"Siedem
dalekich rejsów" Leopold Tyrmand
Liczba stron: 192
I
co z tą książką zrobić? Historia sama w sobie jest taka...
niewciągająca. Ale z drugiej strony jak może być wciągająca,
przecież, jak klasyfikuje wydawnictwo, książka ta przynależy do
serii "biblioteka wykształciucha". Widział kto kiedy
wykształciucha, który czytałby ciekawą, na planie fabularnym,
książkę? No, ja też nie.
A
przy „Siedem
dalekich rejsów” jest powieścią fascynującą.
Leopold Tyrmand, w dzisiejszych czasach, mógłby pisać dialogi
do... komedii romantycznych. Ale nie tych durnych, polskich
pseudo-filmów, tylko do tych najlepszych, skrzących się
inteligentnym żartem. Tyrmand wykreował w omawianej przeze mnie
książce atmosferę ciągłego starcia się dwóch charakterów i
erotyzmu.
To wszystko na tle niebanalnej, a jednocześnie niewciągającej
historii dotyczącej dzieła sztuki. I mimo że w tle rzeczywistość
skrzeczy, jest groźnie, a Polska Ludowa przeraża swoją
nieuchronnością, od Bałtyku wieje chłodny wiatr, to jednak
najważniejsi w tej historii są ona i on.
Nie
zamierzam przytaczać biografii Tyrmanda, kto ciekaw, sam znajdzie.
Ważniejsza od biogramu jest dla mnie książka, która mimo
niewielkiej objętości, serwuje wieloznaczne, niesztampowe postacie,
które z przyjemnością się obserwuje
jak robaki na szkle laboratoryjnym.
Jak już wspomniałam książka liczy ok. 200 stron, ale mimo to
czyta się ją niełatwo. Jest przeładowana dialogami, które
chociaż błyskotliwe, nie popychają akcji naprzód. I dobrze, bo to
przede wszystkim powieść o ludziach. A akacja... Jakie ma znaczenie
akcja i jakiś durny obraz w obliczu erotycznego napięcia między
dwojgiem ludzi?
Nie jest to tylko sztuka dla sztuki, autor nie próbuje pokazać, że
posiada talent do prowadzenia kunsztownych literackich rozmów.
Pokazuje, że seks ma początek w głowie. I w głowie się kończy.
Wszystko
to dzieje się w małym miasteczku. Małym miasteczku - nie Stephena
Kinga. Nie ma tam mrocznej atmosfery. Jest to małe tyrmandowskie
miasteczko, w którym każdy się
zna, ale nikt nie wie o nikim nic "naprawdę". Wszystko
jest przypuszczeniem, drugi człowiek nie interesuje nikogo, jest
aura beznadziei, konieczności przeżycia do jutra. Jakoś.
Ładna
ta książka, może nie najlepsza, ale naprawdę ładna - tym samym
7/10, ponieważ w pewnym momencie pojawia się chaos myślowy, brak
porządnego
rozwiązania akcji i solidnej puenty.
A
na koniec Tyrmand na dziś, na jutro, oby nie na zawsze: "Dziś
pesymizm nie jest ani wysiłkiem, ani niezależnością. Jest
pierwszym wrażeniem po rozejrzeniu się dookoła. Stanowi
najprostszy wniosek, jaki można wyciągnąć z obserwacji. Jest
światopoglądem łatwiejszym. Ale dostrzegać dół
kloaczny, zdawać sobie sprawę z jego głębi i smrodu, a mimo to
pozostawać optymistą… to sztuka. Oto dumne bohaterstwo naszego
czasu. Oto wspaniała, trudna, niebezpieczna, szlachetna
ekwilibrystyka moralna, na którą tak niewielu może się zdobyć".
Bardzo ciekawy cytat na koniec zaproponowałaś. Prawdziwy. Jestem ciekawa tej książki. Wstyd przyznać - nigdy o nim nie słyszałam :(
OdpowiedzUsuńCzytałam parę książek Tyrmanda, muszę sięgnąć i po tę :)
OdpowiedzUsuńAż muszę przeczytać - przekonałaś mnie tym, że autor powinien pisać dialogi do komedii romantycznych :)
OdpowiedzUsuńMimo chaosu, chciałabym poznać tę książkę. Wydaje się taka inna, niż wszystkie :D
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś "Złego" tego autora i może nie była to genialna książka, ale miała coś w sobie, więc chętnie zapoznam się również z innymi jego dziełami.
OdpowiedzUsuńNie jestem zainteresowana tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Coś w tym jest, że dziś dominuje pesymizm - rozmawia się z kimś, kogo się nie widziało od jakiegoś czasu i na pytanie o to, co u słychać zazwyczaj otrzyma się całą listę rzeczy, które idą nie tak, jak powinny. Może trzeba pytać inaczej - co dobrego Ci się dzisiaj przytrafiło? :)
OdpowiedzUsuńA w kwestii książki - ciekawi mnie to skupienia na relacji między bohaterami, ta ich wyrazistość przy jednoczesnym braku polotu jeśli chodzi o fabułę. Z Tyrmandem planowałam się spotkać, ale kusiła mnie raczej książka "Zły". Zobaczymy co szybciej wpadnie mi w ręce.
W sumie chyba nie czuję potrzeby, aby poznać ten tytuł za wszelką cenę. Jeśli kiedyś jakoś do mnie trafi z ciekawości zajrzę do środka, ale usilnie szukać na pewno nie będę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Książka czeka na czytanie, ale już czuję, że będzie trudno.
OdpowiedzUsuń