Oczywistym
dla każdego jest fakt, że atmosferę miasta tworzą, nie tylko budynki i cuda
architektoniczne, ale mieszkańcy wykonujący codzienne czynności. To oni swoim
życiem tworzą klimat miejsca, w którym egzystują. Gdzieś jednak trzeba kupować
chleb, po czymś trzeba się poruszać, coś musi oświetlać nam drogę do pracy i
szkoły.
Za
współczesną Warszawą nie przepadam. Zawsze gdy to mówię, słyszę od miłośników
tego miejsca, że patrzę na nią stereotypowo. Spojrzałam, uznałam że to moloch,
zwieńczony „mało-polską” architekturą Pałacu Kultury i Nauki. Więcej nie mam
ochoty patrzeć. Publikacja Pana Stanisława Milewskiego przekonała mnie, by raz
jeszcze wrócić do Warszawy i popatrzeć na nią z zupełnie odmiennej perspektywy. Biorąc poprawkę na to, że im dalej cofnąć się od współczesności tym lepiej,
miałam nadzieję, że polubię chociaż tę dawną Warszawę. I się udało.
Sam pisarz
mówi, że wstrzelił się w niezapełnioną przez nikogo niszę. To nie jest referat
naukowy, tylko radosna gawęda o dawnych czasach. Bez naukowego zadęcia i
nudnych opisów. Opowiada o budynkach, drogach, ludziach, czyli o elementach
składowych życia codziennego.
http://iskry.com.pl |
Pierwszy
zatytułowany jest „Oblicza ulicy”. Autor pisze w nim o stanie dróg w Warszawie
na przestrzeni wieków. Dowiedziałam się, że piękne damy z miasta stołecznego w
idealnych koafiurach zbierały trenami sukien całe błoto, kurz i fekalia.
Kolejny opowiada o ruchu ulicznym i jego regulacji. Informuje on o przepisach
ruchu drogowego, kiedy wprowadzono sygnalizacje świetlną itp. Poznałam także przepisy prawne, które
obowiązywały osoby starające się o prawo jazdy na pierwsze automobile. Kolejne
rozdziały są naprawdę fascynujące! Trzeci traktuje o pojazdach pojawiających
się na polskich ulicach. Zaś ostatni był najlepszy! Opowiadał o ludziach,
którzy tworzą atmosferę ulicy. Mnie zawsze najbardziej interesował człowiek,
dlatego opowieść o dorożkarzach, prostytutkach, ludziach, którzy włączają lampy
wieczorem, policjanci, sklepikarze… To oni sprawiają, że ulica tętni życiem, a
nie jest tylko drogą, którą zmierza się od punkt A do B.
iskry.com |
Publikacja
została pięknie wydana. Okładka jest twarda, papier ma szlachetną fakturę, a
czcionka wygląda bardzo estetycznie. Wycinki gazet, cytowane prawa i periodyki zostały
zaakcentowane żółtawym tłem. Autentyczne ryciny, szkice, karykatury z
opisywanych epok dodają wiarygodności tej książce. Piękne stroje i stare
samochody naszkicowane szarym ołówkiem są czystą poezją. Wszyta złota
materiałowa zakładka to uroczy dodatek do „Życie uliczne niegdysiejszej
Warszawy”. Przez nieuwagę w książce pojawił się błąd na stronie 15, gdzie to
dowiedziałam się, że w Warszawie w 1904 roku było 227 latarni naftowych, co
jest bzdurą, bo akapit wyżej pisarz podał informacje, że było ich dziesięć razy
tyle. Autor zapewne miał na myśli lampy elektryczne. Korekta winna była to
wyłapać, bo cały akapit traci sens.
iskry.com |
Niestety nie
każda informacja była na równi ciekawa. Przede wszystkim dlatego, że niezbyt
interesowała mnie kostka brukowa na przestrzeni wieków. Całość jest urzekająca,
jednak pojawiają się momenty nudy. Myślę, że sięgnęłam po niewłaściwą książkę
na początek.Po
prostu bardziej niż same ulice interesują mnie ludzie na tychże, a stricte im
poświęcony został mnie ostatni rozdział.
Autor bardzo
skrupulatnie zaprezentował temat. Często odwołuje się do innych źródeł –
wystarczy spojrzeć na obszerną bibliografię. Ale co ważniejsze – na pierwszy
rzut oka widać, że pisarz jest pasjonatem. Ewidentnie cieszy się z tego, co
robi i rozkoszuje się każdą chwilą, w której może pisać o tym, co kocha.
Dowiedziałam
się bardzo wiele ciekawych informacji, przekazanych lekkim, gawędziarskim
językiem. Moja wiedza się poszerzyła, a spojrzenie na Warszawę otworzyło. Polecam
tę książkę prawdziwym fanom miasta stołecznego, którzy pragną wiedzieć
bezwzględnie wszystko. Ta publikacja, choć rewelacyjnie oddaje klimat minionych
epok (aż czuć życie, tętno końskich kopyt, gwar, ruch), to momentami bywa nużąca.