sobota, 29 lipca 2017

„Niewidzialna” Sophie Jordan

Nie zachwyca mnie ta seria. Pierwsza część wydawała mi się bliźniaczo podobna do „Zmierzchu”. Może podobieństwo fabuły nie rzuca się tak bardzo w oczy, gdyż jakiś czas temu było tak, że każda książka zaczynała się podobnie – do szkoły przybywa nowy Ktoś. Bardziej przeszkadzało mi to, że znajdowałam w „Ognistej” sparafrazowane cytaty z dzieła Pani Meyer. Nie lubię takich trików, więc się delikatnie zraziłam. Niemniej czytałam zaledwie kilka opowiadań o smokach i byłam zainteresowana tym jak Jordan popchnie dalej temat.


„Nikt z nas nie jest samotną wyspą. (…) Czyny jednostki odbijają się na wszystkich”.


Jacinda popełniła karygodny błąd. Ujawniła się ze swoją smoczą naturą przed ludźmi. To, że zrobiła to, by uratować życie człowieka nie ma znaczenia. A wiadomość, że kocha tego mężczyznę, ściągnęłaby na nią jeszcze większe potępienie. Dziewczynka musi wracać do swojego stada. Nie jest tam przyjęta z otwartymi ramionami. W przeciwieństwie do jej siostry, która zyskała przychylność pobratymców, dzięki nowo odkrytym zdolnościom. Czy Jacinda odnajdzie się pośród ludzi takich jak ona? Czy będzie tęsknić za dawnym ukochanym Willem? Czy może otworzy serce na zawsze obecnego u jej boku Cassiana?
Nie byłam zachwycona pierwszą częścią. Teraz jestem porządnie rozczarowana. Pomysł na smoczą fabułę był wspaniały. Tyle można było wymyślić, przedstawić czytelnikom zwyczaje i tradycje tego gatunku i milion innych rzeczy. Ale nie. Dostajemy tylko od niechcenia podane informację na temat smoczych zwyczajów. Autorka jednak odpuściła sobie i wolała popisać o fascynującym trójkącie miłosnym. Wynudziłam się.


„Jesteś po prostu samolubną, wystraszoną dziewczynką, która woli lizać swoje rany niż żyć”.


Główna bohaterka jest niedojrzałym emocjonalnie koszmarem. Snuje się bez życia i opisuje swoje nudne rozterki i zajęcia w osadzie, które nie są w żaden sposób interesujące. Do pewnego stopnia potrafię ją zrozumieć – nikt nie lubi być pariasem, ale naprawdę trudno się o tym czytało. Ponadto niezdolna była do podjęcia jakiejś decyzji. Albo gdy już jakąś decyzję podjęła to chwilę potem się rozmyślała i kreowała misterne plany, by wyplątać się z kabał, w jakie się wplątywała na własne życzenie. Powinna podjąć decyzję i uporządkować swoje życie. Nie obchodzi mnie, w którą stronę, by poszła. Ważne, by jednak w którąś poszła, a nie miotała się bez końca. Ze swojego stada to uciekała chyba z dziesięć razy tylko po to, by się rozmyślić i wrócić… Żenujące. Czytanie o płytkiej, niezrównoważonej dziewoi obrzydło mi.
Co, by tu powiedzieć pozytywnego… Bo wychodzi na to, że ta książka to gniot. Niby nudny gniot, ale jednak czytało się szybko i okładka ładna ze skrzydełkami… Trójkąt miłosny jest nawet niczego sobie, szkoda tylko, że jest pierwszoplanowy. Książka składa się z rozterek Jacindy – kocham tego, lecz powinnam być z tamtym, ale tamtego kocha moja siostra, a ja kocham moją siostrę. Jaka ja jestem nieszczęśliwa! - były nie tylko nudne i monotonne, ale naprawdę żałosne. Poza tym autorka ma wyraźną słabość do jednego z męskich boków trójkąta. Na moje nieszczęście popieram inną konfigurację, przez to jestem skazana na rozczarowanie. Nic nie poradzę, że od słodkich jak miód słów Willa, wolę stateczną pewność Cassiana. Ten ostatni uwiódł mnie swoją nieustępliwością i opanowaniem.


Język tekstu jest dość dobry. Bardzo prosty, niewymyślny, dzięki temu książkę czyta się naprawdę szybko, mimo powolnej akcji skupionej wokół rozterek głównej bohaterki.



Na książce poważnie się zawiodłam. Znużyła mnie. Akcja w porównaniu z pierwszą częścią wyraźnie zwolniła, a głównej bohaterce mam ochotę wydrapać oczy i podciąć skrzydła, żeby w końcu dowiedziała się, że za błędy się płaci i nie zawsze można wyjść „na farcie” z każdej opresji. Mimo wszystko nie było tak najgorszej. 4/10  

4 komentarze:

  1. Szkoda, że się zawiodłaś. Ja nie mam w planach tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Denerwuje mnie to, kiedy dobrze zapowiadająca się fabuła stanowi jedynie tło do miłosnych i na pewno banalnych, bo już tyle razy powtarzanych schematów. Mam żal do autorki, że nie wykorzystała takiego potencjału.

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, ja przeczytałam obie części zaraz po premierze, czyli dobre kilka lat temu i pamiętam, że mi się podobało. Ale wtedy nie byłam wymagającym odbiorcą xD Poza tym lubię Zmierzch :D Może dlatego xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że się zawiodłaś, a ja się trochę boję, bo mam ją na półce i powinnam w końcu ją przeczytać...

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).