Tłumaczenie: Regina Kołek
Trudno
wyrazić, jaki zachwyt poczułam nad debiutem Samanthy Shannon. „Czas
żniw” broniło się każdym aspektem – językiem, nowatorskim
pomysłem na świat przedstawiony, doskonale wykreowanymi bohaterami,
wartką akcją, po prostu wszystkim. Chciałam czym prędzej
dowiedzieć się, jak potoczą się losy Paige, dlatego też kartki
pierwszej części niepostrzeżenie przesuwały się między palcami.
Nic więc dziwnego, że miałam wygórowane oczekiwania względem
kontynuacji. Czy „Zakon mimów” je spełnił? Nie.
Po
tym jak Paige objęła przywództwo rebelii w Szeolu I wraca do
Londynu. Można rzec, że rewolta zakończyła się fiaskiem.
Przeżyła tylko garstka rebeliantów, a główna bohaterka musi
wrócić pod władzę swojego mim-lorda. Stara się ostrzec swoich
współtowarzyszy o zagrożeniu ze strony Rafaitów, jednak
bezskutecznie, gdyż nikt nie chce jej słuchać. Czy syndykat
uwierzy śniącej wędrowczyni?
Przede
wszystkim „Zakon mimów” jest jednostajny i monotonny. Shannon
przenosi miejsce akcji z powrotem do Londynu. Skupia się wokół
jednego miejsca i wokół ciągle tych samych osób, którzy raczej
nie działają, lecz rozmyślają i delikatnie obracają się wokół
własnej osi. Wydarzenia przyśpieszają dopiero po 200 stronach, ale
ja już byłam tak mocno zirytowana, że nie mogłam się wbić w
rytm książki. „Zakon mimów” nie jest zły, jednakże w
porównaniu z „Czasem żniw” powieść wypada słabo. Nie wciąga
w wir zdarzeń, nie porusza tak jak pierwsza część. Drugi tom był
przeze mnie wyczekany. Czekałam na niego jak na szpilkach. Po
„Zakonie mimów” nie czuję już takiej przemożnej potrzeby
poznania dalszych losów Paige. Ta dość nieudolna kontynuacja
ostudziła mój zapał do całej serii.
Brak
było klimatu Londynu. W „Czasie żniw” czuło się strach,
niepokój, uwięzienie. W „Zakonie mimów” też było czuć
pewnego rodzaju osaczenie, ale przede wszystkim odczuwało się
znużenie i pragnienie, by coś się w końcu stało. Cokolwiek, bo
marazm był nie do zniesienia. Mimo wszystko wciąż podziwiam wielką
kreatywność autorki. Nigdzie indziej nie spotkałam się z takim
światem przedstawionym i wciąż doceniam niesztampowość. Pisarka
stworzyła niestandardowy świat, bardzo złożony i przemyślany w
najdrobniejszym szczególe. W tym tomie jeszcze głębiej wniknęła
w polityczne zagrywki. To na nich się skupiła, nie zaś na
dynamicznej akcji. Pewnie niektórym się to spodoba, mnie to
spowolnienie raczej zirytowało. Już wiedziałam, że miejsce akcji
to świat pełen szemranych interesów i układów, na które szary
człowiek nie ma żadnego wpływu, jednak autorka wciąż czuję się
w obowiązku to przypominać.
Paige
straciła trochę mojej sympatii. Wciąż jest podobna do samej
siebie z pierwszej części, jednakże zmiany, jakie w niej zaszły
nie są wcale pozytywne. Nie cechuje się już bezkompromisowością,
stała się konformistyczna. Nie ufa nikomu, ale koniec końców i
tak powierza swoje życie nieodpowiednim osobom. Snuje się jak cień
po Londynie, starając się wymyślić sposób, by coś zmienić.
Koniec końców z tego myślenia nic konstruktywnego nie wynika.
Uważam, że protagonistka, po tym co przeszła, powinna być
rozsądniejsza, bardziej opanowana. Czy świat wciąż nie nauczył
jej, że nie można podejmować decyzji pod wpływem impulsu? Reszta
postaci wciąż jest doskonale wykreowana. Są to osoby wiarygodne,
ważne dla fabuły, do tego, jak wszystko inne w tej powieści,
bardzo skrupulatne przemyślane.
