poniedziałek, 23 grudnia 2013

"Agnes Grey" Anne Brontë

Rłumaczenie: Magdalena Hume
Tytuł oryginału: Agnes Grey
Data wydania: 4 czerwca 2012
Liczba stron: 240
 
Zachwycona  „Lokatorką z Wildfell Hall” postanowiłam sięgnąć po debiutanckie dzieło Anne Brontë. Niestety książka najmłodszej „Brontówny” nie zmieniła mojego negatywnego stosunku do debiutów literackich.„Agnes Grey” szczególnie słabo wypada w porównaniu z olśniewającą „Lokatorką z Wildfell Hall”. Charlotte powiedziała, że ta recenzowana przeze mnie książka to lustrzane odbicie jej siostry. Najmłodsza siostra Brontë napisała swoją pierwszą powieść pod wpływem przeżyć osobistych. Jednak tak to w życiu jest, że obfituje w plamy nudy. Szkoda tylko, że Anne nie oszczędziła ich swoim czytelnikom.

Książka opowiada o losach Agnes Grey. Z powodu kłopotów finansowych swojej rodziny postanawia pójść do jedynej pracy, którą może wykonywać przyzwoita kobieta w XIX wieku – zostać guwernantką. Wymarzona praca przekształca się jednak w koszmar. Podopieczni nie tylko są niesforni, ale i krnąbrni, a nawet czasem okrutni. Ponadto rodzice stanowczo sprzeciwiają się karceniu dzieci, więc Agnes ma ograniczone środki, jeśli chodzi o dyscyplinowanie dzieci.

Co mi nie odpowiadało? Po pierwsze monotonna akcja. Niewiele się dzieje, w książce brak dynamicznych wydarzeń. Fabuła opiera się na przemyśleniach głównej bohaterki, które głównie składają się z narzekań i żali. Na pierwszy rzut oka widać, że pisarka nosi w sobie naprawdę wiele żalu i urazy do całego świata. Od pierwszych stron wiedziałam, w którą stronę rozwinie się akcja. Może dlatego że zakończenie przypomina to w  „Profesorze” Charlotte Brontë. Także drugim zarzutem jest schematyczność fabuły.

Sfera językowa jest całkiem przyjemna, choć język był, a raczej będzie, o wiele bogatszy w „Lokatorce z Wildfell Hall”. Z biegiem czasu pisarka rozwinęła się, a „Agnes Grey” brzmi raczej jak wprawka do prawdziwego pisarstwa. Całość debiutanckiej powieści utrzymana jest w dydaktyczno-moralizatorskim tonie rozgoryczonej córki pastora. Książka składa się z głównie z monologu wewnętrznego głównej bohaterki. Umoralniający ton wyparł wszystkie barwne opisy, które pojawiły się dopiero w/w „Lokatorce z Wildfell Hall”. W powieściach z epoki wiktoriańskiej najbardziej cenię poetykę języka, której tym razem nie dostałam.  

Agnes to taka rozżalona, świętsza od papieża, pannica, a od jej wywodów dydaktycznych boli brzuch. Prędko znudziłam się mimozą, która przez całą książkę w ogóle się nie uśmiechnęła. Nie żebym się z nią nie zgadzała. Życie jej nie oszczędzało, a nawet żartując należy zachować klasę i wysoki poziom. Jednakże jakakolwiek pozytywna emocja, wedle Agnes, jest wbrew bogu i dobrym obyczajom. Dlatego też nigdy się nie uśmiecha, wiecznie patrzy na świat surowym spojrzeniem, czy aby ktoś nie łamie boskich nakazów. Protagonistka to taka typowa przedstawicielka nielicznych kobiet w epoce wiktoriańskiej, które to starały się zachować niezależność, a tak naprawdę nie miały prawie żadnych perspektyw na rozwój osobisty. Agnes stara się być miłosierna, wzorem biblijnych przykazań, jednak kiepsko jej to wychodzi. Podsumowując Agnes jest dla mnie upierdliwym dzieckiem, posługujących się schematami myślenia. W tym utworze ludzie dzielą się na biednych, którzy są dobrzy, pobożni, współczujący, oraz na bogatych, którzy są źli, podli, łamiący przykazania. Jak dla mnie to bardzo prosty i krzywdzący sposób patrzenia, godny oseska, który świat widzi w czarno-białych barwach.
Reszta postaci została dość dobrze scharakteryzowana.

