Ważnym aspektem
badań nad płciowością jest przywrócenie kobiet do historii. Nie bez powodu
historia zaczyna się od słowa „his” czyli jego. A kobiety były obecne. Chociaż
z uporem maniaka wykreślano je, spychano na obrzeża działalności
konspiracyjnej. Współcześnie również stara się zmarginalizować ich udział,
odmawiając udziału w walce za wolną Polskę.
O tych
zapomnianych przypomina Anna Herbich.
Dziennikarka, autorka licznych publikacji dotyczących udziału kobiet w historii
Polski. Współpracuje między innymi z prawicowym tygodnikiem Do Rzeczy. Jest
członkiem zarządu fundacji Rodacy ‘37. Jedna z opowieści w publikacji dotyczy
jej matki. Nie czuć jednak osobistego zaangażowania pisarki w historie, jest
dość obiektywna.
„Dziewczyny z
Solidarności” to opowieść o 11 kobietach, które, mimo że się bały, to walczyły.
Poświęcając niekiedy swoje rodziny, edukację, życia. Często nie spotykało ich
żadne podziękowanie, w żaden sposób nie zostały utrwalone w kartach historii. W
przeciwieństwie do ich oprawców, którzy otrzymywali medale za „szczególne
zasługi dla obronności”.
Autorka,
relacjonując historie, posługuje się prostym stylem. Takim który trafi do
każdej osoby. Tym samym nie zakwalifikowałabym tego jako dzieło literackie.
Język tekstu pozbawiony został ozdobników, ale zawiera dużo odniesień do
emocji. Niemniej są to stare, przedawionione uczucia, które nie są przekazywane
czytelnikowi poprzez karty publikacji. Gdy czytałam, że któraś z bohaterek bała
się, bądź uciekała, to nie czułam tego zagrożenia, nie wczuwałam się w
sytuacje. Perspektywa czasowa zaciera te emocje i w ogóle ich nie czuć w
narracji. Są suchym faktem, że „wtedy się bałam”.
Brzydko się
zasugerowałam tym, że pisarka jest związana z prawicową prasą i spodziewałam
się książki stronniczej. Absolutnie taka nie była. Anna Herbich, w miarę swoich
możliwości, przedstawia różne punkty widzenia, ujawnia, jak traktowane były
kobiety przez tych „najsłynniejszych” opozycjonistów. Bardzo smutne były
refleksje na temat traktowania pań z Solidarności we współczesnej Polsce. Nie
będę pogłębiać tego tematu, warto przeczytać i zastanowić się, czy tak się
traktuje bohaterki.
Ale... Czy to
faktycznie były bohaterki? Czy wywyższa się je tylko dlatego, że funkcjonowały
w strukturach opozycji i siedziały w wiezieniu (często przez swoją nieuwagę,
głupotę, lenistwo)? Pozostawiam to czytelnikom do refleksji. Według mnie
niesposób odmówić im odwagi, ale sprytu i bystrości często można. Nie
uwłaczając nikomu, miałam takie wrażenie, zapoznając się z historią Pani Beaty
Górczyńskiej. Jej zatrzymania wiązały się z nieuwagą, brakiem rozwagi,
nieumiejętnością działań konspiracyjnych. Zrzucam to jednak na karb
młodzieńczej gorącej głowy, która nie zawsze myśli o konsekwencjach. W książce
pojawiają się konkretne nazwiska osób, które represjonowały bohaterki.
Podsumowując,
to wartościowa książka. Zabrakło mi emocji, okazji do wczucia się w sytuacje
tych kobiet, ale nie oznacza to, że nie jest to publikacja warta przeczytania.
Jest, bo odkłamuje stereotypy, pokazuje udział kobiet w walce o wolność. Bo nie
tylko mężczyźni musieli się poświęcać. I warto zadać sobie hipotetyczne pytanie
„a co ja bym zrobiła? Czy w imię walki o wolność poświęciłabym rodzinę?”. Nie
ma na to właściwej odpowiedzi.
„Dziewczyny z
Solidarności” zostały wydane fantastycznie. Twarda okładka prezentuje się
genialnie. Pasuje do reszty wydanych książek Pani Anny Herbich.
7/10
Szkoda, że zabrakło w "Dziewczynach..." tego wczucia się w ich sytuację, ale bardzo chcę tę książkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie poprzednie książki autorki (Dziewczyny z Powstania i Dziewczyny z Syberii), które ogromnie mnie poruszyły. Zapewne związane to było z ciężkimi czasami i często heroicznymi postawami wokół oscylują poruszone tematy. Dziewczyny z Solidarności z pewnością będzie kolejną podróżą literacką w historię...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jakoś nie jestem w stanie czytać takich powieści. Może kiedyś mi się ten stan rzeczy zmieni :)
OdpowiedzUsuńJa czekam z niecierpliwością, aż książka przyjdzie do mnie bo już ją zamówiłam :D
OdpowiedzUsuńCoś co Amatorka Cooltury lubi najbardziej czyli..z pewnością przeczytam!
OdpowiedzUsuńTej książki zdecydowanie brakuje mi na mojej historycznej półce w biblioteczce. Muszę koniecznie nadrobić zaległości. ;))
OdpowiedzUsuń