Wielokrotnie powtarzałam, że uwielbiam romanse historyczne,
ale wiadomo romans to gatunek kloakowy. Czy ktoś umie, czy też nie romans da
radę napisać. I właśnie z takim żałosnym tworem będziemy mieć teraz do
czynienia.
„Żadne pożądanie nie dostarczało większej przyjemności niż to, które
zostało wzbudzone, gdy pojawił się szacunek.”
Książka opowiada o Marcie Russel, która zostaje wdową.
Rodzina jej męża chce pozbawić ją majątku. Co innego gdyby była ciąży. Kobieta
niestety w ciąży nie jest, ale to można szybko zmienić. Do roli reproduktora wybiera
syna baroneta pana Mirkwooda. Narozrabiał on niejedno w Londynie i został
wysłany na wieś w celu ostudzenia jego gorącego temperamentu. Marta pragnie by
ich relacje były czysto zawodowe, mężczyzna ma inne plany…
Fabuła mogłaby być interesująca, jednak autorka chciała
koniecznie napisać powieść na 400 stron. I tym sposobem stworzyła ciągnącą się
jak flaki z olejem książkę. Pani Cecilia opisywała zupełnie nieistotne
szczegóły i dokładała dziwne wątki. Powieść czytało się szybko, przyznają, ale
była zwyczajnie nudna. Nawet w najmniejszym stopniu mnie nie porwała.
Chyba jedynym pozytywem jest kreacja postaci. Wszystkie mają
określone charaktery i zachowują się zgodnie z nimi. Przy tym są jednowymiarowe
i dosyć sztampowymi kreacjami. Mimo wszystko to i tak dobrze, że bohaterzy mają
jakiekolwiek charaktery. Główna bohaterka jest ogromnie irytująca. Pozbawiona
jest wszelkiej finezji i taktu. Potrafi tylko wszystkich wkoło pouczać i
strofować. Niewątpliwie ma dobre serce, jednak nikt nie lubi być uszczęśliwiany
na siłę.
Nie oczekujmy po tej książce zbyt wiele tytułowej grzeszności.
Prócz grzechu cudzołóstwa Marta jest wzorem cnót i zalet. Aż się niedobrze robi
jak po raz wtóry powtarza, co ktoś powinien robić, jak należy postępować… Pani
Russel jest sztywna jak kij od szczotki.
Jeśli już jesteśmy przy tytule to namiętności też w tej
książce nie ma. Jak Marta postanowiła tak też zrobiła. Zbliżenia z jej
kochankiem były kliniczne, bezosobowe, puste i pozbawione uczucia i
namiętności. Autorka opisywała sceny łóżkowe dokładnie, dlatego ze szczegółami
dowiadywałam się, że Marta leżała jak kłoda, nie reagując na zabiegi Mirkwooda.
Nie jest to zbyt namiętne. Dla mnie cała erotyka książki była wybitnie
odstręczająca.
Język był słaby. Wiadomo, nie oczekiwałam stylizacji po
romansie. Aż takich wymagań nie mam. Po prostu był trochę infantylny i
niedorobiony.
No cóż. Nie polecam. Jest wiele lepszych romansów. Ten jest
do bólu przeciętny, a nawet chwila odprężenia nie jest warta tak ekstremalnego
odmóżdżenia.
Okładka jest prześliczna. Nie przepadam za kolorem zielonym,
ale ten butelkowy odcień jest pieszczotą dla oka.
2/10
Książkę będę omijać szerokim łukiem- tyle minusów i do tego erotyczne dno...
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam ochotę na jakiś romans historyczny, ale ten sobie podaruję...
OdpowiedzUsuńSzkoda, chociaż okładka rzeczywiście ładna
OdpowiedzUsuńEch, a z opisu zapowiadało się tak dobrze... :(
OdpowiedzUsuńJa natomiast nie przepadam za romansami historycznymi, więc i w tym przypadku bym się nie skusiła. Zresztą widzę, że i tak nie warto, bo to bardzo mizerna powieść, ale okładka faktycznie jest śliczna.
OdpowiedzUsuńJa takie książki lubię, tylko trochę przeraża mnie niska ocena :) Jednak myślę, że "przyczaję" się na nią ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż... nie zdziwisz się jak powiem, że nie przeczytam?
OdpowiedzUsuńWiadomo już od czego trzymać się z daleka :D
OdpowiedzUsuńScarlett, ja też jestem ze świętokrzyskiego, dokładnie to Kazimierza Wielka, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po romanse historyczne, a po ten to już na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że czasem najlepsza okłądka nie wystarczy
OdpowiedzUsuńSkoro tobie się nie podobała, to ja raczej też po nią nie sięgnę, mimo że lubię romanse historyczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieniutko, cieniutko, a ocena sama w sobie też nie zachęca. Fabułą z resztą też nieszczególnie mnie interesuje,więc skoro faktycznie jest tak słaba to sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, znam lepsze romanse historyczne, chociażby Amandy Quick.
OdpowiedzUsuńSzukam od jakiegoś czasu naprawdę dobrego historycznego romansu, ale ten chyba do takich nie należy więc sobie odpuszczę:)
OdpowiedzUsuńŁadna okładka, ale po Twojej recenzji książkę będę omijać szerokim łukiem
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tego typu książkami, a Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła :)
OdpowiedzUsuńOkładka świetna, taka zmysłowa, a wiem co mówię bo jako przedstawiciel męskiego punktu widzenia, zabrał bym ją do siebie (książkę, choć panię również :P)
OdpowiedzUsuńA i otrzymałem Zambocha :P Dziękuje :)
Spoglądając na tytuł pomyślałam że będzie to kolejny erotyk. A tu romans rozciągnięty do granic możliwości... Podziwiam Cię że podjęłaś się tej lektury. Sama książki liczące powyżej 350 stron wybieram szalenie ostrożnie, by tylko nie okazało się że zmarnowałam masę czasu ;-)
OdpowiedzUsuńbędę unikać, a szkoda, bo lubię jak bohaterka jest moją imienniczką :D
OdpowiedzUsuńNo i wychodzi na to,że jedynie okładka jest godna uwagi:) szkoda..
OdpowiedzUsuń