Tłumaczenie: Krystyna Sławińska
Wydawnictwo: MUZA
Liczba stron: 272
„Piękno jest jej obsesją. Piękno
jest jej pocieszeniem.”
Z perspektywy Polki, która nigdy nie była w kraju azjatyckim,
Chiny są bardzo odległe i wręcz nierealne. Czasem posłyszę o tamtym miejscu
jakąś plotkę bądź pogłoskę, jednak nic poza tym. Z tą niezwykłą kulturą
zaznajomiona jestem bardzo powierzchownie, jeśli w ogóle mogę stwierdzić, że ją
znam. Różnice kulturowe zadziwiają, a jednocześnie intrygują. Właśnie dlatego
sięgnęłam po tę książkę. Do tej pory jedynym azjatyckim autorem, z którym się
zapoznałam był Murakami. Oczarował mnie. Delikatnymi słowami przeniósł w inną
rzeczywistość. Teraz widzę, że to charakterystyczne dla autorów pochodzących z
Dalekiego Wschodu.
„To szczęście przysparza jej tyle bólu”
Akcja prowadzona jest z dwóch perspektyw (czyżby i to było
typowe dla pisarzy? Murakami podobnie prowadził narrację). W następujących
naprzemiennie rozdziałach poznajemy dwójkę bohaterów – młodą Chinkę, żyjącą w
roku 400, pochodzącą z arystokratycznego rodu, porwaną i poślubiona przez wojownika
Liu. Pierwsze spotkanie z nią następuję w powozie, gdy rodzi porywaczowi
dziecko. Z każdym kolejnym poświęcony jej rozdziałem poznajemy historię jej
życia. Jak to towarzyszyła swojemu mężowi w trudach wojennych, jak to samotnie
czekała na jego powroty, zmagała się z odosobnieniem, odtrąceniem przez
rodzinę. Poznajemy tę kobietę, uparcie trwającą przy człowieku, który nie miał
uczuć, dla którego i żona i dzieci były środkiem do osiągnięcia celu. Młoda
Matka patrzyła i pokornie akceptowała wybujałe ambicje męża, które koniec
końców sprowadziły nie ich rodzinę nieszczęście.
„Wędruję po ziemi w pogoni za księżycem. Szepczę z lasem.
Istnieję w śnie ptaków, w oddechu drapieżników, które polują.”
Po rozdziałach opisujących Młodą Matkę, następowała opowieść
o Shen Fengu, żyjącym w roku 581. Jest to młody, ubogi lutnik wyrabiający
cytry. To wyciszony młodzieniec, lubiący samotność. Jego przyjaciel potrzebuje
pieniędzy, dlatego też Shen Feng
dokonuje z nim haniebnego czynu. Bezcześci grób cesarzowej Chin z dynastii
Song. Kradnie pokrywę jej grobowca, z której ma zamiar stworzyć cytrę. W tym
momencie losy Młodej Matki i lutnika, mimo że żyli w kompletnie różnych
czasach, splotą się.
„Ona istnieje. Istnieje wyłącznie dla niego.”
Z książki bije ogromny smutek. Autorka dzięki naprzemiennie
prowadzonej narracji w łatwy sposób skontrastowała życie chińskiej arystokracji
i ubogiego chłopstwa. Co najdziwniejsze i najbardziej znamienne – obie te grupy
były nieszczęśliwe. Młoda Matka, mimo otaczającego ją przepychu, bogactwa i
ogólnego dobrobytu cierpi na samotność i izolację. Shen Feng jest równie
samotny, pragnie kobiety, która zaopiekuje się nim. Jednak godzi się ze swoim
losem i nie wymaga od życia więcej niż wie, że może dostać. Cieszy się przyrodą,
rozkoszuje muzyką. Mąż Młodej Matki prezentuje inną postawę - wciąż pragnie
więcej i więcej. Gdy osiąga właściwie wszystko o czym może marzyć umiera z
braku nowych wyzwań.
„Cytra nie jest instrumentem muzycznym. To dar niebios.”
