Recenzja tomu pierwszego.
Tłumaczenie: Bożena Topolska
Tytuł oryginału: Multiversum
Seria/cykl wydawniczy: Wszechświaty tom 2
Data wydania: 20 sierpnia 2013
Liczba stron: 272
Drugie
tomy trylogii okazują się zazwyczaj gorsze od poprzednich.
Oczywiście nie chciałabym generalizować, ale jest to niepisana
zasada, która, niestety, sprawdza się w przypadku „Wieloświatów”.
Mam jednak nadzieję, że w ostatniej części serii Leonardo
Patrignani da pełny popis swoich umiejętności.
Po
tym jak asteroida uderzyła w Ziemię i nastąpił koniec świata,
przetrwała tylko trójka podróżników pomiędzy wieloświatami.
Przebywają w Pamięci, czyli w zbiorze wspomnień, gdzie bez końca
można przeżywać swoje doświadczenia. Starają się odnaleźć
drogę ucieczki z tej mentalnej pułapki i wrócić do domu. Tylko
jak teraz będzie wyglądało ich miejsce życia? W rzeczywistym
świecie minęły tysiące lat, a na zniszczonej Ziemi rozpoczęła
się nowa era, a wraz z nią powstała kolejna cywilizacja, rządzona
przez tajemniczą partię, która zapewnia ludziom szczęście i
radość. Społeczeństwo egzystuje w sztucznym świecie dobrobytu.
Autor
rozwinął koncepcję wieloświatów. Zapoznał mnie z prawidłami
rządzącymi uniwersum stworzonym przez Patrignaniego i tym, jak
poruszać się między rzeczywistościami. Pomysł na fabułę ciągle
uważam za fascynujący i jedyny w swoim rodzaju. Podziwiam tak
wielką kreatywność pisarza. Ma wystarczające umiejętności, by
zaprezentować mi swoją wizję jasno, spójnie i klarownie. Ponadto
w tej części wiele wydarzeń, które wcześniej wydawały się
nielogiczne i bezcelowe, nabiera szczególnego znaczenia, co świadczy
o tym, jak bardzo przemyślany jest każdy element fabuły. Sama
intryga znajduje się gdzieś w tle, a autor jeszcze więcej czasu
poświęca rozważaniom na temat natury wieloświatów niż w
poprzednim tomie. O ile w pierwszej części takie wprowadzenie było
interesujące, to w tej czytanie tylko o prawidłach
rządzącychimaginarium zrobiło się nudne. Dlatego też
nie rozumiem celu jego powstania. Według mnie pisarz powinien
dokonać kompresji treści zawartych w tej powieści i podzielić na
dwie pozostałe. Tym bardziej, że książki z serii „Wieloświaty”
nie są olbrzymami pod względem liczby stron. Widzę, że Leonardo
Patrignani stara się dozować napięcie, a jednocześnie odmierzać
informacje małymi miarkami, szkoda tylko, że wprawił mnie również
w irytację powodowaną niewiedzą.
Bohaterowie
nie zmienili się od pierwszej części. Wciąż największą
sympatią darzę Marca. Bardzo ucieszyłam się, że w
„Wszechświatach. Pamięci” mocniej zaakcentowano jego obecność
i nadano mu ważniejszą rolę. Zaś Jenny okazała się wyjątkowo
irytującą dziewczyną. Potrafiła tylko narzekać i obrażać się,
gdy ktoś nie zgadzał się z jej idiotycznym postępowaniem.
Najgorzej traktowała Alexa, który był nią odurzony jak
narkotykiem, co niejako mnie dziwi, ponieważ praktycznie jej nie
zna. Czasem ich wzajemne uczucie podkreślano aż do przesady, ale
rzeczywiście romantyzm tej relacji wzruszał i przejmował ciepłem.
Język
niewiele się zmienił. Analityczne opisy świata przedstawionego są
płynne i ładnie napisane. Tak jak sądziłam, to najlepszy aspekt
trylogii. Nie mam im nic do zarzucenia, w przeciwieństwie do
dialogów, które trąciły nienaturalnością. Postacie w książce
„Wszechświaty. Pamięć” wyrażały się jak cyborgi. Co do
samego stylu to podobało mi się to, że choć pisarz używał wielu
trudnych słów niezrozumiałych dla laika w dziedzinie fizyki,
którym jestem, to jednak po chwili tłumaczył ich znaczenie. Co
najważniejsze, gdy definicje były wymieniane w tekście, nie
brzmiało to sztucznie ani teatralnie, tylko ładnie komponowało się
z treścią. Powieść przez te obszerne opisy stała się męcząca
i obfitująca w dłużyzny. Wynika to z faktu, że książka
dokładnie charakteryzuje świat przedstawiony w trylogii, o wiele
skrupulatniej niż w pierwszym tomie. Gdy Patrignani opisuje nowe
miejsce to opowiada o nim od A do Z. W teorii to dobrze, ale w
praktyce, gdy czytam po raz enty o zawartości nic nieznaczącej dla
treści lodówki, staje się to irytujące. Oczywiście zwrócę
autorowi honor, jeśli okaże się, że informacja o tym, iż w
chłodziarce znajduje się „woda o pojemności 35 ml” ma swoje
uzasadnienie fabularne.
