Rłumaczenie: Magdalena Hume
Tytuł oryginału: Agnes Grey
Data wydania:
4 czerwca 2012
Liczba stron: 240
Zachwycona „Lokatorką
z Wildfell Hall” postanowiłam sięgnąć po debiutanckie dzieło Anne Brontë. Niestety książka najmłodszej
„Brontówny” nie zmieniła mojego negatywnego stosunku do debiutów literackich.„Agnes
Grey” szczególnie słabo wypada w porównaniu z olśniewającą „Lokatorką z
Wildfell Hall”. Charlotte powiedziała, że ta recenzowana przeze mnie książka to
lustrzane odbicie jej siostry. Najmłodsza siostra Brontë napisała swoją pierwszą powieść pod wpływem przeżyć osobistych.
Jednak tak to w życiu jest, że obfituje w plamy nudy. Szkoda tylko, że Anne nie
oszczędziła ich swoim czytelnikom.
Książka opowiada o losach Agnes Grey. Z powodu kłopotów
finansowych swojej rodziny postanawia pójść do jedynej pracy, którą może
wykonywać przyzwoita kobieta w XIX wieku – zostać guwernantką. Wymarzona praca
przekształca się jednak w koszmar. Podopieczni nie tylko są niesforni, ale i
krnąbrni, a nawet czasem okrutni. Ponadto rodzice stanowczo sprzeciwiają się
karceniu dzieci, więc Agnes ma ograniczone środki, jeśli chodzi o
dyscyplinowanie dzieci.
Co mi nie odpowiadało? Po pierwsze monotonna akcja. Niewiele
się dzieje, w książce brak dynamicznych wydarzeń. Fabuła opiera się na
przemyśleniach głównej bohaterki, które głównie składają się z narzekań i żali.
Na pierwszy rzut oka widać, że pisarka nosi w sobie naprawdę wiele żalu i urazy
do całego świata. Od pierwszych stron wiedziałam, w którą stronę rozwinie się
akcja. Może dlatego że zakończenie przypomina to w „Profesorze” Charlotte Brontë. Także drugim zarzutem jest
schematyczność fabuły.
Sfera językowa jest całkiem przyjemna, choć język był, a
raczej będzie, o wiele bogatszy w „Lokatorce z Wildfell Hall”. Z biegiem czasu
pisarka rozwinęła się, a „Agnes Grey” brzmi raczej jak wprawka do prawdziwego
pisarstwa. Całość debiutanckiej powieści utrzymana jest w
dydaktyczno-moralizatorskim tonie rozgoryczonej córki pastora. Książka składa
się z głównie z monologu wewnętrznego głównej bohaterki. Umoralniający ton
wyparł wszystkie barwne opisy, które pojawiły się dopiero w/w „Lokatorce z
Wildfell Hall”. W powieściach z epoki wiktoriańskiej najbardziej cenię poetykę
języka, której tym razem nie dostałam.
Agnes to taka rozżalona, świętsza od papieża, pannica, a od
jej wywodów dydaktycznych boli brzuch. Prędko znudziłam się mimozą, która przez
całą książkę w ogóle się nie uśmiechnęła. Nie żebym się z nią nie zgadzała.
Życie jej nie oszczędzało, a nawet żartując należy zachować klasę i wysoki
poziom. Jednakże jakakolwiek pozytywna emocja, wedle Agnes, jest wbrew bogu i
dobrym obyczajom. Dlatego też nigdy się nie uśmiecha, wiecznie patrzy na świat
surowym spojrzeniem, czy aby ktoś nie łamie boskich nakazów. Protagonistka to
taka typowa przedstawicielka nielicznych kobiet w epoce wiktoriańskiej, które
to starały się zachować niezależność, a tak naprawdę nie miały prawie żadnych
perspektyw na rozwój osobisty. Agnes stara się być miłosierna, wzorem
biblijnych przykazań, jednak kiepsko jej to wychodzi. Podsumowując Agnes jest
dla mnie upierdliwym dzieckiem, posługujących się schematami myślenia. W tym
utworze ludzie dzielą się na biednych, którzy są dobrzy, pobożni, współczujący,
oraz na bogatych, którzy są źli, podli, łamiący przykazania. Jak dla mnie to
bardzo prosty i krzywdzący sposób patrzenia, godny oseska, który świat widzi w
czarno-białych barwach.
Reszta postaci została dość dobrze scharakteryzowana.
