Tłumaczenie: Anna Bieńkowska
Tytuł
oryginału: Sweet spot
Wydawnictwo: Harlequin Enterprises
Data
wydania: 2010
Liczba
stron: 384
O tym że siostrzane relacje są niesamowicie
skomplikowane dowiedziałam się już ze „Słodkich słówek”. Opowiadała ona o
Claire, która próbowała dotrzeć do dawno niewidzianej siostry bliźniaczki –
Nicole. Udało się, Claire odnalazła nawet miłość i stała się niesamowicie
szczęśliwa. Nicole również zadowolona jest, że odzyskała siostrę. Jednak jej
życie jest jednym wielkim zagmatwaniem. Rozwodzi się z mężem, który zdradził ją
z jej młodszą siostrą. Jednakowoż i dla Nicole w „Słodkiej wolności” powieje
wiatr zmian. Czy najstarsza z rodzeństwa odnajdzie w końcu szczęście?
Muszę się zapytać, bo nie wytrzymam – co te
Amerykanki mają z tymi ciążami? Wszystkie samice są w ciąży – koleżanki, córki,
siostry, psy… Wszyscy! Czemu w tej Ameryce mają takie ciśnienie na rodzenie
dzieci? Ja rozumiem zegar biologiczny bezlitośnie tyka, odmierzając zmarnowane
komórki jajowe, ale w tej części zostało doprowadzone do absurdu. Niestety to
odebrało powieści część realności. Miałam wrażenie nieustannej walki o byt, o
przetrwanie genu…
Pomijając powyższy śmieszny aspekt, książkę czyta
się bardzo dobrze. Akcja jest umiarkowanie prędka, a wydarzenia wciągają i
ciekawią do samego końca. Ani przez chwilę się nie nudziłam, choć wydarzenia
mogą wydawać się przewidywalne. Wątek romantyczny mogę uznać za interesujący. Z
przyjemnością czytałam o życiu uczuciowym Nicole. Miło było patrzeć, jak
odpowiedni mężczyzna leczy kobietę z ran zadanych przez najbliższe jej osoby.
Bohaterowie kreowani przez Susan Mallery nie
stracili nic ze swojej autentyczności. Postacie żyją na kartach tej powieści,
ewoluują, zmieniają się, a to wszystko ma swoje uzasadnienie w fabule. Posiadają
głębie, nie są kukiełkami. Hawk jest ciekawym bohaterem, choć wydawał mi się
niesamowicie podobny do amanta z pierwszej części. Czymś zupełnie nowym były
postacie dzieci i nastolatków. Amy ze „Słodkich słówek” była sprzymierzeńcem
Claire w walce o serce jej taty; nastoletnia Britany wręcz przeciwnie. Przy
okazji czytania tomu o Nicole dowiadujemy się, co słychać u Claire.
Jak zawsze pisarka porusza ważne tematy. Bohaterowie
borykają się z przeróżnymi problemami. Tym razem w delikatny sposób zostałam
zaznajomiona z problemami dzieci w domach dziecka. Dowiedziałam się także, że
rozpieszczając swoje potomstwo i ustępując mu w każdej sprawie tworzymy małe,
samolubne potwory, które innych mają za nic. Nawet rodziców. Córka Hawka
doprowadzała mnie do szału. Rozumiem, że wiek nastoletni rządzi się swoimi
prawami, ale to co ta dziewczynka wyrabiała, przechodzi wszelkie granice.
Ojciec, chcąc wynagrodzić jej stratę matki, rozpuścił ją jak dziadowski bicz.
Paradoksalnie – dziecko wychowane przez ulicę i patologiczne rodziny zastępcze,
okazało się lepiej wychowane od tego, któremu nieustannie dogadzano.
Naprawdę podoba mi się okładka „Słodkiej wolności”. Rewelacyjnie
prezentuje się na półce i pasuje kolorystycznie do poprzedniej części tej
trylogii. Tym razem dla umilenia czasu spędzonego na lekturze możemy upiec
ciasto wiśniowe, specjalnie według przepisu głównej bohaterki.
Język tekstu się nie zmienił. Wciąż jest bardzo
prosto, płynnie i naturalnie. Autora posługuje się lekkim stylem. Przy jego
pomocy stworzyła ciepłą powieść o miłości i rodzinnych relacjach. Nawet gdy
pisarka opowiada o sprawach ważnych to robi to w delikatny sposób i daje nadzieję,
że wystarczy odrobina dobrych chęci, by naprawić zły świat. Z niecierpliwością
wyczekiwać będę tomu o najmłodszej siostrze, która nieustannie sprawia
problemy.
Za możliwość przeczytania dziękuję Pani Monice:
Może się skuszę, muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńhttp://in-corner-with-book.blogspot.com
hahah. Teraz jest moda na zachodzenie w ciąże, nie wiedziałaś? ;p A tak poważnie, to nie słyszałam o tej trylogii. Muszę rozglądnąć się za pierwszym tomem.
OdpowiedzUsuńHahaha, całe szczęście mnie ominęła moda na ciążę :-D Dla mnie to już jest doprowadzone do absurdu. Nie jest konieczne czytać książek chronologicznie, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj nie moja bajka
OdpowiedzUsuńZ chęcią zabiorę się kiedyś za tę trylogię.
OdpowiedzUsuńJestem właśnie po lekturze tego czytadła. Lektura sprawiła mi świetną rozrywkę.
OdpowiedzUsuńNie znam tej trylogii, ale jakoś wyjątkowo mnie nie zaciekawiła. Też zauważyłam, że niemal wszystkie Amerykanki mają ciśnienie na rodzenie dzieci. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale podobnie jak ty, uważam to za absurdalne.
OdpowiedzUsuńOj chyba raczej nie w moim guście :)
OdpowiedzUsuńTym razem spasuję, po prostu nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńO książce słyszałam. Chętnie przeczytam powieść :)
OdpowiedzUsuńMoje klimaty, książek tej autorki jeszcze nie czytałam
OdpowiedzUsuńMoja babcia czyta właśnie ''słodkie słówka'' niestety ja nawet w wakacje gustuję w innej literaturze. Na osłodę dodam że masz piękny wystrój bloga zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPobudziłaś moją ciekawość, bo o tej trylogii nie słyszałam, ale jeśli tylko nadarzy się okazja to bardzo chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Lubię takie historie o siostrzanych relacjach - chętnie więc sięgnę po tę opowieść ;)
OdpowiedzUsuńA mi się wydaje, że język powieści troszkę stracił. Był mniej dopracowany. Ale może to wina osoby tłumaczącej tekst. No i zbyt wiele problemów rzuconych do jednego worka. Niemniej, cała seria jest dość ciekawa. Czekam na tom 3, o Jessie, ale w nowej szacie, bo ta seria widnieje w starszej wersji od dawna. :)
OdpowiedzUsuńsama nie wie, chyba na razie sobie odpuszcze. Moze kiedys.
OdpowiedzUsuńOkładka jest świetna, z resztą wszystkie o tej tematyce z tego wydawnictwa mają miłe dla oka pastelowe kolory.
OdpowiedzUsuńZ tą ciążą też to kiedyś zauważyłam, pisarze z innych stron świata jakoś rzadziej się na nich skupiają w aż tak widoczny sposób. Ale że o relacjach siostrzanych nie wiem nic z praktyki, fajnie jest czasem poczytać coś podobnego... ale dla mnie najpierw część pierwsza :)