Akcja
rozwijała się powolnie i mało dynamicznie. Większość powieści
skupia się na koncepcjach wywodzących się z fizyki kwantowej. Brak
wątków pobocznych jeszcze bardziej spowalnia akcję. To
spowodowało, że moja uwaga często ulatywała w przestrzeń i
trudno było mi się skupić na tekście.
Książka
jest pięknie wydana na wytrzymałym papierze, zaś oprawę zrobiono
z grubej tektury. Okładka tej części oszałamia. Niesamowicie mi
się podoba! Użyto sporej czcionki ułatwiającej czytanie.
„Wszechświaty.
Pamięć” wyjaśnia wiele kwestii, jednak gdyby usunąć nieistotne
opisy to zostałby fragment, który bez problemu można by dołączyć
do pozostałych części. Widać, że autorowi nie brak pomysłów na
futurystyczny świat, dlatego mimo wszystko nadal czekam na ostatni
tom.
czytam tak o tej serii na różnych blogach, że średnia, ale i tak chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszego tomu, ale swego czasu baardzo chciałam to zrobić. Recenzje jednak są bardzo zróżnicowane i myślę po prostu, że ten cykl jest najzwyczajniej w świecie przeciętny...
OdpowiedzUsuńPiszesz, że większość powieści skupia się na koncepcjach wywodzących się z fizyki kwantowej. To dla mnie prawdziwa ''czarna magia'', dlatego nie skuszę się na tę pozycję, bo jestem niemal przekonana, że będę miała trudności z odnalezieniem się w fabule.
OdpowiedzUsuńJesteś chyba pierwszą osobą, która ocenia Wszechświaty na chłodno i bez ogromnych zachwytów. Ta recenzja napełniła mnie obawą, że książka, którą pragnę mieć może nie spełnić moich ogromnych oczekiwań. Wygląda na to, że naszpikowanie fabuły szczegółami (czego np zabrakło mi w Mrocznych umysłach) tym razem nie wyszło powieści na dobre ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Angelika
Co do książki i cyklu - nie mam pojęcia. Ogólnie nie za bardzo jest w moim klimacie :( Dodatkowo, ta powolna akcja - nie lubię :(
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że historia dla czytelnika jest przyprawiona irytacją, chociaż nawet pomimo tego, mam ochotę na pierwszy tom, by się przekonać na własnej skórze o twórczości autora
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to pierwszy tom podobał mi się znacznie bardziej. Sama do końca nie umiem określić dlaczego :P
OdpowiedzUsuńZ chęcią skuszę się na tom pierwszy :)
OdpowiedzUsuńMiałam w planach tę serię, ale ostatnio za dużo serii fantasy zaczęłam, więc chyba najpierw muszę je pokończyć ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
Szkoda, że akcja mało dynamiczna, jeszcze pierwszy tom kiedyś może przeczytam, ale drugi raczej nie.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie...
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy odnalazłabym się w tej futurystycznej rzeczywistości. :)
OdpowiedzUsuńBardzo kusząca książka
OdpowiedzUsuńOdwiedzajcie mój blog ;)
Z pełną premedytacją olewam tę serię. :) Wydaje mi się, że jest o wiele więcej ciekawszych książek o tej tematyce.
OdpowiedzUsuńMiałam w rękach w bibliotece pierwszą część i żałuję, że jednak nie wzięłam. Możee jeszcze nadarzy się okazja, bo zapowiada się intrygująco :)
OdpowiedzUsuńA nawet miałam zerknąć, co takiego ten autor napisał, bo go na targach książki widziałam i jakieś takie pozytywne wrażenie na mnie zrobił. Może w końcu przeczytam coś jego autorstwa ;). Pierwszy tom brzmi całkiem zachęcająco. Może ostatni też będzie lepszy?
OdpowiedzUsuń