Wydawnictwo: MG
Data
wydania: 13 marca
2013
Liczba
stron: 544
Klasykę wielbię bezgranicznie. Minione epoki napawają mnie ogromną
nostalgią. Kocham czytać powieści napisane w dawnych czasach i choć na sekundę
zanurzyć się w ongisiejszym świecie. Nie był on idealny – żaden nie jest, ale
ma w sobie wiele uroku, klasy, jakiegoś specyficznego czaru, który mnie urzeka.
Z tym większą rozkoszą sięgnęłam po książkę pani Gaskell. Byłam przekonana, że
trafi ona w mój gust i nie myliłam się nawet trochę.
Elizabeth Gaskell była przyjaciółką Charlotte Brontё.
Napisała także jej pierwszą biografię. Myślę, że dla wielbicieli tej ostatniej
to wystarczająca rekomendacja. Warto wspomnieć, że w publikacji utworów
Elizabeth, pomagał Charles Dickens.
Ruth Hilton to tytułowa bohaterka tej powieści. Sierota,
pracuje jako szwaczka. Niespodziewanie jej życie odmienia się, gdy poznaje pana
Bellinghama. Zaprzyjaźniają się ze sobą. Mężczyzna daje jej wsparcie. Jednakże
jej pracodawczyni źle interpretuje charakter ich relacji i wyrzuca ją z pracy.
Co może zrobić szesnastoletnia panienka bez rodziny, pracy i wykształcenia? Z
opresji ratują ją pan Bellingham. Jednak ratunek to zbyt duże słowo. Naiwna
Ruth za sprawą swojego ukochanego zostaje okryta hańbą.
Historia jakich wiele – i wtedy, i teraz. Łatwowierne dziewczę,
pozbawione krztyny miłości, lgnie do zblazowanego bogacza, który da jej choć
namiastkę uczucia. Może i historia typowa, ale ile odwagi musiała mieć Gaskell,
by opisać tę historię z takim współczuciem, z taką empatią w swoich czasach.
Podkreślę, że okazała ją w stosunku do kobiety. Bo wówczas to mężczyźnie wolno
było mieć kochankę i było to akceptowalne, jako coś naturalnego. Na taką
kobietę zaś patrzono z odrazą, z pogardą, wyzywano, obrażano, poniżano na
każdym kroku. A Elizabeth sprzeciwiła się temu. Pokazała w pełnej haniebnej
krasie całą tę podwójną moralność. Podwójne standardy oceny zachowań kobiet i
mężczyzn. Pokazała całą niesprawiedliwość, całą tę krzywdę która spotyka
kobiety.
Pisarka, poprzez wykreowanie postaci pana Bensona, pastora,
który pomoże Ruth, pokazała, że można inaczej. Że można wykazać się
zrozumieniem. Że nieustanna pogarda i pomiatanie nie są pomocą. Wychodzi on
ponad typowe postrzeganie „kobiety upadłej”, a widzi człowieka, który cierpi.
Widzi młodą dziewczynę, dziecko jeszcze, które popełniło błąd i brzemię tego
grzechu będzie dźwigać do końca swoich dni. Czy to niewystarczająca kara?
Pisarki epoki wiktoriańskiej to doskonałe obserwatorki i
znawczynie ludzkich charakterów. Dzięki temu potrafią tworzyć wspaniałe
portrety psychologiczne jednostek, ale także całych warstw społecznych. Ruth to
typowa Mary Sue. Jest obdarzona anielską urodą, spokojem wewnętrznym,
promieniuje dobrocią i pobożnością. Jest produktem swoich czasów – mocno
religijna, cicha, potulna i uległa. Ideał. Myślę, że Gaskell celowo
wyidealizowała jej postać, ażeby ukazać, iż „kobieta upadła” nie musi być z
gruntu złym człowiekiem. Błąd nie przekreśla jej całego charakteru. Gdyby
stworzyłaby postać wojującą z konwenansami, w jej czasach byłby to dowód, że
kobiece bunty i rewolucyjne zachowania prowadzą do moralnego upadku. Autorka
stworzyła jednak potulne dziewczę, które jest wzorem cnót. Jedyną jej wadą jest
ogromna naiwność, która to sprowadził ją na manowce. Ale naiwność jest przywarą
wieku młodzieńczego, którą mogli wybaczyć nawet współcześni pisarce, w
przeciwieństwie do zepsucia moralnego. Ale nie omieszkała dodać do swojej
powieści kobiety wojującej. Może jeszcze nie sufrażystki, może jeszcze niedokonującej
żadnej rewolucji. Ot, po prostu młoda dziewczyna, która ma odwagę dyskutować i
wygłaszać swoje poglądy – Jemina Brodshaw. Z przyjemnością czytałam o tej
buntowniczce i obdarzyłam ją ogromną sympatią.
