Tłumaczenie: Anna Pochłódka-Wątorek
Tytuł oryginału: Shadow and Bone
Seria/cykl wydawniczy:
Trylogia Grisza tom 1
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania:
19 czerwca 2013
Liczba stron: 377
Współczesna Rosja to kraj pełen skrajności. Koegzystuje w
nim bieda ze z wystawnym bogactwem. Od kiedy tylko pamiętam kojarzy mi się z
czymś mrocznym, z szeptanym zaklęciami i mroczną stroną religii. Okres carski w
losach tego kraju ma jeszcze więcej ciemnego powabu. Ta majestatyczność i
idealne maniery współistnieją z brutalizmem i aktami zła. Uwielbiam książki z
akcją osadzoną w tym państwie. „Cień i kość” to nie do końca takie dzieło.
Leigh Bardugo tylko wzoruje się na Rosji, tworząc ziemie o nazwie Ravka. W
świecie przedstawionym mroczne moce utworzyły Fałdę Cienia, która dzieli tę
krainę. W Fałdzie żyją potwory z najgorszych koszmarów i tylko nielicznym udaje
się ją przekroczyć. Tym sposobem Ravka odcięta jest od świata. Kraj ten
wyniszcza się wewnętrznie. Czy znajdzie się ktoś, kto nosi w sobie
wystarczająco wiele światła, by rozświetlić ten mrok?
Główna bohaterka to Alina – sierota wstępująca do wojska. Ma
najlepszego przyjaciela Mala, który trwa przy niej na śmierć i na życie.
Niewiele ich łączy – ona to introwertyczka, on zaś to dusza towarzystwa. Gdy razem z innymi żołnierzami przechodzą
przez Wilkry prawie zabijają chłopca. Alina w przypływie desperacji ujawnia
swoje moce. Okazuje się, że posiada griszackie moce. Dziewczyna zostaje zabrana
do szkoły dla młodzieży ze specjalnymi mocami. Będąc pod opieką przystojnego
Darklinga młoda kobieta doskonali się i przygotowuje do poważnej roli.
Książka naprawdę mnie zainteresowała. Po pierwsze opis był
intrygujący, po drugie zachwycająca okładka, która sugeruje miejsce akcji.
Wydanie jest przepiękne – okładka ze skrzydełkami wygląda świetnie, a całość
uzupełniona została mapkami. Poza tym sam producent Harry’ego Potter’a
zainteresował się tą trylogią. Czyżby książka była tak dobra jak „Harry
Potter”? Nadzieje nikłe, jednak sięgałam po „Cień i kość” z takim pragnieniem.
To wysoko postawiona poprzeczka, której naturalnie powieść nie podołała, ale
bynajmniej to nie znaczy, że jest to dzieło złe! To rzeczywiście rewelacyjna
powieść fantastyczna dla młodzieży i bardzo udany debiut.
Pomysł nie jest nowatorski. Pójdę o krok dalej i powiem, że
pisarka użyła bardzo sztampowego konceptu. „Od zera do bohatera” po raz milion
pierwszy robi się nudne. Świat przedstawiony niestety też nie jest jakiś
wymyślny. Ot prosty podział społeczeństwa, nic zawiłego. Mimo że autorka nie
przybliżyła w sposób dokładny reguł rzeczywistości to jednak bez problemu
odnalazłam się w fabule. Prawdopodobnie to dlatego, że była prosta jak drut.
Mimo że imaginarium nie jest nowatorskie, to jednak przedstawione zostało w
sposób ciekawy. Z przyjemnością o nim czytałam.
Główna bohaterka to typowa przedstawicielka tego typu
książek. To taka szara myszka, która budzi współczucie, a jednocześnie musi
uratować świat. Zdecydowanie ta dziewczyna może irytować, ale ja zapałałam do
niej sympatią. To jeszcze dziecko, które radość znajduje w używaniu
wystawionego języka jako ostatecznego argumentu. Dziewczyna jest naiwna,
podatna na wpływy otoczenia, daje się porwać rozwojowi wypadków, ale obdarzyłam
ją sympatią. Jeśli chodzi o męskie charaktery to pisarka również nie popisała
się innowacyjnością, jednak mogę powiedzieć, że Leigh Bardugo mnie uwiodła.
