Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Data
wydania: 22 marca
2012
Liczba
stron: 528
„Nie znoszę rozmów, podczas których nie następuje
żadna wymiana myśli czy poglądów o nienawidzę dyskusji, z których nic dobrego
nie wynika.”
Annie to najmłodsza z sióstr Brontë. Póki co jest to
jedyna książka tej autorki, jaką dane mi było przeczytać, ale teraz mogę, z
ręką na sercu, przyznać, że jestem fanką całej familii Brontë.
Do Wildfell Hall wprowadza się tajemnicza kobieta z
dzieckiem. Odcina się od lokalnego towarzystwa i wiedzie samotny żywot w pewnym
oddaleniu od socjety. Ta jej alienacja wzbudza ogromne zainteresowanie. Wszyscy
próbują dociec, kim jest nowa dzierżawczyni Wildfell Hall oraz tego, jaki bagaż
doświadczeń na sobie dźwiga. Bo fakt że posiada mroczną historię jest dla
każdego oczywisty. Szczególnie zainteresowany wyraża młody mężczyzna o imieniu Gilbert.
Odmienność nowo poznanej kobiety pociąga go, a jej niedostępność szarpie struny
jego wrażliwej duszy. Czy kobieta otworzy się przed Gilbertem.
Książka ogromnie mi się podobała! Akcja od początku
mnie wciągnęła. Chciałam jak najprędzej odkryć tajemnice damy z dzieckiem.
Dlaczego jest sama? Gdzie jej mąż lub kochanek? Dlaczego odcina się od ludzi?
Te wszystkie pytania nurtowały mnie od pierwszych stron, dlatego też czytałam w
niewiarygodnym tempie. Fabuła była nie tylko ciekawa, ale też logiczne skonstruowana
mimo zmienności narratora.
Kreacje postaci są wyśmienite. Anne, podobnie jak
jej siostry, posiada talent w analizie ludzkich charakterów. Dzięki temu
stworzyła cały wachlarz różnorodnych bohaterów, którzy byli niesamowicie realni,
w swojej niejednolitości. Powściągliwość głównej bohaterki budziła we mnie
ciekawość. Im lepiej ją poznawałam, tym bardziej zrozumiałe stawały się dla
mnie jej zachowania. Nie jest postacią jednowymiarową. Nie da się opisać w
kilku zdaniach bogactwa jej charakteru. Podkreślę jeszcze pewną postać, która
wzbudziła we mnie skrajne emocje, co jest jak najbardziej wskazane w książkach
mianowicie pan Huntingdon. Obserwowałam jego przemianę wewnętrzną, która od
początku była nieunikniona. Takich emocji nie wzbudził we mnie Gilbert.
Dostrzegam u niego zalążki niezwykłości i nadprogramowej wrażliwości, ale to są
dopiero zaczątki. Charlotte i Emily przyzwyczaiły mnie do mężczyzn wyjątkowych
i wybijających się ponad przeciętność. Mówię oczywiście o intelektualnej nieprzeciętności.
Anne poszła inną drogą.
„I kiedy widzę, że cała rasa ludzka (z kilkoma
rzadkimi wyjątkami), idąc ścieżką życia potyka się, wpada w każdą możliwą
pułapkę i łamie sobie kończyny na każdej przeszkodzie stojącej na drodze, czyż
nie powinnam użyć wszystkich dostępnych mi środków, by zapewnić dziecku gładszą
bezpieczniejszą drogę?”
Powieść napisana jest przepięknym językiem, który
otwiera przed nami podwoje do umysłowości epoki wiktoriańskiej. W lekki sposób
zanurzamy się w atmosferze ówczesnych czasów. Autorka ukazuje swój kunszt
pisarski szczególnie w sporych objętościowo opisach pomieszczeń, krajobrazu i
przeżyć wewnętrznych. Styl jest po prostu poezją. Pisarka namalowała
czytelnikom przed oczami urzekające widoki Anglii. Piękny język idealnie
skomponował się z intrygującą fabułą, tworząc powieść niezapomnianą.
„Nie mogę żyć sam, bowiem w samotności moja dusza
nie daje mi spokoju.”
„Lokatorka Wildfell hall” porusza podobną
tematykę, co dzieła pozostałych sióstr, a mówię tu o niskiej pozycji społecznej
kobiety w XIX-wiecznej Anglii. Niewiasta należy do małżonka i to on decyduje o
jej życiu. Jeśli zaś uwolni się spod domowego kieratu to zostaje potępiona
przez grono miejscowych matron, ponieważ małżeństwo to instytucja święta.
Mimowolny dreszcz przechodzi po plecach, gdy pomyśli się o tym więzieniu – a
więziło się nie tylko ciało kobiety, ale także jej myśli. Z racji swojej płci
jej poglądy i racje były deprecjonowane.
A teraz coś co wywołało moją delikatną irytację.
Anna Brontë, najbardziej z wszystkich trzech pań, jest moralizatorska. Zarzuca czytelnika cytatami z Biblii i wyniosłymi mowami o
religijnym wydźwięku. Owszem, wszystkie siostry były kobietami religijnymi, ale
Anne chyba popadła w fanatyzm. Jednakowoż wybaczam jej i uznaję to za urok
stylu pisarskiego autorki, a także zrzucam na karb epoki.
„W ich płytkich duszach niema miejsca na wzniosłe
myśli, a ich próżne umysły zadowalają się byle błahostką.”
Za przyjemność przeczytania tej niesamowitej powieści dziękuję:
Świetna recenzja. Zachęca do przeczytania książki. Tym bardziej, że siostry Bronte intrygują.)
OdpowiedzUsuńMój egzemplarz wciąż stoi na półce na przeczytanie takiego tomiszcza trzeba mieć czas. Już się cieszę na lekturę tej powieści.
OdpowiedzUsuńTym razem nie dla mnie. Nie przepadam za klasyką.
OdpowiedzUsuńZdążyłam już zapomnieć o tym tytule w natłoku innych. Mam nadzieję, że mimo sklerozy w końcu ją przeczytam, bo zapowiada się ogromnie ciekawie.
OdpowiedzUsuńA twórczość sióstr, a właściwie jednej, znam tylko ze świetnych "Wichrowych wzgórz".
Mam w planach dzieła sióstr Bronte, może i tą uda mi się przeczytać.
OdpowiedzUsuńOstatnio ktoś mi ją polecał i mimo że to teoretycznie nie moje klimaty, tak np. "Wichrowe wzgórza" siostry tej pani są moją ulubioną powieścią. Więc może i ta przypadnie mi jednak do gustu.
OdpowiedzUsuńTę powieść od dnia premiery wrzuciłam na swoją półkę: chcę w prezencie, ale jak widzę, zmuszona będę kupić ją sobie sama :) Czekam na impuls, by ją nabyć :) Twoja recenzja zachęca i gdyby nie to, że budżet zakupowy już mocno naciągnęłam, pewnie zaczęłabym jej szukać :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, ze dane Co było ją przeczytać. Ja osobiście bardzo lubię klasykę .
OdpowiedzUsuńMeg Sheti, Emily i Annie piszą zupełnie różne książki. Choć czasy te same to zupełnie inna stylistyka i atmosfera.
OdpowiedzUsuńMoże bym się skusiła, przekonuje mnie akcja tocząca się w XIX wieku. Rozejrzę się za nią.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Właśnie czytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Świetna recenzja! Zachęciłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę. Zresztą co tu dużo mówić, siostry Bronte wymiatają ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę powieść :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki spod pióra familii Bronte, po Twojej recenzji wiem, że to błąd i muszę to naprawić. Tylko mam obawy czy język mnie nie przerazi i nie sprawi, że będę chciała jak najszybciej odłożyć książkę...
OdpowiedzUsuńCiągle sobie uświadamiam jak wiele książek jeszcze przede mną :) a przyznam, że z siostrami Bronte nie miałam jeszcze okazji się spotkać.
OdpowiedzUsuńo siostrach Bronte czytałam same pozytywne opinie. mam nadzieję, że w końcu zaznajomię się z ich prozą.
OdpowiedzUsuńmam problem z książkami z epoki, bo są dość specyficzne, ale staram się od czasu do czasu katować takimi powieściami, bo to jednak klasyka :D
OdpowiedzUsuńKlasykę bardzo lubię, więc z pewnością przeczytam
OdpowiedzUsuńW moim wypadku to sama przyjemność, nie zaś katowanie :-)
OdpowiedzUsuńAch, bardzo chciałabym tę książkę przeczytać. Każda powieść sióstr Bronte wydawana przez Wydawnictwo MG jest wyjątkowa :) Chyba dzięki tym cudownym okładkom.
OdpowiedzUsuńMyślę, że książka może mi się spodobać. Mam jednak co do niej pewne obawy, więc na razie wstrzymam się z lekturą. Wcześniej czy później jednak z pewnością sięgnę po "Lokatorkę z Wildfeel Hall" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: im-bookworm.blogspot.com
Nie czytałam. A biorąc pod uwagę moje zainteresowanie tego typu literaturą, to duży błąd;)
OdpowiedzUsuńTej książki nie czytałam. Muszę nadrobić załegłości.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, bo raczej nie przepadam za tym gatunkiem. :)
OdpowiedzUsuńLubię twórczość sióstr Bronte. Nie miałam jeszcze okazji czytać "Lokatorki...", ale wszystko przede mną. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście w książkach Anny da się wyczuć tę religijność - ja miałam okazje poznać Agnes Grey, ale tam mnie te religijne wstawki i bogobojna bohaterka nie przeszkadzały, ba! to miało swój urok ;)
OdpowiedzUsuńPo Lokatorkę sięgnę na bank :)
Też jestem fanką twórczości sióstr Bronte (tak samo jak Jane Austen), bardzo lubię XIX wiek w literaturze. Książkę chętnie przeczytam, historia powinna przypaść mi do gustu. :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za tym gatunkiem, ale może kiedyś zmienię zdanie - wtedy z pewnością będę pamiętać o tej pozycji :-)
OdpowiedzUsuńSiostry Bronte omijałam do tej pory szerokim łukiem, ale widzę, że chyba czas to zmienić ;) "Lokatorkę z Wildfell Hall" z pewnością przeczytam, bo zachęca treścią i cudowną okładką. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMi również książka przypadła do gustu, chociaż muszę przyznać, że był taki moment, gdzie strony strasznie mi się dłużyły. Ale po chwili znowu trzeba było błyskawicznie czytać książkę, bo już nie mogłam się doczekać rozwiązania. :D
OdpowiedzUsuń