Tytuł: Zbłąkany anioł i krwawe walentynki
Tom:5
Strony: 399
Na przekór wszystkim niepochlebnym opiniom lubię tę serię. Jest przykładem na to, że książkę młodzieżową można napisać dobrze pod względem językowym oraz na to, że nawet z aniołami (których osobiście nie trawię) można stworzyć interesującą i wciągającą fabułę.
Schurley jest w końcu spokojna i szczęśliwa u boku ukochanego Jacka. Jednak schronienie na łodzi hrabiny okazuje się złotą klatką. Zakochanym udaje się uciec. Dzięki czemu mogą wypełnić ostatnią wolę Lawrenca Van Alena. Jednakże wciąż muszą uciekać przed najemnikami wynajętymi przez Mimi, a Ventorami hrabiny. Sojusznika nieoczekiwanie odnajdują w mnichu z tajemniczego zakonu peruwiańskiego.
"Nie wierzę w przeznaczenie. Nie wierzę, że miłość jest z góry przesądzona."
Tymczasem Mimi zajmuje miejsce Charlesa i przejmuję opiekę nad wszystkimi Błękitnokrwistymi. Chodzą plotki, że ma ona zostać usunięta ze stanowiska. Ktoś rozsyła po Internecie filmik gdy jeden z wampirów pożywia się. Na filmie znajduje się oświadczenie, że ten wampir wkrótce zginie. Mimi musi odszukać zabójcę zanim zostanie strącona z tronu.
„Nie zamierzała pozwolić, żeby ktoś zginął na jej zmianie”
Książka podzielona jest na części. Pierwsza z perspektywy Schurley, druga z punktu widzenia Mimi, a w trzeciej narratorką jest nowa postać – Deming. Nastoletnia ventorka mająca za zadanie wytropić osobę która rozprzestrzeniła filmik. Część czwarta to podsumowanie dla każdej narratorki.
"Lepiej jest być niezależnym i panem własnego świata niż niewolnikiem"
Muszę przyznać, że ta część nie była pasjonująca. Wszyscy bohaterowie przez całą powieść odkrywali tajemnice, które można by rozwikłać w paru rozdziałach. Autorka rozciągnęła je na całą książkę. Przez to akcja jest bardzo spowolniona. Co gorsza wszystkie bohaterki odkrywają tę samą tajemnice (chociaż o tym nie wiedzą) przez co czytelnik kręci się w kółko.
Bardzo spodobał mi się fakt wplecenia w fabułę kilku faktów historycznych. Przykładowo willi Medyceuszy. Muśnięta była też historia samego rodu De Medici.
Postacie w książce są dość dobrze wykreowane chociaż dość płaskie i niezbyt skomplikowane. Naturalnie miotają nimi skrajne uczucia złość, miłość, zazdrość, gniew, jednakowoż nie są jakieś szczególnie złożone.
W samej akcji powieści podoba mi się to, że miłość jest tylko uroczym dodatkiem. Bohaterowie rozwiązują jakąś zagadkę i to jest kluczowe. Miłość jest motorem napędowym wszelkich działań.
Druga część, czyli Krwawe walentynki były dla mnie o wiele ciekawsze. Były to opowiadania uzupełniające. Pierwsze opisuje Oliviera i to jak przeżywał rozstanie z Schurley. Jak i z kim… Kolejne opowiada o młodej Allegrze Van Alen i jej pierwszym zauroczeniu pewnym chłopcem z liceum. Ostatnie to już historia Jacka i Schurley.
Ten dodatek był ciekawszy od samej książki. W pewien sposób uzupełnił historię Błękitnokrwistych o pewne elementy. Dostałam wgląd na to co działo się przed rozpoczęciem akcji, a także poza sceną kluczowych wydarzeń. Jak w puzzlach – odnalazły się brakujące fragmenty układanki.
Popełniłabym karygodny błąd gdybym nie wspomniała o olśniewającej oprawie graficznej! Po pierwsze piękna, fascynująca mroczna okładka ze skrzydełkami. Po drugie, śliczne, drobne, delikatne rysuneczki piór i róż w dolnych rogach kartek. Książka jest absolutnie pięknie wydana.
Jak już powiedziałam seria jest mocno krytykowana. Dlatego też każdemu kto poszukuje arcywielowymiarowych postaci, akcji, która biegnie na złamanie karku i głębi psychologicznej nie polecam. Wręcz odradzam.