sobota, 8 czerwca 2013

"Grzeszna namiętność" Cecilia Grant



Wielokrotnie powtarzałam, że uwielbiam romanse historyczne, ale wiadomo romans to gatunek kloakowy. Czy ktoś umie, czy też nie romans da radę napisać. I właśnie z takim żałosnym tworem będziemy mieć teraz do czynienia.

„Żadne pożądanie nie dostarczało większej przyjemności niż to, które zostało wzbudzone, gdy pojawił się szacunek.”

Książka opowiada o Marcie Russel, która zostaje wdową. Rodzina jej męża chce pozbawić ją majątku. Co innego gdyby była ciąży. Kobieta niestety w ciąży nie jest, ale to można szybko zmienić. Do roli reproduktora wybiera syna baroneta pana Mirkwooda. Narozrabiał on niejedno w Londynie i został wysłany na wieś w celu ostudzenia jego gorącego temperamentu. Marta pragnie by ich relacje były czysto zawodowe, mężczyzna ma inne plany…

Fabuła mogłaby być interesująca, jednak autorka chciała koniecznie napisać powieść na 400 stron. I tym sposobem stworzyła ciągnącą się jak flaki z olejem książkę. Pani Cecilia opisywała zupełnie nieistotne szczegóły i dokładała dziwne wątki. Powieść czytało się szybko, przyznają, ale była zwyczajnie nudna. Nawet w najmniejszym stopniu mnie nie porwała.

Chyba jedynym pozytywem jest kreacja postaci. Wszystkie mają określone charaktery i zachowują się zgodnie z nimi. Przy tym są jednowymiarowe i dosyć sztampowymi kreacjami. Mimo wszystko to i tak dobrze, że bohaterzy mają jakiekolwiek charaktery. Główna bohaterka jest ogromnie irytująca. Pozbawiona jest wszelkiej finezji i taktu. Potrafi tylko wszystkich wkoło pouczać i strofować. Niewątpliwie ma dobre serce, jednak nikt nie lubi być uszczęśliwiany na siłę.

Nie oczekujmy po tej książce zbyt wiele tytułowej grzeszności. Prócz grzechu cudzołóstwa Marta jest wzorem cnót i zalet. Aż się niedobrze robi jak po raz wtóry powtarza, co ktoś powinien robić, jak należy postępować… Pani Russel jest sztywna jak kij od szczotki.

Jeśli już jesteśmy przy tytule to namiętności też w tej książce nie ma. Jak Marta postanowiła tak też zrobiła. Zbliżenia z jej kochankiem były kliniczne, bezosobowe, puste i pozbawione uczucia i namiętności. Autorka opisywała sceny łóżkowe dokładnie, dlatego ze szczegółami dowiadywałam się, że Marta leżała jak kłoda, nie reagując na zabiegi Mirkwooda. Nie jest to zbyt namiętne. Dla mnie cała erotyka książki była wybitnie odstręczająca.

Język był słaby. Wiadomo, nie oczekiwałam stylizacji po romansie. Aż takich wymagań nie mam. Po prostu był trochę infantylny i niedorobiony.

No cóż. Nie polecam. Jest wiele lepszych romansów. Ten jest do bólu przeciętny, a nawet chwila odprężenia nie jest warta tak ekstremalnego odmóżdżenia.

Okładka jest prześliczna. Nie przepadam za kolorem zielonym, ale ten butelkowy odcień jest pieszczotą dla oka.
2/10

21 komentarzy:

  1. Książkę będę omijać szerokim łukiem- tyle minusów i do tego erotyczne dno...

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu mam ochotę na jakiś romans historyczny, ale ten sobie podaruję...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, chociaż okładka rzeczywiście ładna

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, a z opisu zapowiadało się tak dobrze... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja natomiast nie przepadam za romansami historycznymi, więc i w tym przypadku bym się nie skusiła. Zresztą widzę, że i tak nie warto, bo to bardzo mizerna powieść, ale okładka faktycznie jest śliczna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja takie książki lubię, tylko trochę przeraża mnie niska ocena :) Jednak myślę, że "przyczaję" się na nią ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż... nie zdziwisz się jak powiem, że nie przeczytam?

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiadomo już od czego trzymać się z daleka :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Scarlett, ja też jestem ze świętokrzyskiego, dokładnie to Kazimierza Wielka, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzadko sięgam po romanse historyczne, a po ten to już na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Okazuje się, że czasem najlepsza okłądka nie wystarczy

    OdpowiedzUsuń
  12. Skoro tobie się nie podobała, to ja raczej też po nią nie sięgnę, mimo że lubię romanse historyczne.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieniutko, cieniutko, a ocena sama w sobie też nie zachęca. Fabułą z resztą też nieszczególnie mnie interesuje,więc skoro faktycznie jest tak słaba to sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rzeczywiście, znam lepsze romanse historyczne, chociażby Amandy Quick.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szukam od jakiegoś czasu naprawdę dobrego historycznego romansu, ale ten chyba do takich nie należy więc sobie odpuszczę:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ładna okładka, ale po Twojej recenzji książkę będę omijać szerokim łukiem

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie przepadam za tego typu książkami, a Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Okładka świetna, taka zmysłowa, a wiem co mówię bo jako przedstawiciel męskiego punktu widzenia, zabrał bym ją do siebie (książkę, choć panię również :P)

    A i otrzymałem Zambocha :P Dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Spoglądając na tytuł pomyślałam że będzie to kolejny erotyk. A tu romans rozciągnięty do granic możliwości... Podziwiam Cię że podjęłaś się tej lektury. Sama książki liczące powyżej 350 stron wybieram szalenie ostrożnie, by tylko nie okazało się że zmarnowałam masę czasu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. będę unikać, a szkoda, bo lubię jak bohaterka jest moją imienniczką :D

    OdpowiedzUsuń
  21. No i wychodzi na to,że jedynie okładka jest godna uwagi:) szkoda..

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).