Reszta postaci również ma doskonale wykreowane charaktery.
Gaskell tworzy zróżnicowanych ludzi, drobiazgowo przedstawia nam ich portrety
psychologiczne, jak wszyscy dobrzy literaci przy pomocy charakterystyki
pośredniej, dzięki czemu możemy poznać dokładnie mentalność ludzi w ówczesnej
epoce. Co warto podkreślić, nawet osoby uczestniczący tylko przez chwilę
posiadają wyindywiduwalizowany rys psychologiczny, co świadczy o niebywałych
zdolnościach pisarskich autorki. Nie wszyscy są idealni i pobożni jak Ruth czy
pan Benson. W „Ruth” wyidealizowana jest jedynie postać tytułowej bohaterki,
reszta jest ludźmi z krwi i kości – grzeszącymi zaniechaniem, obłudą, egoizmem,
próżnością… Jak to ludzie.
Po autorze epoki wiktoriańskiej nie można było spodziewać
się niczego innego jak tylko kunsztownego języka. Elizabeth Gaskell posługuje
się piękną mową, bogatą w ozdobniki, wyrafinowaną, a przy tym lekką i
delikatną. Opisy zaprezentowane w powieści są plastyczne i bardzo obrazowe.
Tłumaczka spisała się rewelacyjnie i dokonując przekładu tej książki, nie
zgubiła ona jej cudownej atmosfery. Jak wspominałam wyżej, pisarka różnicuje
postaci, nie tylko poprzez ich zachowanie, ale także poprzez język, jakim się
posługują. Dzięki analizie idiolektu każdego bohatera możemy poznać jego
pozycję społeczną, wykształcenie, a nawet charakter. To takie cudowne,
przeczytać książkę pisarza, który nie jest laikiem, ale naprawdę umie pisać. Autora,
który jest świadomy, że ludzie posługują się różnoraką mową, a stylistyka ich
wypowiedzi wynika z cech ich charakteru.
„Ruth” ma wydźwięk moralizatorski. Gaskell jednoznacznie
wskazuje nam, kogo mamy potępić, a komu współczuć. Dzięki takiej, a nie innej
kreacji, stajemy po stronie Ruth i sami chcielibyśmy jej bronić przed okrutnym
światem. Swoje zdanie, włożone w usta pana Bensona, uzasadnia wieloma cytatami
z Biblii. Całkowicie to jednak akceptuje, gdyż wybujała religijność jest typowa
dla angielskich pisarek epoki wiktoriańskiej.
Elizabeth krytykuje najwyższą warstwę społeczną w Anglii,
która to jest żywym obrazem wyrażenia „podwójna moralność”. Głośno krzyczą o
hańbie i moralności, ale gdy przychodzi, co do czego to właśnie oni „elegancko
załatwiają sprawę”. Ponadto najbogatsi mężczyźni nie ponoszą konsekwencji
swoich czynów. Znudzona postawa pana Bellinghama w obliczu złamanego życia Ruth
wywołuje w czytelniku nienawiść.
Bardzo podoba mi się także wydanie książki. Okładka, oprócz
tego że piękna, w zgrabny sposób nawiązuje do treści powieści. Wydanie MG jak
zwykle jest estetyczne i schludne. Książka mimo swojej sporej objętości jest
naprawdę lekka i podręczna.