Autorka pokusiła się o dokładne zobrazowanie historii Chin z
tamtego okresu. Zrobiła to w sposób dość gruntowny, jednak jestem laikiem w tej
kwestii. Historia zgrabnie przeplatała się z czarownymi opisami przyrody, w
sposób bardzo naturalny. I właśnie doszliśmy do sprawy, która stanowi siłę tej
ksiązki. Jest to język, który jest absolutnie cudowny! Właśnie za tę subtelną
poetykę cenię autorów azjatyckich. W długich, plastycznych opisach, tkwi cały
urok tej książki. Akcja toczy się powoli i spokojnie. Płynie wraz z nurtem
rzeki Jangcy. Mnie całkowicie pochłonęła ta wielowątkowa powieść. Czytałam może
nie z zapartym tchem, gdyż nie jest to tego typu książka, jednak z ciekawością.
Byłam pochłonięta, a długie opisy przyrody wciągnęły mnie w świat starożytnych
Chin. Uważam, że warto było przeczytać dla samych malowniczych krajobrazów i nawet
gdyby fabuła byłaby nieudana, to chłonęłabym poetycki, delikatny i
wysublimowany język, przypominający mi kwiaty wiśni. Jeżeli zbyt mocno dotknie
się tych słów, to wszystkie płatki opadną. Trzeba się z nimi obchodzić
delikatnie, jak z kwiatami. Przyznaję, że w „Nagiej cytrze” nie odnajdziemy
zbyt wielu dialogów. Książka składa się głównie z opisów przyrody i
nastrojowych przemyśleń bohaterów. Dlatego polecam tę powieść osobom, które
lubują się w wolno płynącej akcji. Nie spotkacie tu zwrotów akcji, ale polecam
dostrzec tę wyjątkową liryczną ulotność słów.
„Nieskończony jest nasz świat. Nieskończone są dźwięki
cytry.”
Ta magiczna opowieść uwiodła mnie subtelnymi dźwiękami
cytry, unoszącymi się nad kartkami tej książki. Owy instrument idealnie
wpasował się w treść książki, gdyż był podobnie dostojny jak język i treść powieści.
„Śmierć rozdziela ludzi, lecz myśl o śmierci ich zbliża i
zaciera wszelkie różnice.”
Polecam wszystkim lubiącym harmonijny i czarowny język. Jak
również osobom interesujących się kulturą Dalekiego Wschodu, ponieważ autorka
pozwala nam zapoznać się nie tylko z historią Chin, ale także z legendami tego
kraju, podaniami, doskonale opisana jest specyfika kultury chińskiej, zwyczaje
i tradycja. „Naga cytra” wymaga od nas wyciszonego umysłu. Nie będziemy
potrafili przyswoić tej książki z rozbieganymi myślami tłukącymi się na granicy
świadomości.
„Próbując objąć noc, las drży i mruczy z niecierpliwością”
Reasumując: polecam 9/10
Po "Obfitych piersiach, pełnych biodrach" Mo Yana postanowiłam bliżej przyjrzeć się literaturze chińskiej. I jestem oczarowana :) Niedawno czytałam "Cztery życia wierzby" Shan Sa. Jest w niej coś niezwykłego, ale z miłą chęcią sięgnę po "Nagą cytrę", która z tego co widzę powinna być o wiele lepsza :)
OdpowiedzUsuńZnam osobę, która pasjonuje się kulturą chińską. Ja do nich nie należę, więc raczej nie zajrzę. Ale książkę polecę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale nie miałam jeszcze okazji czytać. Wprawdzie o kulturze Dalekiego Wschodu wolę dowiadywać się z ekranów telewizora, ale mimo wszytko chętnie tym razem zrobię wyjątek i przeczytam ,,Nagą cytrę''.
OdpowiedzUsuńJeśli się trafi, będę pamiętał, że warto. Poza tym to najbardziej przyszłościowy krąg kulturowy (po Indiach), więc warto się czegoś nowego dowiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać książki o Chinach lub Japonii. Muszę poszukać
OdpowiedzUsuńKultura Dalekiego Wschodzi ostatnio stała mi się dosc znana i posuzkuje wszystkieco co z nia zwiazane. Chetnie zapoznam sie z tą pozycja.
