Wydawnictwo: Otwarte
Data
wydania: 4 lutego
2014
Liczba
stron: 264
Justyna Kowalczyk prędko stała się narodowym
skarbem, niczym niegdyś Adam Małysz. To góralka, która jako druga kobieta w
historii biegów narciarskich, zdobyła puchar świata trzy razy z rzędu. Fani
cenią ją za bezkompromisowość i za cięty język. Na każdą przeciwność losu
reaguje swoim słynnym, szerokim uśmiechem. Nie trzeba być fanem sportów
zimowych, by znać i lubić Królową Śniegu.
Bogdan Chruścicki to dla osoby w moim wieku,
człowiek odwieczny. Od zawsze komentuje on zawody sportowe w Polskim Radiu.
Karierę dziennikarską rozpoczął w Polskiej Agencji Prasowej. Od pierwszej
linijki publikacji słychać, że jest ogromnym fanem.
Justyna Kowalczyk urodziła się w 19 stycznia 1983 rok w Limanowej. Doskonale
się uczyła, została laureatką w olimpiadzie polonistycznej. Rodzice pragnęli,
by została prawnikiem, ale Królowa Śniegu miała własny plan na życie. Jej los
jako narciarki biegowej przypieczętowało spotkanie Alexandra Wierietielnego.
Muszę przyznać, że Pan Chruścicki to człowiek z
pasją i słychać to w każdym słowie. Z wielką radością i ze znawstwem opowiada
nie tylko o losach Justyny Kowalczyk, ale i o historii igrzysk olimpijskich i o
rozwoju narciarstwa biegowego w Polsce.
Szkicując tło historyczne, jednocześnie najwięcej uwagi poświęca najwięcej
uwagi multimedalistce – jej drodze do miejsca w którym znajduje się aktualnie.
Ta publikacja wydawała się mi niezwykle osobista i
jest swoistym hołdem złożonym Królowej Śniegu. To cudowne spojrzeć na nią z tej
nowej perspektywy, choćby i była nieobiektywna, to jednak ja osobiście poczułam
ten czysty zachwyt nad osiągnięciami Kowalczyk. Nie śledząc uważnie kariery
Justyny, większość informacji kojarzyłam z programów informacyjnych, a także z
profilu na facebooku, gdzie utrzymuje ona stały kontakt z fanami.
Styl tekstu jest typowo pamiętnikarski. Ma swój
urok, szczególnie dla fanów sportu, ponieważ czuje się jakby Pan Bogdan
Chruścicki lekko rozmawiał z czytelnikiem w karczmie nad kuflem ulubionego
piwa. Autor książki opisując dane wydarzenia, wyciąga z nich wnioski, ale też
opisuje swoje emocje związane z danym zachowaniem Góralki. Z drugiej strony mam
dojmujące wrażenie „chwilowości” tej książki. Ta publikacja nie jest
przekrojową biografią, tylko chwilowym ekwiwalentem na ten moment, gdy
podniecenie Igrzyskami w Soczi sięga zenitu, a popyt na tego typu książkę
niebywale wzrośnie. Liczę, że kiedyś powstanie świetna biografia, która
przedstawi obszernie życie Justyny Kowalczyk. „Justyna Kowalczyk. Królowa
Śniegu” wydawała mi się bardziej
blogowym pamiętnikiem, bądź też lekkim programem publicystycznym, w
którym Bogdan Chruścicki podzielił się swoimi luźnymi spostrzeżeniami.
Wiernym fanom Justyny Kowalczyk spodobają się z pewnością
zestawienia z osiągnięciami na różnych zawodach. Kobieta wzbudziła we mnie
podziw, gdy spojrzałam na jej wyniki i stopniowe wspinanie się po Pucharu
Świat. W roku 2001 zajęła miejsce 103, w 2002-2003 – 88, a już w 2007 stanęła
na podium.
„Justyna Kowalczyk. Królowa śniegu” została
przepięknie wydana. W twardej okładce ukryte zostały piękne zdjęcia,
fascynujące wykresy i mapki, a także tabele. Jeśli chodzi o zdjęcia to
przedstawione zostało na nich całe życie Góralki – począwszy od zdjęć Kasiny
Wielkiej, poprzez fotografie z jej Komunii Świętej, aż po zdjęcia Justyny
Kowalczyk na podium.
Polecam fanom Justyny Kowalczyk. Osobiście uważam,
że publikacja ta idealnie nadaję się na prezent, gdyż według mnie ma więcej
wartości jako cacko, aniżeli książka o wartości merytorycznej.
7/10