Tytuł oryginału: Fury
Seria/cykl wydawniczy: Furie tom 1
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: luty 2012
Liczba stron: 240
Klasyczny przypadek. Świetny pomysł + badziewnie wykonanie =
spartaczona książka i zdeptana koncepcja.
A mogło być tak pięknie. Książka opowiada o nastoletniej
Emily Winters, przyjaciółce najpopularniejszej dziewczyny w szkole, wrażliwej i
piszącej wiersze. Traf chce, że zakochuje się w chłopaku swojej przyjaciółki.
Równolegle do jej wątku opowiadana jest historia jej
znajomego Chale, który szuka dziewczyny, która mogłaby mu towarzyszyć na balu.
Ni stąd ni zowąd poznaje czarującą i seksowną Ty, która nieźle zamąci mu w
głowie. Ciążą jednak na nim winy z przeszłości. A przeszłość nie daje o sobie
zapomnieć.
Oboje szybko przekonają się, że zawsze przychodzi czas
zapłaty. Mitologiczne furie już o to zadbają.
„Rychłoż się zejdziemy przy blasku błyskawic i piorunów
trzasku?” Makbet - Szekspir
Pomysł jest oryginalny, jedyny w swoim rodzaju. To mogło być
coś naprawdę nowatorskiego. A został on koncertowo zniszczony. Autorka ciekawy
zamysł zmarnowała tworząc słabych lotów powieść młodzieżową. Wątek mitologiczny
był tylko dodatkiem, co jakiś czas migającym, gdzieś w tle, ale tak naprawdę to
prawie wcale go nie było. Za to dostajemy dawkę śmiertelną rozmyślań dziewczynek
– „jaka jestem zakochana”! A od strony chłopców otrzymujemy jakże głębokie
rozmyślania na temat – skoro przyszła obejrzeć film do mnie do domu to powinna
mi także zrobić loda. Żeby nie było – to jest sparafrazowany cytat. Bohaterowie
są wulgarni, a nadmiar złego infantylni. Wszystko kręciło się wokół seksu i
momentu, aż jakaś dziewczyna pozwoli sobie zdjąć majtki. Furie prawie wcale nie
miały znaczenia.
Przy konstrukcji postaci schemat aż bije po oczach. Królowa
szkolnego roju, jej najlepsza przyjaciółka brzydsza od królowej, pociągający
chłopak królowej - kapitan drużyny, jego przyjaciel uprawiający seks z każdą
dziewczyną, która nie ucieka z krzykiem. Typowe amerykańskie nastolatki.
Żadnego z bohaterów nie polubiłam. Wszyscy to dzieci, myślące tylko o tym jak
zaliczyć.
„Nie wiesz, że wszyscy kiedyś umrzemy?”
Paskudny, młodzieżowy język dobija tę książkę totalnie.
Mnóstwo slangu, dziwnych tworów językowych odstręczyło mnie od tej powieści. Używanie
takiego języka powinno być zabronione pod karą śmierci.
„Czy tym właśnie była miłość? Jednym wielkim zagmatwaniem i
niepokojem?”
Akcja toczyła się ślimaczym tempem opierając się na życiu
nastolatków – ich miłościach i rozstaniach. Czytało mi się to z trudem. Brnęłam
przez treść jak przez błoto. Książce brak atmosfery, otoczki grozy unoszącej się nad
wszystkim. Czytając te powieść beznamiętnie przewracałam kartki. A powinnam się
bać – furii, kary, każącego palca sprawiedliwości. A nie czułam nic.
„Nie pożądaj chłopaka najlepszej przyjaciółki.”
Ta książka to katastrofa. Świetny pomysł, wykonanie woła o
pomstę do nieba. Zamiast poświecić uwagę ciekawemu zamysłowi i dopracować go
maksymalnie to ona skupia się na życiu towarzyskim zgrai nastolatków.
Lauren Kate twierdzi, że Furie ją uwiodły. To niepokojące,
skoro uwodzą ją refleksje niewyżytej seksualnie młodzieży. Chociaż czego ja się
spodziewałam. Te autorki są siebie warte.
Podkreślę jeszcze śliczną okładkę, na której widnieje Rachelle
Lefevre (Victoria ze Zmierzchu). Aż żal takiej pięknej twarzy na tak denną
książkę.
To serio jest Victoria?
OdpowiedzUsuńI naprawdę tak kiepsko? A ja ją właśnie zakupiłam...
