Wydawnictwo: Wydawnictwo Mg
Data wydania:
14 sierpnia 2013
Liczba stron: 608
Powieść autorstwa Charlotte Brontë pokochałam, gdy byłam
dzieckiem. Teraz dzięki wydawnictwu MG, miałam okazję, przeczytać ją ponownie,
jednocześnie stawiając piękne wydanie na półce. Powtórna lektura uświadomiła
mi, że jako dziecko nie myliłam się ani trochę. Podejrzewam, że nie istnieje
czytelnik, który nie słyszałby o pisarkach Brontë. Ja osobiście uwielbiam
większość klasyków literatury. Nie przepadam za Jane Austin (notabene podobnie
jak Charlotte Brontë). Brak jej emocji, życia.
Bohaterowie przez nią tworzeni są pozbawieni życia. Autorka „Dumy i
uprzedzenia” jest po prostu przeciwieństwem Brontë.
Teraz powinnam przybliżyć zarys fabuły, ale poznawanie tej
historii jest tak niesamowitą przyjemnością, że nie chciałabym odbierać Wam
nawet jej odrobiny. Wspomnę tylko, że jak wskazuje tytuł, to autobiografia Jane
Eyre.
Zdania tej recenzji wydają mi się takie ubogie i urwane. Wynika
to z faktu, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej gotyckiej powieści. Opowiada o
miłości, ale nie w sposób banalny i mdły, jak współczesne romanse. „Jane Eyre”
to porywająca powieść o wielu obliczach uczucia. Choć książka obfituje w
rozstania, powroty, zdrady i kłamstwa to robi to w sposób pełen wdzięku i
klasy. Tylko Brontë może opisać miłość pośpieszną i grzeszną w tak dobrym
guście.
Jane Eyre to jedna z silniejszych postaci w literaturze
jakie spotkałam. To jest po prostu ideał i to nie w prostackim stylu Mary Sue.
Główna bohaterka to po prostu silna kobieta, zahartowana w życiowych trudach.
Jestem pod wrażeniem siły jej charakteru i głęboko zakorzenionych zasad
moralnych. Choć zdarzają jej się chwile zwątpienia to ukształtował jej się
stabilny kręgosłup moralny, dzięki czemu wie, co dobre a co złe. Kobieta zdaje
sobie sprawę, że gdyby ugięła się pod presją otoczenia i pod naciskiem uczucia,
to żyłoby się jej lżej, wygodniej, prościej. Przecież w miłości nie może być
grzechu… A jednak. Jane jest nieugięta i za to ją podziwiam! Ale to nie jedyna
cecha za którą ją admiruję. Jane to kobieta niesamowicie niezależna jak na
swoje czasy. Bohaterka tytułowa książki nie potrzebuje protektora. To
feministka w pełnym tego słowa znaczeniu. Walczy o całkowitą suwerenność swojej
osoby. Dopiero gdy ona sama zyska niezależność, a jej ukochany odkupi swoje
winy, będzie mogła oddać się w pełni miłości. To po prostu osoba, która musi
żyć w zgodzie z samą sobą. Tylko tyle i
aż tyle.
Coby nie było tak różowo i cukrowo, to inne postaci nie są
idealne. Autorka książki scharakteryzowała społeczeństwo ówczesnej Anglii.
Prezentuje się to podobnie jak obecnie. Poziom obłudy i hipokryzji plasuje się
na podobnym poziomie.
„Jane Eyre. Autobiografia” składa się z długich, przepięknych
opisów i naturalnie dialogów, stworzonych z mini monologów. To skomplikowane,
ale tak to widzę. Postacie przedstawione w książce, nawet gdy rozmawiają to wymienią
się długimi przemyśleniami na dany temat. To dogłębne analizy sytuacji i
punktów widzenia. Dzięki tym rozległym opisem zbudowany został nie tylko
wyjątkowy nastrój, ale także rewelacyjne portrety psychologiczne postaci.
Styl jest tak zachwycający, że aż wstyd mówić mi o nim, moim
prostym językiem. Mam wrażenie, że każde słowo trywializuje tę powieść i
brutalnie odziera ją z oparów tajemnicy. Jakieś takie niegodne wydaje się
opowiadanie o wydarzeniach, rozgrywających się pośród wrzosowisk. „Jane
Eyre. Autobiografia” to piękna, gotycka powieść o uczuciu, namiętnościach, także
tych niszczących. Pisarka opowiada je z wielkim wyczuciem. Wyrazy uznania i
wielkie podziękowania należą się wydawnictwu MG, za piękną dla oka oprawę.