Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Tytuł
oryginału: Boy 21
Data
wydania: 23
października 2013
Liczba
stron: 320
Nie czytałam, ani też nie oglądałam „Poradnika pozytywnego
myślenia”. Mimo że film na jej podstawie dostał Oscara, to nie czułam potrzeby
zapoznawania się z nią. Jednak, gdy nadarzyła się okazja zaznajomić się z
twórczością Matthew Quicka to stwierdziłam, dlaczego by nie. Wszak jest
laureatem wielu prestiżowych nagród. I
jakie wrażenia? Bardzo pozytywne! Książka jest bardzo ciepła i napawa przyjemnymi
emocjami, przełamanymi nutką goryczy. Wzbudziła we mnie wiele uczuć, głównie
współczucia i ogromnej empatii.
Głównym bohaterem jest Finley – milczący outsider
uwielbiający grać w koszykówkę. Mieszka w Bellmont, siedlisku irlandzkich
emigrantów. Miastem rządzą afro-amerykańskie gangi i mafia. Matka chłopca
zginęła w niewiadomych dla czytelnika okolicznościach. Mieszka z ojcem i
dziadkiem na wózku. Finley ma dziewczynę Erin, która także uwielbia koszykówkę,
ale jest bardziej utalentowana od nastolatka. Fin wierzy jednak, że ciężka
praca może zrekompensować brak talentu. Pewnego dnia w życie chłopca wkracza
Russ – czarnoskóry koszykarz, którego rodzice zostali zamordowani. Trener
Finleya zdaje się sądzić, że przyjaźń obojga może pomóc im uporać się z
traumami z przeszłości.
Powieść rozwijała się bardzo powoli. Końcówka przyniosła coś
innego niż się spodziewałam. Ostatnie strony są niespodziewane i wytrąciły mnie
z równowagi w pozytywnym sensie. Akcja toczy się jednostajnie, ale sukcesywnie zdąża
do zaskakującego punktu kulminacyjnego. Autor, bardziej niż na wydarzeniach
przyśpieszających tok wydarzeń, skupił się na emocjach bohaterów, ich
przeżyciach wewnętrznych, a także relacjach i wzajemnych stosunkach. Bardzo mi
się to podobało! Oczywiście gdzieś w tle przewijały się rodzinne tajemnice,
sprytnie wplecione w mroczne zakamarki Bellmont, ale ja akurat skupiłam się na
uczuciach dogłębnie pokazanych przez pisarza. Całokształt historii bardzo mi
się spodobał i podziwiam autora, że potrafi prostymi słowami pisać o rzeczach
ważnych. „Niezbędnik obserwatorów gwiazd” bywa momentami naiwny, lekko
infantylizujący, ale myślę, że taki był zamysł tej historii.
Język normalnie bym skrytykowała, bo nie przepadam za
krótkimi zdaniami i prostymi konstrukcjami, ale w tej historii taki styl
sprawdził się idealnie. By przekazać wartościową treść, Quick nie musi uciekać
się do językowej ekwilibrystyki. On po prostu mówi i jego słowa, mimo że niewyrafinowane,
to mają wartość. To wyjątkowy dar.
Charaktery wykreowane są dość dobrze. To na pewno interesujące
i nieszablonowe osoby. Główny bohater wraz z przyjacielem zostali zestawieni na
zasadzie przeciwieństw. Czy przyjaźń między tak różnymi osobami jest możliwa?
Pisarz udowadnia że tak. Jedno traumatyczne doświadczenie może połączyć ludzi
na zawsze. Russ to już w ogóle ewenement! Chłopiec naprawdę mocno przeżył
śmierć rodziców i desperacko ucieka od rzeczywistości. Jego powolny powrót jest
bolesny i chwilami miałam wrażenie, że ja sama chętnie bym się wypisała z
rzeczywistości. Widząc zło tego świata, choćby na przykładzie Bellmont, bycie
„Ziemianinem” wcale nie jest fajne. Wszystkie męskie charaktery zostały
ciekawie i są wyraziści. Gorzej rzecz ma się z dziewczętami. Bellmont to męski
świat i niewiele płci żeńskiej występuje na kartach książki. A jak już są to
zostają naszkicowane po macoszemu. Mówię o Erin – jedynej kobiecie, która nie
jest statystką robiącą sztuczny tłum. Erin jest odrażająco idealna. To
uosobienie wszystkich damskich zalet. Dziewczyna to osoba pełna zrozumienia,
akceptująca największe głupoty, dziwne zachowania swojego chłopaka, kłamstwa,
zatajenia, pomaga, opiekuje się, leczy, chroni... Brak jej jakiejś negatywnej
cechy. Jakiejkolwiek. Dziewczyna wydaje się robotem, a nie żywą, czującą
istotą.