Kurcze, trochę mnie zasmuciłaś bo miałam ochotę na tę lekturę, a Twoja recenzja dała mi do myślenia
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż czytałam tą książkę. Co prawda jakieś 4 miesiące temu, ale również bardzo mnie ona rozczarowała. Swoją drogą zapraszam na mojego nowopowstałego bloga http://the-world-of-book.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobrze robiłam, że jej unikałam.
OdpowiedzUsuńSwego czasu bardzo chciałam tę książkę przeczytać: świetny pomysł, fajna okładka, a to, że uwielbiam mitologię, dodatkowo sprawiało, że miałam wrażenie, iż jest to coś dla mnie. Dobrze, że nie zmarnowałam czasu na tę pozycję. ;)
OdpowiedzUsuńMatko święta! nie wiedziałam, że można aż tak popsuć świetny pomysł, cóż, szkoda, ale płyciutkiej książeczki nie potrzebuję.
OdpowiedzUsuńUff... Całe szczęście, że jej nie kupiłam, jak miałam szansę! Myślałam, że książka wypadnie nieco lepiej, ale po Twojej recenzji chyba nawet nie będę próbować jej przeczytać...
OdpowiedzUsuńZgadzam się, wykonanie z deka woła o pomstę do nieba.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że miałam w planach tę książkę i nawet całkiem niedawno zastanawiałam się nad jej kupnem, ale potem dałam sobie spokój i teraz widzę, że dobrze zrobiłam, aczkolwiek trochę mi szkoda, że jest tak mizernie wykonana, bo intrygowała mnie szalenie.
OdpowiedzUsuńA myślałam, że książka ci się spodoba. No cóż, tu przypomina mi się powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". Będę unikać.
OdpowiedzUsuńtej książce z czystym sercem podziękuje. Nie lubię jak akcja wlecze się ślimaczym tempem- mam ochotę wtedy odłożyć powieść i nigdy do niej nie wrócić.
OdpowiedzUsuńDziękuję, postoję :P Nie mam ani ochoty ani czasu na kiepskie książki. Zresztą moje nerwy by nawet tego nie wytrzymały :P
OdpowiedzUsuńHaha, to ja nie mam więcej pytań :D
OdpowiedzUsuńAkurat ta książka bardzo mnie interesowała i miałam w planach w jak najbliższym czasie ją przeczytam, ale teraz widzę, że powinnam ją zostawić na dalekie kiedyś, a może całkowicie z niej zrezygnować (:
OdpowiedzUsuńostatnio coraz więcej ksiażek rozczarowuje w trakcie czytania. koncepcja z okładki, na początku fascynująca, zaczyna nudzić, a bohaterowie skontrowani są zupełnie "od czapy".
OdpowiedzUsuńRzeczywiście książka zapowiadała się ciekawie. Szkoda, że autorka nie uniosła tej koncepcji.
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo nawet mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuńCzyli już wszystko jasne; tej książki nie kupujemy. ;)
OdpowiedzUsuńTę książkę będę omijać ;)
OdpowiedzUsuńKurczę a myślałam, że to lepsza książka ;<
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam chętkę na tę książkę, ale w momencie, kiedy zaczęłam się natykać na negatywne recenzje, to jakoś mi się odechciało. Przerażają mnie te schematy i łatka katastrofy, szkoda mi na nią czasu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Szkoda mi czasu na takie książki.
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam w matrasie na wyprzedaży i zastanawiałam się nad kupnem, ale jednak się nie zdecydowałam - widzę, że dobrze postąpiłam. :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że książka jest warta przeczytania, a tu taka niespodzianka. Z pewnością jej nie przeczytam ;) pozdrawiam, livresland :*
OdpowiedzUsuńPowiem jedno... okładka jest śliczna! A ja tę aktorkę uwielbiam. :)
OdpowiedzUsuńCo do książki, to pewnie po nią nie sięgnę. Napisałaś, co o niej myślisz i już wiem, że raczej nie przepadam za tego typu literaturą. Jak piszesz, pomysł jest całkiem fajny, ale skoro został zepsuty, to szkoda...
Pozdrawiam
A taki zachęcający tytuł i okładka. Rozczarowanie totalne jak widzę - szkoda straconego czasu :)
OdpowiedzUsuńOj, jaka szkoda! a okładka taka piekna i zarys fabuły też! w kazdym razie będę uniakć takiego bubla :D dzięki za ostrzeżenie :D
OdpowiedzUsuńNo cóż... spasuję. Szkoda, że autorka nie wykorzystała swoich możliwości i tak kiepsko to wyszło.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ta książka jest lepsza. Nie spodziewałam się tak niskiej oceny.
OdpowiedzUsuń