Wydawnictwo: MAG
Data wydania:
27 lipca 2011
Tak się zastanawiam czy zmieniło się coś we mnie, czy w
autorce. Swoją drogą muszę chyba uderzyć się w pierś. Broniłam tej serii.
Twierdziłam, że mimo iż nie jest wybitna, to stanowi dobry przykład typowej
literatury młodzieżowej. Nic mniej, nic więcej. I aktualnie stwierdzam – bardzo
się myliłam. Ta seria jest dnem.
„Dla Daniela istnienie bez blizn było jedynie kolejnym
świadectwem, że nie panował nad swoim przeznaczeniem. Cokolwiek robił, nie
pozostawał po tym żaden ślad.”
„Namiętność” to już trzecia część przygód Luce i Daniela. On
jest upadłym aniołem, ona jego miłością. Luce właściwie nie jest nikim
wyjątkowym. Wyjątkowe jest uczucie, jakim darzy ją Daniel. I przez to
dziewczyna umiera – raz za razem. Później odradza się tylko po to, by znów
zginąć w ramionach ukochanego. Odważna Luce postanowiła tym razem nie umierać.
Chcę rozwikłać zagadkę swoich śmierci i pokonać klątwę. W tym celu udaje się w
przeszłość…
„Cierpienie równa się miłości?”
Jak w każdym poprzednim tomie dostaliśmy ogromną dawkę romantyzmu,
objawiającą się w wielu westchnieniach, patetycznych mowach oraz jeszcze
bardziej patetycznych przemyśleniach. Luce rozdzielona z Danielem tęskni za nim
i wzdycha. To głównie wypełnia wiele stron powieści. Młodzieżowy język i
natchnione peany miłosne nigdy, ale to nigdy, nie współgrają dobrze razem.
Także styl wypowiedzi w tej książce to klęska. Mamy czterysta stron powieści i
czymś trzeba było je zapełnić. Więc autorka pokusiła się o nastoletnie
westchnienia do ukochanego w rodzaju – Daniel spojrzał na mnie i przeszedł mnie
dreszcz, włosy Daniela rozkosznie lśniły w słońcu i wywoływały we mnie ekstazę,
skóra Daniela powoduje we mnie odurzenie, usta Daniela wywoływały we mnie
uniesienie itp. Itd. (powtórzenia są zabiegiem celowym z mojej strony). Romantyczne
książki lubię, ale zemdliło mnie od tego zawartego w „Namiętności”. Ile można
ja się pytam?
Główny motyw tej części to podróże w czasie. Wspomnę
jeszcze, że autorka w tej kwestii poległa na całej linii. Wcześniej wspomniane
podróże, ujawniły, jak bardzo Pani Kate nie potrafi operować językiem. Ludzie w
Średniowieczu przemawiali tak samo jak w Starożytności, a właściwie tak samo
jak współcześni. Czy naprawdę mam wierzyć w to, że faraon w starożytnym Egipcie
mówi do swojego poddanego cytuję.: „spadaj”? Nie chcę mi się w to wierzyć.
„W końcu. Odnalazłem cię. Nigdy cię nie opuszczę.”
Fabułę mogłabym uznać za dość dobrą. Pisarka niewątpliwie
miała na nią jakiś pomysł. Ale… Jest jak zawsze ale. Intryga powieści jest
ogromnie zagmatwana. Nie wiem, jak to o mnie świadczy, ale ja praktycznie jej
nie rozumiem. W „Namiętności” Luce odkryła jedną rzecz (która była oczywista).
I nic poza tym. Mam wrażenie jakby autorka skupiona na wyznaniach miłosnych zapomniała
rozpętlić tę zagmatwaną zagadkę. Ale nie – czytelnik musi błądzić, gubić się
wśród niełączących się ze sobą faktów. Podejrzewam, że taki zabieg miał na celu
podniesienie ciśnienia przed punktem kulminacyjnym w przyszłym tomie. Owszem
ciśnienie się podniosło – z frustracji…
„Ta miłość była zabójcza, nawet dla anioła.”
Jak dla mnie w tej powieści akcja praktycznie nie istnieje. Główna
bohaterka skacze przez swoje przeszłe wcielenia i dowiaduje się, że Daniel ją
kocha… Tak właśnie taki wniosek wyciągnęła po całej tej podróży… Lubię wątek
podróży w czasie w książkach, jednak tutaj nie został on kompletnie
wykorzystany. Wynudziłam się – ot co.
Wiem, że to książka skierowana do nastoletniego odbiorcy.
Doskonale sobie zdaję sprawę, że nie mogło się w niej znaleźć prawdziwie
ogniste pocałunki, jednak patrząc na tytuł „Namiętność” oczekiwałam czegoś
więcej. Więcej tej tytułowej namiętności. A dostałam kryształowo platoniczne
wręcz uczucie. Brak w ich miłości ognia. Brak pasji. Nie poruszyło mnie to.
