sobota, 10 lutego 2018

"Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski” Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dodaj napis

Jaki obraz mamy przed oczami, gdy myślimy o przedwojennej Polsce. Prawdopodobnie widzimy pisarzy i poetów, którzy w tamtym czasie, przechadzali się uliczkami Warszawy/Krakowa/Lwowa, chłonąc niepowtarzalną atmosferę. Dwudziestolecie łączy się z dostojną Nałkowską, szalonym Witkacym i psychologiczną Kuncewiczową. W powszechnym przekonaniu dwudziestolecie międzywojenne było czasami piękna, szczególnego artyzmu i wyjątkowo dobrych manier. Kojarzy się nam ze wspaniałymi salonikami literackimi, na których cała śmietanka towarzyska bawiła się, omawiała problemy polityczne kraju i tworzyła historię.

O czymś zupełnie innym pisze Aleksandra Zaprutko-Janicka. Autorka skupia się nie na osobach uprzywilejowanych, spędzających czas na rautach. Zwraca uwagę na tę większą część społeczeństwa, która o zabawach mogła co najwyżej pomarzyć. Proste kobiety, które w dużej mierze całkowicie samodzielnie zarządzały chałupą lub gospodarstwem (zależnie na co mogły sobie pozwolić). Przemiany społeczne i możliwość pracy zawodowej często im (wbrew pozorom) nie sprzyjała, gdyż, mimo że dzięki pracy usamodzielniły się, to jednak tzw. obowiązki domowe wciąż zostały w 100 procentach na głowach kobiet.

Taki stan rzeczy skutkował tym, że kobiety wyrobiły sobie zmysł przedsiębiorczości. Zaprutko-Janicka pokazuje jak kobiety radziły sobie na dwa etaty, jednocześnie będąc pozbawionymi współczesnych udogodnień takich jak chociażby lodówka (co sprawiało, że podstawowe zakupy spożywcze musiały być robione bardzo często). To przedsiębiorczość zwykłych Polek sprawiała, że świat nie rozsypał się w posadach, gdy następowały polityczne zawieruchy. Wiele rodzin w tamtych czasach żyło w skrajnym ubóstwie i państwo Polskie nic z tym fantem nie robiło. Kobiety musiały nalewać z pustego w próżne, by wykarmić rodziny. Pisarka odziera z mitu Dwudziestolecie Międzywojenne, pokazując, że był to prawdziwie dramatyczny czas dla wielu rodzin, dla których jedyny posiłek mogła stanowić kora wymieszana z trawą.

Język „Dwudziestolecia od kuchni” jest fantastyczny. Prosty, lekki, publicystyczny. Publikację czytało się bardzo szybko. Autorka odwołuje się do źródeł, jednak nie czyni ze swojej książki hiperlinku do innych publikacji na ten temat. Dzięki temu odebrałam tę książkę bardziej jako fabularyzowaną historię wielu kobiet, aniżeli rozprawę naukową. To wielki plus, bo sprawiło to, że publikacja jest przystępna dla każdego.

Jednocześnie „Dwudziestolecie od kuchni” nie jest bardzo szczegółowe, ani rozwlekłe. Trudne tematy pisarka często omawia na ledwie kilku stronach. Przyczynia się to do pewnych uogólnień, ale jednocześnie upraszcza książkę, przybliżając ją do przeciętnego konsumenta. Według mnie można to uznać za zaletę, a w razie gdyby „Dwudziestolecie od kuchni” (nomen omen) rozbudziło apetyt można sięgnąć po którąś z pozycji wymienionych w bibliografii, które z pewnością będą bardziej szczegółowe i prezentowały omawiany problem w szerszym kontekście.

Bardzo interesującymi fragmentami książki były rozdziały o wprowadzaniu udogodnień w domach Polek takich jak gaz i elektryczność. Nie wiedziałam, że urzędy organizowały specjalne spotkania, na których kobiety mogły za darmo nauczyć się korzystać z tych nowinek.

Dwudziestolecie od kuchni” to fantastyczna publikacja, dzięki której mogłam wkraść się do domów przedwojennych kobiet. Odwiedziłam chłopskie chaty jak i domy zamożniejszych kobiet, które mogły pozwolić sobie nawet na... lodówkę! Wiem już jak wyglądało poprawne nakrycie stołu na przyjęcie gości, a także dowiedziałam się jak wówczas wyglądał wielkanocny koszyczek ze święconką. Poznałam także menu na święta Bożego Narodzenia i kto wie, może nawet wykorzystam niektóre dania? W razie gdybym potrzebowała informacji jak wywabić plamy z czerwonego wina to również sięgnę po tę książkę. Chociaż nie. Szybciej będzie, gdy użyję Internetu. Dodatkowym profitem są piękne zdjęcia i przedruki reklam pochodzących z tamtych czasów, dzięki czemu mogłam lepiej sobie zobrazować opisywane tematy.

Szczerze polecam tę książkę!


15 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, ale książka mnie nie kusi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna mam ochotę na tą książkę, a teraz jeszcze bardziej mam chęć ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię sięgać po takie publikacje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że nie znam zbytnio tematu kuchni w tamtym okresie, więc może to być ciekawa publikacja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś szczególnie mnie ta książka nie kusi, ale kiedyś z ciekawości może po nią sięgnę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomimo tego, że książka ma u Ciebie pozytywną opinię, mnie nie zainteresowała. Nigdy nie lubowałam się w książkach strikte opowiadających o historii, czy to smutnej czy radosnej. Jakoś tak... no nie... nie chcę nic co ma jakiekolwiek powiązanie z historią. Przynajmniej na tę chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze wiedzieć, że jest taka publikacja i nie zawodzi. Mnie jej tematyka nieszczególnie ciekawi, ale może kiedyś ją komuś innemu polecę - kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  8. To może być ciekawa książka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna książka, nie ma zbyt wielu publikacji na ten temat, a szczególnie popularnonaukowych więc tym bardziej na plus :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaję mi się, że ta książka może być naprawdę dobra. Raczej się skuszę i zerknę do niej :)
    Dodaję bloga do obserwowanych,

    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/04/szpilki-za-milion-izabela-szylko.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem historykiem, więc to moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nietypowa książka :). Jak dla mnie - brzmi interesująco!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).