O klasyce mogę mówić i pisać bez końca, ale teraz lepiej będzie,
jeśli skończę. „Ruth” jest powieścią genialną. Zachwyciła mnie poetyckim
brzmieniem języka, prostotą historii i jej kontemplacyjnym powolnym charakterem
oraz zróżnicowaniem portretów psychologicznych postaci. Na dydaktyzm
przymknęłam oko i z uśmiechem zrzucam to na karb uroku epoki wiktoriańskiej. Jeśli
lubicie XIX-wieczne powieści dojrzałego realizmu, w stylu sióstr Brontё to
polecam. Dla miłośników klasyki to lektura obowiązkowa. 9/10
Za tę literacką ucztę dziękuję wydawnictwu MG
"Ruth" momentami mnie nudziła, jednak raczej wypadła w moich oczach na plus. Muszę się zabrać za napisanie recenzji :o.
OdpowiedzUsuńAle i tak wolę siostry Bronte <3.
Mnie nie nudziła, jak powiedziałam lubię takie kontemplacyjne książki :-)
OdpowiedzUsuńWspaniała książka i fantastyczna recenzja :)
OdpowiedzUsuńMarzę o tym, by zdobyć tę książkę - zwłaszcza, że moją półkę zdobią już Żony i córki oraz Północ i Południe tej autorki ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię, że czytasz klasykę i lubujesz się w niej. Ja parę razy próbowałam ,,zbliżyć'' się do tego gatunku i niestety z mizernym skutkiem. Dla mnie to poetyckie brzmienie języka, o którym wspominasz jest zbyt niezrozumiały w niektórych momentach. Wolę bardziej współczesny, konkretny przekaz.
OdpowiedzUsuńNatomiast uwielbiam ekranizacje klasycznych powieści m.in. ,,Wichrowe wzgórza''itp. Takie filmy mnie niesamowicie urzekają.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, ale odłożyłam ją na bok zrażona kilkoma recenzjami, które przedstawiały ją w niezbyt pozytywnym świetle. Obiecałam sobie, że kiedyś, w dalszej przyszłości ją przeczytam. Jakże jestem zadowolona, że Twoje zdanie na jej temat jest inne, być może niepotrzebnie sugerowałam się niezbyt pochlebnymi recenzjami:)
Czytając recenzje tej książki ciągle mi się zmieniają zamiary względem jej, ale chyba w końcu jednak po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńElizabeth Gaskell znam tylko ze świetnego serialu Cranford nakręconego na podstawie jej książek. Świetnie, że MG wydaje jej książki, mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać "Ruth".
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie inne powieści Gaskell, a ponieważ też kocham klasykę i epokę wiktoriańską, na pewno sięgnę po "Ruth". :)
OdpowiedzUsuńczytałam i miło wspominam, chociaż nie jestem wielką fanką gatunku :)
OdpowiedzUsuńW sumei zazwyczaj takie książki nie leżą w moim guście, ale zainteresowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńJezeli to klasyka to konieczniei musze przeczytac.
OdpowiedzUsuńobserwuje.
Też bardzo lubię klasykę. O tej książce już trochę słyszałam, muszę zobaczyć czy znajdę ją w bibliotece
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi jeszcze większej ochoty na tę książkę... A myślałam, że bardziej jej pragnąć nie będę no!
OdpowiedzUsuńW ciągu ostatniego tygodnia czytałam już jedną recenzję "Ruth" dlatego cieszy mnie to, że i Ty postanowiłaś zrecenzowałaś właśnie tę książkę. Czuję się strasznie do niej zachęcona, pozytywna opinia i wysoka nota są bardzo przekonywującym atutem :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i to dobra, wiktoriańska powieść. Dla fanów klasyki to gratka. Dobrze, że w końcu została wydana w Polsce.
OdpowiedzUsuńNie planowałam tej książki, ale powoli się do niej przekonuję :)
OdpowiedzUsuńPo klasykę może i sięgam rzadko, ale za to się na niej nie zawodzę. Co do tej konkretnej powieści, to czytałam już jedną recenzję, może nie równie entuzjastyczną co twoja, ale także pozytywną, więc ogółem wychodzi na plus. Nie mówię nie, ale możliwości finansowe raczej mi nie pozwolą. Poczekam po prostu aż pojawi się w bibliotece.
OdpowiedzUsuńOkreślenie "Ruth" genialną książką sprawiło, że książka na przeskoczyła na mojej czytelniczej liście o kilka pozycji w górę. Jak na razie znam tylko seriale na podstawie powieści Gaskell. Pora na książki.
OdpowiedzUsuń