Tłumaczenie: Marta Dziurosz
Tytuł
oryginału: Down These
Strange Streets
Wydawnictwo: Rebis
Data
wydania: 13
listopada 2012
Liczba stron: 688
Uwielbiam urban fantasy, dlatego zbiór opowiadań
„Chodząc nędznymi ulicami” był oczywistym przystankiem na mojej czytelniczej
drodze. Jak twierdzi Martin, ten sam, który napisał „Pieśń lodu i ognia”,
gatunek ten to bękarcie dziecko powieści detektywistycznej i horroru. W posłowiu przybliża genezę gatunku i będę
brutalna, ale muszę to powiedzieć, krótki wstęp w wykonaniu Martina jest jednym
z lepszych tekstów zamieszczonych w antologii. Ale wracam do rzeczy – „Chodząc
nędznymi ulicami” to zbiór szesnastu opowiadań Urban fantasty, połączonych
wspólnym motywem detektywa, rozwiązującego nadnaturalną zagadkę.
Niesamowicie pokrzepiające jest to, że choć każdy
autorów zaczynał pisać swoje opowiadanie z tego samego punktu wyjścia to
stworzyli tak różne światy i kompletnie inne utwory. Zbiór jest całą paletą
różnorodnych historii, które wcale nie wydają się do siebie podobne. To
naprawdę pokrzepiające, że pisarze mają w sobie tyle twórczej inwencji.
Pomysłowość pomysłowością, doceniam ją, ale
większość opowiadań jest bardzo przeciętna. Nic specjalnego, a już na pewno nie
coś, co zapadłoby w pamięć na długo. Zdecydowanie najgorszym opowiadaniem jest
utwór Harris. Cechuje go fatalna warstwa językowa. Charlaine Harris to pisarka
z pokaźnym dorobkiem i progres w dziedzinie stylu, w mojej ocenie, jej nie
grozi. Nie potrafi pisać i tyle. Aż tyle i tylko tyle. Nie wspomnę już o tym,
jak bardzo samej wymyślonej przez autorkę historii brak polotu. Zwyczajową
metodą Harris na brak interesującej akcji w swoich książkach jest seks. I tym
razem pisarka sięgnęła po śmiałe sceny miłosne, by zamaskować fakt, że jej
opowiadanie jest nudne i bez treści. Podobną sztampowością wykazał się Stirling. Za to niesamowitym pisarzem jest
Lansdale, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam (a szkoda!). Stworzył rewelacyjne opowiadanie
z niezwykłym klimatem rodem z bluesowych, zadymionych knajp lat 30. Opowiadanie
Lansdale napisane jest w najlepszym stylu – bardzo sugestywne, a najsolidniejszą
fabułę stworzył Simon Green. Oczywiście jest także Patricia Briggs, której
wszystkie utwory czytam w ciemno i nigdy się nie zawodzę. Są też zaskoczenia,
jak na przykład Carrie Voughn, którą do tej pory uważałam za przeciętną
pisareczkę romansów paranormalnych. Może i jej opowiadanie nie jest wybitne,
ale całkiem wciągające i logiczne. A reszta? Reszta jest po prostu przeciętna.
Nie najgorsza, ale bez tego „czegoś. Ich wielkość oscyluje wokół 50 stron i
napisać coś tak krótkiego, i jednocześnie oczarować czytelnika, to wyzwanie .
Jednak wierzę bezgranicznie, że prawdziwie dobry pisarz podobała zadaniu. W tej
antologii jak na dłoni widać, kto jest PISARZEM (pisownia nieprzypadkowa) , a
kto tylko uzurpuje sobie ten tytuł.
Pod względem estetycznym „Chodząc nędznymi ulicami”
jest wymuskana do kwadratu. Potężna księga jest przepięknie wydana. Zdjęcie na
okładce pasuje do tematyki utworów, dodaje pazura całej oprawie wizualnej, a
twarda oprawa sprawia, że książka jest nie lada gratką dla kolekcjonerów i
miłośników gatunku. Chyba jedyne co mi nie odpowiada to napisane ogromnymi
literami nazwisko Harris.
To normalne, że opowiadania zebrane w jedną książkę
nie prezentują równego poziomu. Z przykrością stwierdzam, że przeważają te
przeciętne, a zaledwie parę mnie zachwyciło. Tak więc reasumując uważam, że
całość jest niesamowicie przeciętna. 5/10
Opowiadań nie lubię, niestety nie sięgnę, Zresztą nawet nie mój gatunek ;) ale okładka super
OdpowiedzUsuń"Bękarcie dziecko powieści detektywistycznej i horroru"? Niezła pionta, jak na wstęp;) Zastanawiam się, zastanawiam i wychodzi mi, że jeszcze nie znam tego gatunku... Nie wiem czy tak średnio oceniony zbiór opowiadań jest najlepszy na rozpoczęcie przygody. Opowiadania - jako gatunek literacki - lubię i doceniam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic z urban fantasy.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie lubię czytać urban fantasy, zatem i tak nie skusiłabym się na tę książkę, tym bardziej, że widzę po twojej recenzji, iż szału wielkiego nie ma.
OdpowiedzUsuńjak opadł szum związany z True Blood, tak Harris zaczęło się nieźle obrywać ;) czytając kolejne recenzje zaczynam się zastawiać, jakim cudem ta kobieta zrobiła taką karierę ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie seria o Sookie jest w ogóle żałosna, ale serial, jak najbardziej, jest udany pastiszem amerykańskiej wsi. Jak zrobiła karierę? Jak każda pisarka jej typu. Duuużo seksu i na pewno nadal ma wielu zwolenników :-)
UsuńNie lubię przeciętnych książek, choć uwielbiam opowiadania. Te niestety mnie nie zainteresowały, a i urban fantasty jakoś do mnie nie przemawia :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za opowiadaniami, więc raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu ciekawiła mnie ta książka, lecz teraz nie jestem pewna czy by mi się jednak spodobała.
OdpowiedzUsuńTen zbiór już czeka u mnie na swoją kolej. I dobrze było wcześniej przeczytać kilka krytycznych uwag;)
OdpowiedzUsuńPół roku po lekturze nie pamiętam zarysu ŻADNEGO z zamieszczonych w tej antologii opowiadań. Zerkając wstecz na swoją recenzję, widzę, że dałem jej 6/10, dzisiaj bym podzieli to przez dwa. Słaby zbiór.
OdpowiedzUsuńNiestety całość wypada zbyt przeciętnie, żebym miała ochotę na lekturę :)
OdpowiedzUsuńMam dziwny sentyment do książek Harris. Może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńRaczej spasuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To raczej nie jest książka dla mnie, chyba odpuszczę.
OdpowiedzUsuńCzytałam. Źle nie było ale powalająco też nie. Tak jak i Ty uważam opowiadanie Harris za najsłabsze. Chyba jeszcze jakieś było ale nie pamiętam... nie pamiętam też tych najlepszych... a to o czymś świadczy...
OdpowiedzUsuńnie lubię opowiadać, bo za szybko się kończą :<
OdpowiedzUsuńUrban fantasy? Tego gatunku jeszcze nie próbowałam, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńCoraz rzadziej sięgam po zbiory opowiadań - nie przepadam za krótkimi formami i z reguły zbyt wiele elementów antologii po prostu mi się nie podoba. Ta książka kusiła mnie jakiś czas temu, ale potem sobie odpuściłam.
OdpowiedzUsuń