OdpowiedzUsuńObserwuje.
Ostatnio kilkukrotnie za pomocą książek przenosiłem się do krajów dalekiego wschodu, szczególnie właśnie Chin i Japonii. Może nie tyle z własnej woli, co ze względu na studia, ale jakoś tak historia, kultura tych krajów przypadła mi do gustu. Więc w sumie czemu by nie sięgnąć po kolejne?:)
OdpowiedzUsuńCo prawda tymi rejonami świata się średnio interesuję, ale wychodzę z założenia, że wszystkiego trzeba spróbować, również literacko, więc nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że i Tobie ta książka się tak spodobała :) Ja do tej pory bardzo miło wspominam jej lekturę.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona. Z azjatyckich stron znam także tylko Murakamiego. Chętnie to zmienię i poszperam w bibliotece w poszukiwaniu książki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMogę zacząć od tego, ze napisałaś naprawdę świetną recenzję, w której zawarłaś chyba najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy? A do tego opisałaś to tak cudownie, że mam ochotę przeczytać ją drugi raz i trzeci i.. :) Co do samej książki.. Tak naprawdę wcześniej w ogóle o niej nie słyszałam, a nawet okładki nie kojarzę. A szkoda bo widzę, ze to naprawdę wartościowa i piękna a jednocześnie smutna opowieść. Mimo że wolę książki, w których akcja pędzi dynamicznie to od czasu do czasu sięgam po te inne. A ta z pewnością do takich należy. Będę miała ją na uwadze i na pewno poszukam w bibliotekach i mam ogromną nadzieję, że na nią trafię. =)
OdpowiedzUsuńNiestety kultura Dalekiego Wschodu zupełnie mnie nie interesuje. Kilka razy próbowałam przeczytać jakieś pozycje z tej części świata, ale nigdy nie mogłam dobrnąć do końca :)
OdpowiedzUsuńSmutna historia + dokładnie zarysowane tło to rewelacyjne połączenie, a czytanie o Chinach jest rzeczywiście trochę jak odkrywanie innej planety :) Na tamten koniec świata jakoś nigdy mnie nie ciągnęło, ale i tak zapowiada się nieźle :)
OdpowiedzUsuńCassiel mogę tylko podziękować i cieszyć się, że moja opinia Ci się podobała :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Co do książki wprawdzie nie moje klimaty, kultura Chin mnie nie interesuje, ale może kiedyś sięgnę w ramach poszerzenia horyzontów.
OdpowiedzUsuńCzytałam chyba tylko jedną książkę opisującą kulturę Chin. Prawda, są to powieści, które oczarowują tym, że dla nas są prawie całkowicie nierealne. Tamtą książkę (zabij mnie, nie pamiętam tytułu) przeczytałam jednym tchem. Myślę, że z tą byłoby podobnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Bramę niebiańskiego spokoju" tej autorki. Nie wiem,czy sięgnę po inne jej książki. Jeżeli chodzi o powieści o Chinach, wolę jednak twórczość Lisy See.
OdpowiedzUsuńInteresuję się Wschodnią kulturą. Co prawda kładę nacisk na Japonię, ale możliwość dowiedzenia się czegoś o Chinach to także wspaniała zachęta. Rzadko mam styczność z autorami z tego kraju, więc chętnie poznam coś nowego, zwłaszcza, iż o tej książce nawet wcześniej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńMam w planach poznać twórczość autorki :) Bardzo lubię Chiny i ich kulturę w literaturze :)
OdpowiedzUsuńMnie też ta książka bardzo się podobała, jest świetna, zwłaszcza język :) Taka magiczna...
OdpowiedzUsuńInteresuje mnie Daleki Wschód, chętnie przeczytam tę pozycję.
OdpowiedzUsuńWędruję sobie po blogu i znalazłam wiele ciekawych recenzji, chętnie będę zaglądać systematycznie. Pzdrawiam:)