Sudan
to kraj taki egzotyczny dla Europejczyków. Prezydentem jest Omar
al-Baszir, który w 1991 roku wyprowadził szarijat jako obowiązujące
prawo. Powołał też policję obyczajową, która stoi na straży
moralności obywateli, a głównie obywatelek, wszak wiadomo że
kobiety łatwiej ulegają podszeptom diabelskim. Artykuł 52
sudańskiego kodeksu karnego mówi o tym, że:
„Ktokolwiek
w miejscu publicznym popełni nieprzyzwoity czyn lub czyn skierowany
przeciwko moralności, lub nosi nieprzyzwoite ubranie, niebędące w
zgodzie z nakazami przyzwoitości, urażając tym uczucia innych,
zostanie skazany na karę czterdziestu batów, na karę pieniężną
lub na obie te kary jednocześnie. Czyn kwalifikuje się jako
nieprzyzwoity, jeśli jest za taki uznawany przez doktrynę religijną
sprawcy lub przez zwyczaje panujące na terenie, na którym czyn
miała miejsce".
Definicja
bardzo szeroka. Konkludując ktokolwiek uzna, że jego zachowanie go
uraziło, ma prawo złożyć skargę. Nikt tak naprawdę nie
sprecyzował, jakie to konkretnie nieprzyzwoite postępowanie. Brak
wytycznych powoduje chaos, który skutkuje totalną samowolką. Do
więzienia można trafić za wszystko. Najdrobniejszy gest może być
uznany za nieprzyzwoity, fakty zostać zinterpretowane w dowolny
sposób, a świadkowie znajdą się zawsze, by kogoś pognębić w
imię boga. „40 batów za spodnie” to nie tylko historia Lubny,
ale też wszystkich skrzywdzonych w Sudanie kobiet, które zostały
skazane powodu wyimaginowanego oskarżenia. Bez żadnego uzasadnienia
kobieta może zostać zabrana z ulicy i zawieziona na badanie
dziewictwa. Jeśli takowego nie posiada trzeba musi czekać, aż ktoś
z rodziny dowiezie zaświadczenie o małżeństwie.
Lubna
Ahmad Al-Hussein to sudańska dziennikarka i pracownica ONZ. Jest
wyznawczynią Islamu, którą nieustająco uważa za religię pokoju.
W 2009 roku na rodzinnym przyjęciu włożyła długie, luźne
spodnie. Do restauracji wpadła policja obyczajowa i zgarnęła ją i
jej rodzinę. Wszystkim kobietą noszącym spodnie wymierzono karę
40 batów, ale Lubna się sprzeciwiła. Chronił ją ONZ-owski
immunitet. Nagłośniła sprawę, zainteresował się nią Amnesty
Internacional.
Pisarka
skupia się nie tylko na tym wydarzaniu, ale czyni samą sobie główną
bohaterką reportażu. Opisuje całe swoje życie, które jest ściśle
powiązane ze zmianami na wysokich szczeblach w Sudanie. Opowiada o
dramatycznych przeżyciach, tak jak obrzezanie. I nie, takie
krzywdzenie kobiety to nie są incydentalne przypadki w małych,
zabitych deskami wioskach. Pisarka udowadnia, że wykształcone
osoby, by zwiększyć powodzenie życiowe swoich córek dokonują na
nich tego barbarzyńskiego rytuału. Lubna zna także proste matki
bez dyplomu czy choćby jednej szkoły, które pomny swoich cierpień
nigdy nie pozwoliłyby, by ich córki zostały obrzezane.
Wykształcenie nie jest żadnym gwarantem. Obrzezanie nie jest
obrządkiem tylko wśród ortodoksyjnych wyznawców Islamu. To
powszechna praktyka mająca na celu trzymać córeczki na krótkiej
uwięzi aż do ślubu.
Mimo
iż prawo szarijatu skrzywdziło tak wiele osób, autorka wciąż
wierzy w słuszność swojej religii. Według niej to ludzie
wypaczyli tę ideologię. Często podkreśla, że w Koranie nie ma
żadnych nakazów noszenia hidżabu. Wiele innych przepisów z prawa
szarijatu dziennikarka bojkotuje, gdyż w jej religia nic o tym nie
mówi. Nie rozumie, dlaczego pewne „nieprzyzwoite” czynności
dozwolone są dla mężczyzn. I nikt nie potrafi jej tego
wytłumaczyć. Jak żyć, pyta Lubna, w kraju gdzie prawo sankcjonuje
morderstwa, tortury, kary cielesne?
Książka
jest kiepsko wciągająca. Pisarka opowiada po trochu o wszystkim,
czyli tak naprawdę o niczym. „40 batów za spodnie” to bardzo
osobisty reportaż i wielki emocjonalny ekshibicjonizm. Byłam
przygotowana raczej na obiektywny reportaż, a nie na głośny krzyk
Lubny, która domaga się swoich praw.