Pewnie zaraz zerwą się zastępy oburzonych czytelników – ależ to dla młodzieży,
tak ma być! W „Drżeniu” też jest opisana miłość nastolatków, tylko pocałunki, a
jednak jest namiętność. Wszystko zależne jest od kunsztu pisarskiego. Powieść
młodzieżową też trzeba umieć napisać.
Uważam, że gdyby odchudzić ten tomiszcz o jakieś 100 stron, byłoby z
tego niezłe czytadło. A tak to mamy rozwlekłą, nudną książkę, która wprowadza
jedynie zamęt, a nic nie wyjaśnia. A tak generalnie to szmira straszna. 3/10
Nie czytałam, więc nie będę krytykować, ale coś czuję, ze moje wrażenia byłyby podobne. Mnie już na samą myśl o tej jakże romantycznej parze odechciewa się czytania :(
OdpowiedzUsuńCzyli typowa odmóżdżająca młodzieżówka, jakich na świecie mnóstwo... Aż się odechciewa...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
czytałam dawno, kiedy jeszcze lubiłam PR. teraz oceniłabym pewnie jak Ty, jeśli nie gorzej. ale wtedy mi się podobała. nawet uważałam ten tom za najlepszy z serii (choć w czwartym było mocne zakończenie :)wtedy też widziałam to słabe przedstawienie średniowiecza i innych epok, ale wtedy mi to nie przeszkadzało.. teraz miałabym naprawdę dobry materiał na hejt, b oto jedna z najgorszych rzeczy w literaturze których nie cierpię. no cóż, gusta się zmieniają. a Ty dokończ już tę serię, skoro zaszłaś tak daleko... zakończenie czwartej jest naprawdę niezłe :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom i nawet mi się spodobała. Miała ta książka mnóstwo wad, ale czytało się dobrze i byłam ciekawa, co dalej. Ale widzę, że w zasadzie w trzecim tomie niewiele się zmienia, więc nie wiem, czy mam ochotę kontynuować tę serię.
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu, więc dokładnie nie pamiętam treści, ale wiem że bardzo lubiłam tę serię
OdpowiedzUsuńA tak liczyłam na to, że będzie to ciekawy romans paranormalny, a tu widzę-totalna, rozwlekła klapa. Szkoda, wielka szkoda.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dwie pierwsze części i...no właśnie, to by było na tyle...
OdpowiedzUsuńMasakra.
Ta saga jest okropna jak dla mnie... nuda, nuda i nuda! Pierwsza część jeszcze w miarę, ale potem coraz gorzej...
OdpowiedzUsuńWłaśnie też tak myślę. Pierwsza była nawet ok, takie sobie czytadełko, a teraz to poziom spada na łeb i na szyję.
OdpowiedzUsuńNiestety nie dla mnie
OdpowiedzUsuńCzytałam całą serię i z tą częścią męczyłam się najbardziej choć nie oceniłabym jej aż tak słabo.
OdpowiedzUsuńTa część jest zdecydowanie najsłabsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czasami lepiej mniej treści niż więcej. Zbyt obszerna książka może zmęczyć.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą cześć i generalnie nie spodobała mi się jakoś strasznie. Może kiedyś zapoznam się z kolejnymi częściami, chociaż nie ciągnie mnie do nich tak bardzo.
OdpowiedzUsuńCóż, nie dla mnie ta książka...:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że każda kolejna część jest coraz gorsza.
OdpowiedzUsuńChyba naprawdę nie warta czytania skoro tylu osobą się nie spodobała
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji, żadna siła by mnie nie zmusiła do przeczytania tej serii. :D
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka mnie zniechęca, a Twoja recenzja przekonała mnie, że nie są to tylko moje wymysły :p
OdpowiedzUsuńO kurczę! Ale recenzja. Do tej pory czytałam same pozytywne, ale dobrze jest też widzieć drugą stronę. Skoro nie polecasz, to chyba posłucham Twojej rady.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam motyw podróży w czasie, ale wykorzystywać go do tego, żeby dowiedzieć się, że chłopak cię kocha? No ja dziękuję! Skoro przestajesz bronić tę serię to ja pasuję :)
OdpowiedzUsuńUps... niewypał chyba :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiem, żeby nawet nie zaczynać...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
Mam podobne spostrzeżenia, a czytałam tylko pierwszą część. Widzę, że kompletnie nie ma sensu zasiadać do dalszych losów bohaterki... Pozdrawiam i jednocześnie zapraszam do udziału w akcji 'klasyka glupcze' (widzę, że autorce bloga arcydzieła literatury nie są obce :)
OdpowiedzUsuń