Reasumując „Niezbędnik obserwatorów gwiazd” to wzruszająca i
mądra powieść o wykluczeniu społecznym, radzeniu sobie z przeciwnościami losu,
także o sile ludzkiego charakteru. Polecam głównie młodzieży, która wciąż czeka
na bilet do Hogwartu. Starszym stażem czytelnikom też polecam, gdyż ta lektura
wzbogacić może każdego.
Dziękuję wydawnictwu Otwartemu!
Książka czeka już na mojej półce. Widzę, że stylem nie odbiega zbytnio od Poradnika pozytywnego myślenia, który był moim zdaniem w porządku, jednak mnie nie zachwycił.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam zarówno tę książkę, jak i ,,Poradnik pozytywnego myślenia". Myślę, że nie zawiodę się na tych lekturach.
OdpowiedzUsuń"Poradnika pozytywnego myślenia" ani nie czytałam, ani nie oglądałam, ale cieszę się, że będę miała okazję przeczytać "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", który czeka już na półce. :)
OdpowiedzUsuńbardzo chętnie przeczytałabym, chociaż najpierw wolę chyba przeczytać "Poradnik pozytywnego myślenia" :)
OdpowiedzUsuńTeż nie czytałam, ani nie oglądałam „Poradnika pozytywnego myślenia”, chociaż zamierzam nadrobić zaległości w tej kwestii. Co do powyższej pozycji również dam jej szanse poznania, ale to dopiero jak skończę inne czytelnicze zaległości.
OdpowiedzUsuńmam w planach, zwłaszcza, że Poradnik okazał się niezły zarówno w wersji książkowej jak i filmowej :)
OdpowiedzUsuńOstatnio wspominałam o roli tłumaczy i gdy już ją sobie w znacznym stopniu uświadomiłam, ciągnie mnie do tej książki. Nie tylko dlatego, że autor porównywany jest do Greena, którego lubię i (to przede wszystkim) cenię, ale również dzięki temu tłumaczeniu tytułu. Tytuł magiczny i nie podobny do oryginału. Paradoksalnie, zachęca.
OdpowiedzUsuńZmiana tytułu jest przez wielu krytykowana, ale mnie także się podoba. I oryginalny "Boy 21" jest piękny i enigmatyczny, i "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" posiada swój urok.
Usuńjakoś mnie do tej pozycji nie kusi - może kiedyś, ale nie teraz :)
OdpowiedzUsuń"Poradnik..." zarówno filmowy jak i książkowy był wspaniały, dlatego "Niezbędnik..." jest dla mnie pozycją obowiązkową. Zamówiłam sobie tę książkę na święta ;) Świetna recenzja tak poza tym! Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się ta książka :) Mam nadzieję, że niedługo wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńKsiązka jest u mnie na półce i nie moge doczekac sie kiedy jąprzeczytam .
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na zimowy stosik.
Zaciekawiła mnie Twoja recenzja - nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora, a może powinnam. Zapraszam też do mnie na zabawę "Wędrująca książka" - więcej szczegółów tutaj.
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam za wiele czasu, lecz może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać - powiedziałabym nawet, że bardziej niż "Poradnik...": nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że "Niezbędnik..." okazałby się bardziej interesujący
OdpowiedzUsuńDodaję do Obserwowanych i pozdrawiam :)
izkalysa
O, zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńJa chyba należę do tej "starszej młodzieży", a mimo tego, nie pogniewałabym się, gdybym dostała bilet do Hogwartu. :P
OdpowiedzUsuńCzytałam, świetna ksiażka
OdpowiedzUsuńHm, ja czekam na list z Hogwartu, więc może powinienem sięgnąć po tę powieść...
OdpowiedzUsuńNa "Poradniku..." byłam w kinie, planuję też przeczytać. Potem zapoznam się pewnie z "Niezbędnikiem obserwatorów gwiazd" :)
OdpowiedzUsuńO proszę, czy i na podstawie tej książki Quicka nakręcą film? :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobała bo przede mną również lektura tej książki ;)
OdpowiedzUsuńPS. Na list z Hogwartu ciągle czekam, ostatnio dostałam za to Hermionowy zmieniacz czasu więc może wyczaruję sobie kilka dodatkowych godzin na czytanie w ciągu dnia :):)
UsuńMuszę przeczytać. Do tej pory nie spotkałam sie z papierowymi wersjami książek autora, widziałam jedynie film "Poradnik...", który tematycznie bardzo mi się spodobał, myślę, ze sięgnę z ciekawości, by poznać nową historię. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Chyba muszę się zapoznać z tym autorem ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńbardzo zazdroszcze, bo poluje na nią :)
OdpowiedzUsuń