeczki. Stał się płynną substancją silnie
powiązaną z ludzkimi sercami. Świat, czyli Efemera dostosowuje się
do najgłębszych pragnień i zmienia się pod ich wpływem. W
krajobrazach grasuje Zjadacz świata. Żywi się negatywnymi
emocjami, które są przecież powszechne. Jedyną osobą, która
może pokrzyżować niecne plany Zjadacza Świata jest Glorianna
Belladonna. Choć jak się prędko okazuje, kobieta nie jest wcale
taka osamotniona ze swoim darem. Poznaje innych podobnych do niej, z
podobnymi problemami…
„Dźwięk
starych ran, bolesnych wspomnień, głęboko pochowanych lęków”.
Ten
tom skupiony został na postaci Glorianny. Oczywiście bohaterowie z
pierwszej części są istotnym elementem serii i przewijają się
przez karty powieści. Główna bohaterka zaintrygowała mnie już w
„Sebastianie” swoją incydentalną obecnością. Trochę
tajemnicza, trochę zagadkowa i nierozpoznana. Poznawanie tej
bohaterki było dla mnie bardzo interesujące. Ciąży na niej wielka
odpowiedzialność. Ona doskonale zdaje sobie sprawę z misji, jaką
musi wykonać i bierze na siebie to brzemię. Podkreśla ona wagę
wypowiedzianych życzeń. Ukazuje także innym bohaterom, że
większości decyzji raz podjętych nie można cofnąć. Reszta
postaci tworzy ciekawy wachlarz charakterów. Niestety nowa postać,
czyli Michael ukazał mi się jakoś dość nudny mężczyzna i nie
wiem, co taka enigmatyczna, młoda kobieta jak Belladonna w nim
widziała.
„To
moja tratwa, zbudowana z ułamków zniszczonego życia”.
O języku dokładniej pisałam
przy części pierwszej. Styl tekstu jest prosty, a zarazem poetycki.
Idealnie wpasowuje się w świat przedstawiony, dzięki czemu styk
nie jest odbierany jako patetyczny.
„Jeśli
jestem skazany na mroczne miejsce, będzie to miejsce, które sam
sobie wybiorę”.
Naprawdę
nie chcę się powtarzać, ale światy, które tworzy Bishop są
ogromnie oryginalne i w żaden sposób niepowielone. Od początku do
końca stworzyła rzeczywistość w której żyją bohaterowie
Efemery. Podziwiam ją za to. Poprzednia część poświęcona była
rzeczywistości, jaką stworzyła Anne. Tym razem nasza wiedza o tej
krainie została tylko delikatnie pogłębiona i usystematyzowana.
Czytając „Belladonne” nie miałam żadnego problemu w
zorientowaniu się w miejscu, którym się znalazłam. Autorka
światy, które tworzy opiera na kobietach. To one są fundamentami,
podwalinami, na których można coś budować i gwarantem
bezpieczeństwa. To niewiasty w dziełach Bishop mają największy i
najbardziej znaczący wpływ na akcję.
Autorka
porusza także problematykę odrzucenia osób wyróżniających się.
Życia, gdzieś na obrzeżach grup społecznych osób, które są
inne. Ale także ważną kwestią przewijającą się w książce
jest szukanie własne miejsca wśród ludzi i w świecie.
Poszukiwanie własnego skrawka wszechświata, gdzie zostaniemy
zaakceptowani. Wcale nie jest to takie proste, gdy się jest
odmiennym.
„Podróż
życia. Po drodze wpływają na was inni, pomagają wam, krzywdzą
was. Niektóre rzeczy zdarzają się, ponieważ na nie zasłużyliście.
A inne dlatego, że z prądów Mroku wypływa okrucieństwo i podnosi
się bez ostrzeżenia, zadając ból, raniąc, doprowadzając do
tragedii, które mogę zniszczyć człowieka”.
Wątek
miłosny był uroczy. Nie było zapowiadanego szumnie erotyzmu, ale
ładnie i zgrabnie wpisał się on w atmosferę powieści. Lekko
groźną, lekko filozoficzną, chwilami romantyczna.
„Była
wysublimowanym szaleństwem, cudowną wściekłością, boską
obojętnością”.
To
dobrze napisana powieść fantastyczna z nienachlanym wątkiem
romansowym. Nie zawiodłam się. Mam nadzieję, że będzie
wiedziała, kiedy skończyć, a nie tak jak w przypadku Czarnych
kamieni, które mają już chyba tyle tomów, co Moda na sukces
sezonów. Nie mogę doczekać się kolejnej części, mianowicie
„Mostu snów. Głównym bohaterem będzie tym razem Lee – brat
Glorianny. Darzę go sympatią, dlatego nie mogę się doczekać
momentu, gdy poznam go bliżej.
6/10
Nie moje klimaty tym razem.:)
OdpowiedzUsuńDobra fantastyka zawsze w cenie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać do stylu tej Autorki.
OdpowiedzUsuńNieczęsto sięgam po tego typu literaturę, ale skoro pojawia się nieprzytłaczający wątek romantyczny... Kto wie, może zdecyduję się dać tej książce szansę :)
OdpowiedzUsuńMoże ta powieść fantastyczna wreszcie mnie nie zawiedzie, bo ostatnio nie trafiam na nic dobrego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Bardzo podoba mi się Twoja recenzja - jest konkretna i uporządkowana A co do powieści to nie jest to mój ulubiony gatunek. :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i raczej po nią nie sięgnę, gdyż rzadko kiedy czytam coś z tego gatunku :) Obserwuję i będę wpadać :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Tym razem książka nie znajduje się w okręgu moich zainteresowań. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie lubię prozy pani Bishop, nie przepadam również za romantyczną fantastyką. Za to Twoja recenzja jest świetna, czytało mi się ją przyjemniej, niż czytałoby się samą książkę;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mój klimat, ale wiem komu mogę polecić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach