Taka literatura
opowiada o moich pragnieniach. Pozwolę sobie na drobny
ekshibicjonizm i wspomnę o tym, że marzy mi się dom, w którym
mogłabym przyjmować gości, mieć zioła i przydomowy ogródek.
Dlatego z taką rzewnością czytam opowieści o ludziach, którym to
już się udało. Mają to, o czym od dawna marzę. To takie
książkowe dotknięcie mojego marzenia, a to też jest ważny etap w
ich osiąganiu.
Książka zaczyna
się z hukiem. Bohaterka dowiaduje się, że jej zmarły mąż nie
był jej wierny. I ma ku temu dowód. Pogrobowca. Kobieta jest w
szoku. Nie dość, że nie może w spokoju przeżyć żałoby to
teraz zaczęła nienawidzić swojego męża. Czuje żal, ból,
cierpienie. Do tego poraża ją, jak można być tak bezczelnym, jak
kochanka męża, która prosi o pomoc. Nadchodzi również wielkie
otwarcie Baby Jogi. Ludmiła boi się, gdyż nie wie, czy sprosta
nowemu wyzwaniu. Nie jest pewna, czy poradzi sobie z prowadzeniem
pensjonatu. Jednakże, wie, że ma oddanych przyjaciół, którzy bez
względu na wszystko jej pomogą.
Oj, piękna to
książka. Taka baśniowa, pachnąca ziołami i domowym obiadem. Ma
w sobie wiele uroku i jest taka po prostu przytulna. To coś, do
czego się chce wracać. Wiesz, że nigdzie nie poczujesz się tak
bezpiecznie jak w domu Ludmiły. To dom w pełnym tego słowa
znaczeniu. I pod tym względem powieść ta czaruje i wbija się w
serce oraz duszę.
Język tekstu bywa
momentami pretensjonalny. Autorce bardzo zależy, by przekazać nieco
prawd życiowych i często postaci oddalają się od głównej akcji,
by pokontemplować swoje życie. Prawdy, z którymi wyłaniają się
z lasów często są banalne, ale prawie zawsze afektowane. Do tego
dochodzą głupiutkie porównania typu „wieczne jak trawa”. Jak
się ma czytelnikowi serwować takie idiotyczne teksty, to lepiej się
ugryźć w język, czy w tym wypadku w palce. Te niedojrzałe
pseudoprawdy psuły mi radość z lektury. Naturalnie, akceptuję, że
w takiej lekko przesłodzonej książce o ucieczce w leśną głuszę
muszą być „prawdy”, jakieś zasady dobrego życia, tylko
dlaczego aż takie banały?
Fabuła zaczyna się
od mocnego tąpnięcia, ale z każdym kolejnym rozdziałem traci
rozpęd. Z czasem zaczyna nużyć czytanie o tym, że Ludmiła znów
poszła w góry i medytuje nad naturą wszechświata.
Bardzo odpowiadały
mi dobrze opisane przepisy na jedzenie. Nie potrafię gotować, ale
ciągle nie tracę nadziei, że ja też będę kuchennym master
szefem, więc więcej niż pewne, że przygotuje tego typu jedzenie.
Zwłaszcza, że potrawy serwowane swoim gościom przez Ludmiłę
bardzo mi odpowiadają. Odrzuciłam ze swojej diety całe mięso,
podobnie jak główna bohaterka.
Postaci zostały
dość dobrze wykreowane. To dla mnie najważniejsze, że bohaterowie
zachowują się zgodnie ze swoim opisem. W ich tworzeniu jest
pomyślunek, logika oraz konsekwencja. Nie robią nagle zupełnie
niespodziewanych rzeczy, tylko zachowują się przewidywanie.