Powieść to krzyk młodej frustratki. Całkiem możliwe, że wiele współczesnych kobiet mogłoby się z Agnes utożsamić, wszak nauczyciel aktualnie nie jest zbytnio poważanym zawodem. Wystarczy spojrzeć na kosze wkładane na nauczycielskie głowy.
Jestem rozczarowana droga Anne. A i tak ta powieść jest lepsza od większości współczesnych.

***
Życzę wesołych i radosnych Świąt!

I dodam informację łączącą się ze świętami w sposób bardzo tragiczny. W czasie Świąt wzrasta liczba samobójstw. W taki czas samotność boli najbardziej. Dlatego też portal Sztukater oferuje pomoc tym, którzy są opuszczeni. Jeśli właśnie tacy się czujecie zapraszam na fanpage Sztukateru - tam znajdziecie namiary na ludzi, którzy przez cały okres świąteczny, będą pełnić dyżury. Możecie do nich napisać, zadzwonić, pogadać, podyskutować. Cokolwiek.

21 komentarzy:

  1. A mi mimo wszystko ta książka przypadła do gustu, określiłam ją w recenzji jako "słodko-gorzką", bo ma zarówno dobre jak i złe strony. Ale z Agnes w ogóle nie mogłam się utożsamić, jest stanowczo za dobra! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę przeraża mnie monotonia, o której wspomniałaś w swojej recenzji, ale mimo to zaryzykuję i w przyszłym roku postaram się przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że książka wypada słabo, bo byłam jej naprawdę ciekawa... Pewnie i tak ją przeczytam, ale będę pamiętała o Twojej opinii. Również życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę przekonać się do twórczości Brontë. Tak jakoś budzi ona we mnie może nieuzasadnioną awersje niemniej jednak nie chce na siłę próbować tego zmieniać.
    ps. nie wiedziałam, że w okresie świątecznym liczba samobójstw jest większa niż zazwyczaj. To straszne. Mam nadzieję, że akcja którą organizuje Sztukater odniesie jakieś wymierne korzyści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo średniej oceny i tak mam w planach przeczytać ten tom :)
    PS
    Radosnych i spokojnych Świąt! Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wesołych Świąt :* Lubię klasykę, więc pewnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  7. ja oceniłam trochę wyżej. ogółem się zgadzam, że akcja monotonna i tak dalej, ale mnie Agnes nie denerwowała, więc nie było tak źle :) oceniłam chyba na 7.
    no i zgadzam się - mimo wszystko, "Agnes Grey" wciąż jest lepsza niż większość współczesnych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach tę książkę. Życzę wielu prezentów książkowych pod choinką!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie się ta książka wyjątkowo podobała :)

    Wesołych! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak na razie za mną dopiero jedna książka sióstr Bronte. Po Anne Bronte muszę dopiero sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przynajmniej wiem, żeby się za nią nie zabierać i nie tracić czasu. Szczególnie teraz, gdy książek przybyło i do czytania mam mnóstwo - mam nadzjeję, że świetnych - pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja i tak jestem ciekawa tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Też uwielbiam "Lokatorkę..." i miałam nadzieję, że "Agnes Grey" będzie porównywalnie dobra, ale chyba nie ma co na to liczyć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hm. Ja nie miałam jeszcze styczności z tekstami sióstr Bronte. Jakoś nie mogę się za nie zabrać...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja za książki sióstr Bronte zabierać się nie będę, ale to chyba pierwsza nie tak pochlebna jak inne recenzja na temat ich książek, którą widzę ;P

    OdpowiedzUsuń
  16. Książki sióstr Bronte ciekawią mnie w dużej mierzę dlatego, że chciałabym się zwyczajnie przekonać czy przypadłyby mi do gustu. Bardziej jednak intryguje mnie „Lokatorka z Wildfell Hall” i jeśli już to myślę, że za ten tytuł się zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze nie czytałam, ale mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem pewna, że postać Agnes mocno by mnie denerwowała. Jednak lubię zaczytywać się w powieściach z XIX i nie skreślam jeszcze tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Agnes chyba doprowadzałaby mnie do szewskiej pasji, a w dodatku nie lubię książek, których akcja nie dzieje się w czasach współczesnych, więc tym razem spasuję
    Pozdrawiam :)
    izkalysa

    OdpowiedzUsuń
  20. U mnie książka zdobyła trochę wyższą notę, bohaterka w sumie mnie nie irytowała, choć było dosyć monotonnie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ładna okładka, pewnie by mnie skusiła :P Tym bardziej, że jestem świeżo po lekturze "Lokatorki Wildfell Hall", którą wspominam bardzo dobrze. Kiedyś pewnie zajrzę do książki, ciekawe, czy moje wrażenia będą podobne do Twoich.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).