Wydawnictwo: MG
Data
wydania: kwiecień
2012
Liczba
stron: 496
Tę historię poznajemy od końca, czyli od nagłej
śmierci Eleonory Jareckiej z domu Pstrońskiej. Kobieta, choć w podeszłym wieku,
to świetnego zdrowia, nagle umiera. Wówczas przenosimy się do czasów jej dzieciństwa.
Z wolna poznajemy historię jej życia. Młodość, która przypadła na okres dwóch
wojen. Dorosłość w czasach głębokiego socjalizmu. Starość w zupełnie innym
świecie niż ten, w którym się urodziła. Miłości, zawieruchy wojenne, smutki i
radości i wiele innych. Autorka doskonale wie, że aby zrozumieć koniec, trzeba
znać początek.
„Jesteśmy tacy krótkotrwali, ale jakże uroczy, jakże
nam ze sobą do twarzom z naszym przemijającym pięknem.”
Eleonora i ja od początku znalazłyśmy wspólny język.
Dwa zodiakalne skorpiony mogą się nie lubić, ale rozumieją się wlot. Dziś powiedziałoby
się, że była konformistką. Starała się, by jej rodzinie było dobrze. To siebie
i swoich bliskich chroniła na początku. A świat… Kogo obchodził świat, jak oni
sami nie mieli, co jeść podczas wojny? Od maleńkości rozumiała, że niewiele
osób stoi po jej stronie i tylko ona sama może sobie pomóc. To taka nasza
polska Scarlett O’Hara. Eleonora ma głowę do interesów i jest kreatywna. Otwiera
przeróżne biznesy niecałkiem legalne i niezupełnie krystalicznie czyste pod
względem moralnym. Nie zawsze szczera, często manipulująca, ale zawsze
kochająca i pełna czułości dla swojej rodziny. Nie potrafiłabym wydać
jednoznacznego osądu moralnego nad jej postacią. I chyba nawet nie
powinnam. Zresztą ona sama dokonuje
rozliczenia z przeszłością. Gdy już przestaje gonić za pieniędzmi, gdy nie musi
już opiekować się rodziną, a to rodzina opiekuje się nią nadchodzi dla niej
czas na analizę przeszłości. Eleonora chwyta wspomnienia i ogląda je ze
wszystkich stron. Obraca, dotyka, wywleka na drugą stronę. Zmienia,
przekształca, formuje wedle własnego życzenia. Relacje kobiety z bohaterami
książki nigdy nie są letnie czy obojętne. Albo ją kochali, albo nienawidzili. A
najczęściej obie te opcje jednocześnie. Ale co najważniejsze, wszystkie
postacie bez wyjątku urzekły mnie swoim autentyzmem. Nikt nie jest
wyidealizowany. Życie Eleonory i jej rodziny było bardzo barwne, ale jednocześnie
realistyczne. Potrafię sobie wyobrazić, że takie rodziny jak ta mieszkały w
powojennej Polsce i próbowały przeżyć. A może nawet teraz gdzieś w naszym
sąsiedztwie możemy spotkać tak przedsiębiorcze i sprytne kobiety jak Eleonora.
„To ciekawe, jak to się liczy, kiedy nie grzeszymy
nie z dobroci serca, a z braku możliwości.”
Początkowe rozdziały opowiadają w czasie
teraźniejszym o dzieciństwie i młodości głównej bohaterki. Końcowe zaś są zbiorem
wspomnień i retrospekcji. Nie wszystkie mają znaczenie dla fabuły. Jak to
wspomnienia mają w zwyczaju, nie zawsze dotyczą wielkich i najważniejszych
zdarzeń. Czasem przypomina się drobiazg jak np.: to ile łyżeczek słodziła nasza
dawno zmarła mama, jaki kolor sukienki miała nasza siostra, gdy wyjeżdżała do
wielkiego świata i temu podobne… Ostatnie rozdziały są bardziej melancholijne,
akcja mocno zwalnia, czasem wręcz czytałam te wspominki z trudem. I ze
smutkiem, bo wiedziałam, co nadchodzi. Wiedziałam, jak zakończy się życie
Eleonory, ale trudno było mi się z tym pogodzić. Zbyt mocno utożsamiłam się z
główną bohaterką.
„Nie udała się ta starość Panu Bogu, nie udała.”
Pani Combrzyńska w bardzo obrazowy sposób
naszkicowała czytelnikowi przed oczami realia życia w przedwojennej, wojennej i
powojennej Polsce. Autorka rewelacyjnie sportretowała ówczesną rzeczywistość.
Możemy to zawdzięczać ciekawej warstwie językowej. Styl tekstu jest prosty,
lekki, delikatnie melancholijny, przyprószony kolokwializmami, wulgaryzmami i
gwarą, które idealnie współgrającymi z treścią.
„Czasem robi się coś raz, ale jest tak doskonałe, że
po prostu więcej nie warto, bo to jest właśnie ten pierwszy raz i ostatni,
idealny, jedyny na całe życie.”
Ja z przecinkami jestem na bakier, ale nawet ja
zauważyłam ułańską fantazję kogoś, kto rzeczone przecinki wstawiał.
Jakoś mi tak smutno i żal po przeczytaniu tej
książki. A nie powinno. Eleonora osiągnęła słuszny wiek dziewięćdziesięciu
dziewięciu lat. Miała dobre, ciekawe życie przeplatane smutkiem i radością. Nie
umierała samotnie, wręcz przeciwnie, otaczała ją liczna rodzina. Odeszła
spokojnie, we śnie. Więc dlaczego mi tak żal? Przecież śmierć to naturalna
kolej rzeczy. A jednak książka wprowadziła mnie w taki dziwny nostalgiczny
nastrój.
„Wieczność jest przyszłością, tak wielką i
niewiadomą, że wcale się w nią nie wierzy. (…) Mało tego, przeraża. Teraz
punktem odniesienia jest ciało, tylko ono. A ciało jest pełne cierpienia, więc
kto chciałby cierpieć wiecznie? Lepiej wspominać przeszłość, bo (…) jest taka
przewidywalna i bezpieczna.”
Polecam osobom, które lubią czytać o minionych
czasach, które nigdy już nie wrócą. Powieść ta opowiada o tym, że trzeba
walczyć o swoje. O tym, że nie zawsze grzecznie jest mówić prawdę. A także o
tym, że przeszłość wraca, czy nam się to podoba, czy nie. 7/10
podoba mi się forma w jakiej jest powieść - czyli cofanie się w czasie, ale tematyka niestety nie jest dla mnie, a szkoda. raczej się nie skusze :)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Przeczuwam, że książka przypadłaby mi do gustu, ale jakoś nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńJa tam bardzo lubię cofać się w czasie, a więc sięgnę z ogromną przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńCudna recenzja. Uwielbiam takie książki. Marzą mi się podróże w czasie a z "Wytwórnią wód gazowanych" zapowiada się niesamowita podróż :)
OdpowiedzUsuńPreferuję polską literaturę, a taka podróż w przeszłość tym bardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńDziękuję Aleksandro!
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, szczególnie, że Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła :)
OdpowiedzUsuńIs it possible to install multiple joomla site on one wamp server?
OdpowiedzUsuńMy weblog - shullo.com
Here is my homepage : Paxil Birth Defect
Zastanawiałam się nad tą książką, ale Twoja recenzja zachęciła mnie do sięgnięcia po "Wytwórnię wód gazowanych".
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedną książke, która jest pisana 'od tyłu'. Spodobał mi się ten inny styl. Ta książka możliwe, że też by mi się spodobała, bo lubie czytać o tym jak ludzie żyli w czasach wojen i między wojnami.
OdpowiedzUsuń"Lepiej wspominać przeszłość, bo (…) jest taka przewidywalna i bezpieczna.” - ładny cytat. :)
Ja tym razem wolę jednak bardziej współcześniejsze realia, dlatego w/w podróż w czasie nie zaciekawiła mnie, aż tak bardzo, bym chciała ją natychmiast szukać.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta książka. Poszukam
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie, lubię takie ksiązki :)
OdpowiedzUsuńOkładka tej książki już dawno przyciągnęła moje oko, do dziś jednak nie miałam pojęcia o czym jest. A szkoda, bo widzę, że to coś dla mnie, bo bardzo lubię czytać o minionych czasach i chętnie bym w nich chwilę pożyła:)
OdpowiedzUsuńOkładka i tytuł bardzo zachęcające :)
OdpowiedzUsuńmoże być całkiem ciekawa :).
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, brawo:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję :-) Cieszę się, że się podoba!
OdpowiedzUsuńJa jestem całkowicie zainteresowana :) Spodobała mi się okładka, a Twoja recenzja mnie zachęciła. Tematycznie też na pewno przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Bardzo zaciekawiła mnie ta książka. Ładnie o niej napisałaś. Tak mi się ta recenzja spodobała, że teraz koniecznie muszę "Wytwórnię wód gazowanych" przeczytać.
OdpowiedzUsuńNapisałaś to niesamowicie :) Aż chce się sięgnąć, mimo, że nie do końca moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńnie moje klimaty, ale wydaje się być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)