Mężczyźni są fascynujący, tacy tajemniczy i intrygujący. Różnią się, ale wywołują
podobne odczucia. Do większego dreszczu niepokoju doprowadza Darkling, czyli
ten stojący po nieokreślonej stronie mocy. Choć w sumie równie pociągający jest
Mal z jego kapryśnym charakterem. No cóż, pisarka dała mi trudny orzech do
zgryzienia i pewnie kogokolwiek Alina, by nie wybrała, ktoś będzie niezadowolony.
Ja póki co skłaniam się do tego pierwszego amanta. Przy scenach z jego udziałem
moje serce drżało mocniej. Reszta postaci wydaje się dobrym tłem. Są wcale
nieźle sportretowani i nie irytują zbytnio.
Język generalnie był dobry. Znalazło się kilka
niezgrabności, część dialogów brzmiała sztucznie, a opisów było niewiele (ale
według mnie to dobrze – akcja nie była przesadnie dynamiczna, opisy
retardacyjne zamordowały by książkę zupełnie). Niemniej było tych potknięć
mniej, niż się spodziewałam, dlatego język na plus. Nie podobał mi się ten nowy
język, wymyślony przez autorkę. Jak dla mnie brak mu było spójności.
Rekomenduję tę książkę raczej młodym osobom, które lubią
mroczny baśniowy klimat. Sięgając po „Cień i kość” trzeba liczyć się z tym, że
ciekawa, fantastyczna fabuła, jest mocno spleciona z wątkiem romantycznym. Mnie
się podobało, wyczekuję kontynuacji i filmu! Bardzo klimatyczna powieść!
Zaintrygowałaś mnie i mimo przedstawionych przez ciebie mankamentów jestem skłonna sięgnąć po tę książkę, gdyż lubię powieści osadzone w mrocznym, baśniowym klimacie.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście okładka przyciąga:) Przywędrowałam tu za nią:)
OdpowiedzUsuńByłam jej bardzo ciekawa, lecz jeszcze po nią nie sięgnęłam, lecz na pewno to zrobię.
OdpowiedzUsuńNawet mnie zaciekawiłaś. Muszę jej poszukać w bibliotece
OdpowiedzUsuńWygląda na typową "młodzieżówkę". ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, strasznie mi się podobała! Wyczekuję teraz kolejnych części.
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńNie należę już do młodzieży, ale lubię baśniowe klimaty. Może więc kiedyś zajrzę.
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się tak dobrze! No nic, w takim razie spasuję, a czas który spędziłabym na czytaniu tej pozycji przeznaczę na jakąś lepszą książkę :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, według mnie jest dobrze :-)
UsuńLubię takie bajkowe opowieści :) chętnie przeczytam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńPostać głównej bohaterki mnie nie przekonuje do tej powieści, no i na ten sam schemat "od zera do bohatera" teraz nie mam ochoty.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że liczyłam na coś dużo lepszego, ale i tak czytało się ją szybko :)
OdpowiedzUsuńLubię czasem przeczytać książkę młodzieżową, ale baśniowy mrok - to raczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńCzeka na mnie na półce;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że zainteresowałaś mnie tą książką. Co prawda nie przepadam za literaturą rosyjską, ale chyba jeszcze nie czytałam ruskiego fantasy.
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze, bo tylko akcja ma miejsce w krainie inspirowanej Rosją. Jak widać oryginał nazywa się "Shadow and bone" - pisarka jest amerykanką i miesza w Hollywood.
UsuńMam ochotę na tą książkę, ale skoro piszesz że raczej dla młodszych to już sama nie wiem. Ale za to recenzje czytało mi się bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście są momenty sztampowe, ale gdzie takich teraz nie uraczymy? Osobiście polubiłam Alinę i czekam na kontynuację jej przygód :)
OdpowiedzUsuńCzy ja już Ci mówiłam, że masz piękny design bloga? CUDO! <3
Fantastyka, romans i "kość" w tytule? Hm, właśnie przeczytałam "Miasto Kości", więc może za jednym zamachem powinnam pochłonąć i to? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie!
OdpowiedzUsuńPapierowy księżyc ma nosa do dobrych historii. uwielbiam serię ich horrorów i powieści obyczajowych. zobaczymy jak będzie z Cieniem.
OdpowiedzUsuńBrzydka okładka. Tak, tak, nie przyszłam tu tylko krytykować okładkę. Cóż, początkowo zainteresowałam się książką, recenzowaną przez Ciebie, lecz im bliżej końca, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nie jest to pozycja odpowiednia dla mnie.
OdpowiedzUsuń