Język
tekstu jest bardzo potoczny, publicystyczny, raczej
dziennikarsko-publicystyczny niż literacki. Mocno nacechowany
emocjonalnie. Autorka książki zawsze ustosunkowuje się do tematu,
nie ma w niej grama obiektywizmu.
Myślę,
że człowiek, nawet taki żyjący jak ja bez telewizora, powinien
orientować się w świecie. Po przeczytaniu tej książki
stwierdziłam, że cała moja walka o prawa kobiet w Polsce jest tak
naprawdę niczym. Polskie problemy to problemy pierwszego świata, a
kobiety w Sudanie codziennie przeżywają dramaty. Trzeba wiedzieć,
że nie wszędzie jest różowo i kolorowo, że gdzieś tam na
świecie jakaś kobieta zostanie wyklęta przez rodzinę, porzucona
przez męża, zamordowana przez brata, bo otrzymała 40 batów za
spodnie.
Nigdy nie chciałabym mieszkać w Sudanie. Współczuję wszystkim kobietom, które muszą tam codziennie walczyć o swoje prawa.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań. Mimo to chce ją poznać, gdyż jej kontrowersyjna tematyka przykuła moją uwagę. Swoją drogą, nigdy nie chciałabym poznać ''na własnej skórze'' specyficznej kultury muzułmańskiej. Aż ciężko mi ogarnąć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę.
OdpowiedzUsuńMimo że książka nie jest porywająca, to traktuje o tak ważnym temacie, że na pewno będę jej szukać. Obrzydliwe, jak w imię religii, krzywdzi się kobiety, które przecież nic złego nie robią.
OdpowiedzUsuńTo musi być interesująca lektura, szkoda tylko, że momentami niedopracowana.
OdpowiedzUsuńNiedopracowanie mnie jakoś specjalnie nie zniechęciło, muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji straciłam na nią apetyt
OdpowiedzUsuńSłyszałam już kiedyś o tej książce. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej o Sudanie, ale jakoś nie przekonuje mnie ten bardzo osobisty wydźwięk książki, chyba wolałabym jakiś obiektywny reportaż.
OdpowiedzUsuńraczej nei dla mnie nie lubie takich ksiazek
OdpowiedzUsuńMocne są takie książki gdzie widzimy, że w naszych czasach kobietom jest jeszcze tak ciężko. Mam ją na uwadze
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Zdecydowanie nie mam ochoty na książkę o niczym :)
OdpowiedzUsuńPewnie autorce trudno było zachować dystans wobec opisywanych praktyk, jeżeli jest ich tak blisko czy nawet sama ich doświadczała. Trudna, ale ważna tematyka, więc będę miała ten tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuńRaczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że szybciej bym odłożyła książkę niż ją doczytała do końca.
Ciekawa i ważna tematyka. Fajnie byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o traktowaniu kobiet na świecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, /ksiazkowe-tajemnice.blogspot.com
Nie specjalnie mam ochotę na tę książkę. Zdecydowanie nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńWażny temat, ale po Twojej opinii po książkę raczej nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po reportaże, a kultury islamu po prostu nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńLubię reportaże, ale nie lubię ogólnie takich książek, które budzą we mnie złość przeciwko niesprawiedliwości systemu. Po prostu więcej energii zużywam na denerwowanie się, zamiast skupienie na czytaniu.
OdpowiedzUsuńKsiążka niestety w ogóle nie wpisała się w moje gusta czytelnicze.
OdpowiedzUsuńWyznawczyniom islamu, które nieustannie są prześladowane przez wyznawców tej religii pokoju mogę tylko współczuć. Ta przerażająca historia to zaledwie kropla w morzu tego, co każdego dnia dzieje się w Sudanie i innych krajach islamskich. :(
OdpowiedzUsuńTematyka książki wydaje mi się bardzo ciekawa, więc chętnie ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńReportaże lubię, bardzo współczuję sudańskim kobietom.. Książkę może przeczytam, nie jest gruba objętościowo, a zawsze mogę dowiedzieć się czegoś więcej o życiu innego świata.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać tę książkę. Bardzo się cieszę, że ją zaopiniowałaś. Dzięki temu będę mogła poznać lepiej świat kobiet w innych rejonach świata.
OdpowiedzUsuńKsiążek o podobnej tematyce jest wiele, ale to dobrze, bo czym głośniej o tym brutalnym świecie, tym większa szansa, że niektórzy się opamiętają... Współczuję kobietom z krajów arabskich. Z chęcią poznam tę książkę, dziękuję za opinię. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń