Wydawnictwo: Czarna Owca
Data
wydania: 5 czerwca
2013
Liczba
stron: 288
Ta książka porusza bardzo aktualną tematykę. Ale zastanawiam
się, czy Pani Izabela Jung rzeczywiście miała na celu wpisać się w światowy
dyskurs na temat Islamu. Strony, obrazki i teksty, przeciw islamizacji Europy,
powstają jak grzyby po deszczu. Kolejnym ważnym zagadnieniem poruszanym w powieści
jest sytuacja ludzi żyjących w Czeczenii. Pisarka przybliżyła ten problem, w
sposób jasny i sprawiła, że zaczęłam Czeczenom współczuć. Pewne ich desperackie
i niekiedy nielogiczne kroki są krzykiem rozpaczy.
„Kochałam, znaczy wybaczałam, zgadzałam się, mimo że się nie
zgadzałam, czekałam, mimo że za cholerę nie chciałam już czekać, wierzyłam,
pragnęłam, miałam wielką pierdoloną nadzieję. Myślałam o nim bezustannie...”
Ewa, tytułowa chuliganka, to osoba z uporządkowanym życiem. Energiczna
matka, żona, spełniona zawodowo kobieta. Ziściły się jej wszystkie sny i
marzenia. Owszem, przechodzi małżeński kryzys, ale zdarzają się one w
najlepszych związkach. Główna bohaterka remontuje dom, dlatego zatrudnia
uchodźców z Czeczeni. Dostrzega wśród
nich Zeliema - przystojnego, dziesięć lat młodszego od niej Muzułmanina. Z
jednej strony wrażliwego, empatycznego i ambitnego, a z drugiej wierzącego,
głęboko osadzonego w swojej patriarchalnej kulturze, otoczonego murem obojętności.
Mimo różnic dzielących tę parę, wybucha między nimi pożądanie. Jak skończy się
ten ekscytujący romans? Co może wyniknąć ze zderzenia kultur? Czy miłość
rzeczywiście pokonuje wszystkie przeszkody?
Teoretycznie w fabule nie ma nic intrygującego. Ot, znudzona
perfekcyjnym życiem kobieta wdaje się w romans z egzotycznym przystojniakiem.
Autorka tchnęła w tę powieść jednak mnóstwo niebanalności. Siłą książki jest
to, że porusza problemy, które spotykamy na każdym kroku. Taka Ewa żyje wśród
nas. Powinna być zadowolona. Ma wszystko to, czego każdy powinien pragnąć. A
jednak czegoś jej brak. Warstwa obyczajowa została świetnie naszkicowana. Od
razu widać, że Izabela Jung jest psychologiem, bo największą uwagę poświęciła
człowiekowi. Pisarka wie, że poczucie bezpieczeństwa i dobrobyt materialny nie
jest gwarancją szczęścia i spokoju wewnętrznego. Kolejny poruszany problem to
zderzenie się kultur. Świat robi się coraz bardziej multikulti i na każdym
kroku spotykamy się z ludźmi z innych kręgów kulturowych. Nie wszyscy sobie z
tym radzą. Pogłębiają się różnice, zamiast zniknąć, w trakcie obcowania ze
sobą. „Chuliganka” tym głębokim realizmem i dotykaniem rzeczywistych problemów,
różni się od innych powieści tego typu.
Postacie są doskonale wykreowane. Naturalnie autorka skupiła
się na bohaterce tytułowej. Ma ona mentalność chuliganki. To dziecko uwięzione
w okowach codziennego kieratu. To dzika chuliganka, które chce żyć, istnieć,
czuć i śpiewać. Ewa to dziecko, dlatego zakochuje się jak dziecko. Ale przy tym
wszystkim ma świadomość siebie i stara się, trzymać ster życia w swoich rękach.
Jest to postać niejednoznaczna. Mam wobec niej mieszane uczucia, bo Ewa to
naprawdę dziecko, a dzieci to samolubne stworzenia. Jeśli czegoś pragną, to
działają, by to dostać za wszelką cenę. Z jednej strony nie potrafię, nie
potępić jej za infantylizm, brak dumy, nieumiejętność przyjęcia „nie” do
wiadomości, a z drugiej strony podziwiam odwagę, w byciu właśnie takim
dzieciakiem. Mówi głośno, że stateczna, spokojna miłość, taka dojrzała i
wychwalana przez wszystkich to dla niej za mało. Ona chce płonąć, jarzyć się od
emocji i doświadczać. Nie zważa na potępienie społeczne. Doskonale zdaje sobie
sprawę, że w jej wieku „nie wypada” zakochiwać się na zabój. Że to
nieeleganckie szaleć za mężczyzną. Ale
niczym dziecko nieświadome norm społecznych, robi, co chce. Powiem tylko, że jakkolwiek by nie oceniać
głównej bohaterki nie pozostawia ona czytelnika obojętnym. Zeliema trzeba
poznać samodzielnie. Nie da się oddać krótkimi słowami złożoności tej postaci. Na
kształtowanie jego osobowości wpłynęło tak wiele czynników, że krótka relacja
nt. jego charakteru zbytnio go uprości.
Chciałam skrytykować nieobecność męża głównej bohaterki.
Romans toczy się w najlepsze, a on stoi gdzieś tam z boku rzadko wspominany.
Miałam to skrytykować, bo przecież kryzys przechodzą obie strony, ale
zrozumiałam, po wysłuchaniu powodowań pisarki, że to był celowy zabieg,
podkreślający bezbrzeżną samotność Ewy. Mąż jest w tle. Nigdy obok niej. Nie
dzieli z nią życia. Kobieta skazana jest tylko na siebie.
Język powieści nie do końca przypadł mi do gustu. Styl dość
przeciętny, nic specjalnego, lekko niedoświadczony. Momentami zbytnio
przesłodzony – zbyt wiele kochanie i misiaczków na metr kwadratowy, a w innych
momentach pisarka wulgaryzowała bez potrzeby.
„Chuliganka” to powieść wzbudzająca naprawdę wiele emocji,
dzięki żywym i autentycznym bohaterom. Wydają się tacy realistyczni, a
wydarzenia w powieści przesycone namiętnością, graniczącą z szaleństwem. Niestety mimo tej intensywności przeżyć
ukazanej w książce, zdarzały się momenty dłużyzny, jednak w ogólnym rozrachunku
było ich niewiele i namiętność unosząca się nad stronami „Chuliganki” przeważa.