Język
tekstu wciąż jest dobry. Zupełnie poprawny i bardzo się cieszę,
że tak młoda osoba tak sprawnie posługuje się piórem. Gdyby
tylko potrafiła wyważyć polityczne aspekty książki z prędką
akcją, to powieść byłaby tak samo genialna jak jej poprzedniczka.
Możliwe, że to chwilowy spadek formy, że pisarka tylko chciała
przybliżyć polityczną stronę Londynu. Mam szczerą nadzieję, że
w kolejnych tomach serii „Czas żniw” autorka wróci do tego, co
najlepsze w jej twórczości.
6/10
Szkoda, że drugi tom jest zdecydowanie gorszy od pierwszego.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii, lecz osobiście nie jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Jeszcze nie czytałam 'Czasu żniw', a myślałam, że cała seria jest cudowna :(
OdpowiedzUsuńAle spróbuję sama ^^
Świetna recenzja :*
Ciekawi mnie ta seria. Myślę, że kiedyś po nią sięgnę. Szkoda, że kontynuacja nie jest tak samo dobra jak pierwsza część.
OdpowiedzUsuńPrzeczytała, ale mi tom drugi podobał się zdecydowanie bardziej od pierwszego. Recenzję tez już mam napisaną. Zdecydowanie - moja ulubiona seria! :P
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Liczę na więcej... Tyle czekania, tak bardzo nie chcę by ta książka mnie zawiodła!
OdpowiedzUsuńDużo dobrych recenzji czytałam o tej serii, ale sama jeszcze nie miałam okazji przeczytać.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam pierwszego tomu :/
OdpowiedzUsuńNie słyszałem nigdy ani o tej autorce, ani o cyklu, ani o książce, ale niestety to nie są też do końca klimaty, w których bym się odnalazł
OdpowiedzUsuńNa ''Czas żniw'' mam już chrapkę od jakiegoś czasu. Widzę, że w ocenie znacznie się ten tom różni... Muszę koniecznie zacząć czytać tę serię :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tych książek, ale ludzie wypowiadają się bardzo różnie o poszczególnych tomach. Chyba to nie są książki dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam w planach, choć nie mam zielonego pojęcia kiedy wezmę się za pierwszy tom, ale kiedyś na pewno :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra książka :) autorka kiedyś zajdzie bardzo wysoko :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu musiałam przeczytać "Czas żniw", żeby ją zrecenzować dla pewnej gazety (to było jeszcze zanim założyłam bloga). I muszę stwierdzić, że męczyłam się nad tą książką niemiłosiernie. Owszem, brawa dla autorki za stworzenie tak obszernej książki, tak ciekawego pomysłu i rozbudowanego świata przedstawionego. Tylko, że do mnie świat Samanthy jakoś nie przemówił. Może to dlatego, że nie przepadam za fantastyką? W każdym razie cieszę się, że Tobie pierwsza część się podobała.:-) Myślę, że jeśli sfilmują całość, to będzie to naprawdę dobry film, na miarę drugiego "Harry'ego Pottera".
OdpowiedzUsuń"Czas żniw" o "Zakon Mimów" mam w planach. Szkoda, że drugi tom jest gorszy od pierwszego. Może trzecia część zaskoczy? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałam tom pierwszy w tym roku, jakoś na początku, wciąż jednak nie mam za sobą recenzji. Książka bardzo mi się spodobała, miała ciekawy klimat, język, postaci, czy kreacja świata zachwycała, tempo akcji też było intrygujące, wątek romantyczny nie był na pierwszym planie, ale był na tyle istotny, że moja dusza romantyczki była usatysfakcjonowana. W ogólnym rozrachunku byłam tak smao oczarowana jak Ty. Obawiam się zmian, jakie wprowadziła autorka, boję się przemiany głównej bohaterki, spowolnienia akcji, ale czekam na więcej politycznych aspektów historii, głębsze poznanie świata to coś, na co liczę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.