Jednakże pisarka i tutaj nie uciekła od egzaltacji. Ludmiła często
się wzrusza i wówczas „wybucha płaczem” i rzuca się rozmówcy
na szyję przy normalnych rozmowach. Może przesadzam, ale chyba
dorośli lepiej powinni panować nad swoimi odruchami i nie być
rozdygotaną kupką nerwów. Zwłaszcza, że Pani Enerlich starała
się pokazać protagonistkę jako osobę stosunkowo opanowaną i
pogodzoną ze światem. Do tego koniecznie chcą być mądrzy i
głębocy, więc nasłuchałam się pretensjonalnych komplementów w
rodzaju „masz mądre dłonie”. Bo powiedzieć, że masz mądre
spojrzenie jest zbyt banalnie, trzeba być lepszym i powiedzieć, że
masz mądre dłonie. Co z tego że nie ma to żadnego sensu?
Seria o prowincji
pełnej różnych rzeczy nieustannie balansuje na krawędzi debilnego
rozegzaltowania. Gdy nie spada w tę emocjonalną dziurę to jest to
powieść dobra, ciepła, słodka i pachnąca. Gdy jednak spada to
człowiek po prostu nie dowierza, że czyta takiego polskiego Paulo
Coelho.
Ludmiła w
„Prowincji pełnej snów” chwali prostotę. Książka ta też
jest prostą przyjemnością. Dla jednych to wada, dla innych zaleta.
Ja się nadal nie mogę zdecydować. „Prowincja pełna snów” ma
w sobie wiele magii, jednak sili się na przedstawianie prawd
objawionych, które brzmią wybitnie bezsensownie.
4/10
Nie czytałam tej książki. I to raczej dobrze dla mnie. Ogólnie rzecz ujmując, to tak rzadko czytam książki obyczajowe,jak rzadko można zobaczyć zorzę polarną w Polsce. Dodając do tego słodkie rozmowy o niczym (np. o mądrych dłoniach), książka wypada naprawdę słabo. Ja podziękuję.
OdpowiedzUsuńChociaż czasami nie mam nic przeciwko dłużeniu się powieść i licznym opisom, to tylko wtedy jeśli wszystko jest dobrze napisane i nie nudzi. Tutaj mam wrażenie jest odwrotnie i chyba bym się nieźle przy niej wynudziła. Podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Przeczytałam dopiero jedną książkę z tej serii i bardzo mi się podobała. Mam zamiar przeczytać wszystkie:)
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzał Ci infantylizm Ludmiły? Jej głupota i seks z każdym, kto jej wpadnie do łóżka, nawet jeśli go nie lubi?
UsuńA ja się skuszę, jednak lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Czytałam wiele pozytywnych opinii o książkach Katarzyna Enerlich, ale sama do tej pory po nie nie sięgnęłam. Jakoś trudno mi się zmusić do tego typu literatury, tym bardziej że nie zachęcasz. Nie przepadam za egzaltacją.
OdpowiedzUsuńJa miałam długą przerwę między powieściami Enerlich, więc jakoś ta część mnie nie zdenerwowała wybitnie - poprzednia to zrobiła, teraz jakoś mi przeszło. Zresztą w poniedziałek będzie u mnie recenzja :)
OdpowiedzUsuń"Masz mądre dłonie" - super, od teraz będę tak komplementować koleżanki. ;) A jeśli chodzi o przydomowy ogródek: moi rodzice taki mają, zajmują się kwiatami i drzewami, ale cały czas narzekają, że woleliby przytulne mieszkanko na trzecim piętrze. ;)
OdpowiedzUsuńLiterówka się wkradła: "pachnąca ziołami i domowych obiadem" - domowym. ;)
Odwieczna prawda, każdy chce tego czego nie ma :-)
UsuńDzięki za zwrócenie uwagi!
Nie, nie i jeszcze raz nie. Kompletnie nie moja bajka...
OdpowiedzUsuńCały czas się zastanawiam nad serią, boję się właśnie tych wad, o których wspominasz.
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Bardzo dobra i konkretna recenzja, jednak niezbyt zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńLubię tą serię, chociaż muszę przyznać, że Ludmiła niekiedy mnie irytuje :)
OdpowiedzUsuńA już miałam na tę książkę ochotę, ale cóż - wolę, gdy apetyt rośnie w miarę czytania niż na odwrót ;-)
OdpowiedzUsuń