Powieść to krzyk młodej frustratki. Całkiem możliwe, że
wiele współczesnych kobiet mogłoby się z Agnes utożsamić, wszak nauczyciel
aktualnie nie jest zbytnio poważanym zawodem. Wystarczy spojrzeć na kosze
wkładane na nauczycielskie głowy.
Jestem rozczarowana droga Anne. A i tak ta powieść jest
lepsza od większości współczesnych.
5/10
Wydawnictwo MG
Wydawnictwo MG
***
Życzę wesołych i radosnych Świąt!
A mi mimo wszystko ta książka przypadła do gustu, określiłam ją w recenzji jako "słodko-gorzką", bo ma zarówno dobre jak i złe strony. Ale z Agnes w ogóle nie mogłam się utożsamić, jest stanowczo za dobra! :-)
OdpowiedzUsuńTrochę przeraża mnie monotonia, o której wspomniałaś w swojej recenzji, ale mimo to zaryzykuję i w przyszłym roku postaram się przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka wypada słabo, bo byłam jej naprawdę ciekawa... Pewnie i tak ją przeczytam, ale będę pamiętała o Twojej opinii. Również życzę wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńNie mogę przekonać się do twórczości Brontë. Tak jakoś budzi ona we mnie może nieuzasadnioną awersje niemniej jednak nie chce na siłę próbować tego zmieniać.
OdpowiedzUsuńps. nie wiedziałam, że w okresie świątecznym liczba samobójstw jest większa niż zazwyczaj. To straszne. Mam nadzieję, że akcja którą organizuje Sztukater odniesie jakieś wymierne korzyści.
Mimo średniej oceny i tak mam w planach przeczytać ten tom :)
OdpowiedzUsuńPS
Radosnych i spokojnych Świąt! Wszystkiego dobrego :)
Wesołych Świąt :* Lubię klasykę, więc pewnie przeczytam
OdpowiedzUsuńja oceniłam trochę wyżej. ogółem się zgadzam, że akcja monotonna i tak dalej, ale mnie Agnes nie denerwowała, więc nie było tak źle :) oceniłam chyba na 7.
OdpowiedzUsuńno i zgadzam się - mimo wszystko, "Agnes Grey" wciąż jest lepsza niż większość współczesnych :)
Mam w planach tę książkę. Życzę wielu prezentów książkowych pod choinką!
OdpowiedzUsuńMnie się ta książka wyjątkowo podobała :)
OdpowiedzUsuńWesołych! :)
Jak na razie za mną dopiero jedna książka sióstr Bronte. Po Anne Bronte muszę dopiero sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiem, żeby się za nią nie zabierać i nie tracić czasu. Szczególnie teraz, gdy książek przybyło i do czytania mam mnóstwo - mam nadzjeję, że świetnych - pozycji.
OdpowiedzUsuńJa i tak jestem ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam "Lokatorkę..." i miałam nadzieję, że "Agnes Grey" będzie porównywalnie dobra, ale chyba nie ma co na to liczyć.
OdpowiedzUsuńHm. Ja nie miałam jeszcze styczności z tekstami sióstr Bronte. Jakoś nie mogę się za nie zabrać...
OdpowiedzUsuńJa za książki sióstr Bronte zabierać się nie będę, ale to chyba pierwsza nie tak pochlebna jak inne recenzja na temat ich książek, którą widzę ;P
OdpowiedzUsuńKsiążki sióstr Bronte ciekawią mnie w dużej mierzę dlatego, że chciałabym się zwyczajnie przekonać czy przypadłyby mi do gustu. Bardziej jednak intryguje mnie „Lokatorka z Wildfell Hall” i jeśli już to myślę, że za ten tytuł się zabiorę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale mam w planach :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że postać Agnes mocno by mnie denerwowała. Jednak lubię zaczytywać się w powieściach z XIX i nie skreślam jeszcze tej książki.
OdpowiedzUsuńAgnes chyba doprowadzałaby mnie do szewskiej pasji, a w dodatku nie lubię książek, których akcja nie dzieje się w czasach współczesnych, więc tym razem spasuję
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
izkalysa
U mnie książka zdobyła trochę wyższą notę, bohaterka w sumie mnie nie irytowała, choć było dosyć monotonnie.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka, pewnie by mnie skusiła :P Tym bardziej, że jestem świeżo po lekturze "Lokatorki Wildfell Hall", którą wspominam bardzo dobrze. Kiedyś pewnie zajrzę do książki, ciekawe, czy moje wrażenia będą podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuń