sobota, 14 marca 2015

"After. Płomień pod moją skórą" Anna Todd


tłumaczenie - Agnieszka Myśliwy

tytuł oryginału - After

wydawnictwo - Znak

data wydania - 26 stycznia 2015

liczba stron - 632
 


Coś co powstało jak internetowe opowiadanie, powinno nim pozostać. Od lat wyznaję tę zasadę, niestety wydawnictwa bynajmniej. A boli mnie, gdy czytam takie kocopoły i to jeszcze wydawane przez Wydawnictwo Znak. „After” to ciąg dalszy mody na erotyki spowodowanej „50 twarzami Greya”. Po losy Any i Christiana sięgają (głównie) panie w średnim wieku. Która grupa społeczna jest podobnie niezaspokojona erotycznie? Oczywiście nastolatkowie!

Ta książka jest straszna pod każdym względem. Nie posiada w sobie nic, co mogłabym pochwalić. Tak naprawdę spotkanie z nią było mocno traumatyczne. Mam nadzieję, że wyrażę swoje myśli w miarę składnie. Mam co do tego wątpliwości, gdyż ponad 600 stron tego „dzieła” porządnie zlasowało mi mózg. „After” opowiada historię Tessy, która to całe życie ma zaplanowane. Od dawna wiedziała, że pójdzie na dobrą uczelnie, a kiedyś będzie pracowała w wydawnictwie. Ubiera się jak swoja własna babcia i lubi klasyki literatury. Nadszedł dla niej niezwykły czas, kiedy to zostawia za sobą dom rodzinny, przenosząc się do akademika. Niestety pierwszy dzień w nowym miejscu nie należy do udanych. Poznaje swoją współlokatorkę, która jest zupełnie innym typem człowieka. W przeciwieństwie do Tessy Steph lubi imprezować i nie odmawia sobie sypiania z chłopakami. Hardin to znajomy Steph i straszny mężczyzna. Rozwiązły, wredny, złośliwy, nieokrzesany, ale gdy tylko Tessa go widzi to budzą się w niej nieznane dotąd uczucia. Hardin jest zauroczony dziewiczą pochwą Tessy.

Żeby nie było wątpliwości - akcja zmierza donikąd. Całość polega na tym, że główna bohaterka kłóci się z głównym bohaterem, uprawiają seksy w różnych konfiguracjach oraz anturażu, by chwilę potem pokłócić się znów. Nie ma żadnego punktu kulminacyjnego, są koleje epizody z życia studenckiego luźno połączone osobami Tessy i Hardina uprawiających seks jak króliki. Wtórność, banalność, to cechy tej książki. TO NIE JEST ROMANTYCZNE!!! Ta książka nawet przez moment nie stała przy romantyczności. To związek czysto patologiczny, a dziewczyna zgubiła gdzieś swoją godność. On ją szykanuje, poniża, obraża, a ona jeszcze z nim po wszystkim (chyba z wdzięczności) uprawia seks. Tessa to tak naprawdę dziecko z jakimś pseudo-aspergerowskim syndromem. Do tego głupia jak but. Myślałam, że nie możliwością jest znaleźć postać głupszą od Any z „50 twarzy Greya”, ale... ma godną współzawodniczkę. Oczywiście, uwielbia czytać, ma się za lepszą niż jest w rzeczywistości. I znajduje swojego księcia, który jest mroczny i pociągający jak wszyscy mężczyźni z jej książek. I tak, Tessa i Hardin, bawią się w tej uroczej piaskownicy, którą jest ich związek. Nie rozmawiają ze sobą, co najwyżej stroją fochy raz na jakiś czas. Ten związek to jeden wielki dramat uwieńczony dzikim seksem.

Ta historia ma w sobie coś z nudnego, niezdrowego bagna, który można zobaczyć na co dzień, na każdej szerokości geograficznej. Dziewczynka i chłopiec, którym pochwą tej pierwszej zaszły oczy. Jak to się skończy? Oczywiście że ciążą. Kolejnej części czytać nie zamierzam, ale może ostatnią, w celu potwierdzenia moich przypuszczeń?

To naprawdę wielka powieść. To ponad 600 stron scen łóżkowych i jęków „on mnie nie chce, taki wielki smuteg, może jak pozwolę się przelecieć to mnie polubi!” Może gdyby była krótsza... Ale nie jest. To 600 stron męki i cierpienia. Jeśli nie lubisz czytać o nastoletnich problemach, niedojrzałych związkach i o seksie w różnych konfiguracjach, odradzam. Jakoś koło setnej strony domyśliłam się końcówki. A przede mną było jeszcze całe mnóstwo stronic. W moim umyśle pojawiało się nawracające pytanie – czy książka może być aż tak głupia? Może. Myślę, że każda starsza niż 16 lat dziewczyna nie zobaczy w Hardinie nic ciekawego, co najwyżej chłopca, którego trzeba zabrać do psychoterapeuty. Tak to jest, gdy za pisanie biorą się fanki One Direction, które przeczytają „Wichrowe wzgórza” o jeden raz za dużo.
1/10

 

23 komentarze:

  1. Mam tę książkę, ale jakoś nie pali mi się do lektury. Objętość mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko. Czytam i dochodze do wniosku ze nie chce tego czytac. Pierwszy raz od wielu recenzji w glowie mi wrzeszczy: nie chce! Szczera recenzja zreszta ma to do siebie , ze potem wrzeszcza nam male glosiczk iw glowsie -idz czytaj kupuj do biblioteki elc, albo uciekaj! ;) Dzieki ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do usług! Fakt, że się dostało tę książkę od wydawnictwa nic nie znaczy. Albo mi się podobała, albo nie, jak komuś się nie podoba szczera prawda, którą piszę to nie muszą mi dawać książkę. Na pewno nie będę się "mentalnie prostytuowała" za książki.

      Usuń
  3. 600 stron tego o czym pisałaś- masz rację stanowczo za wiele.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem niedawno było głośno o tej książce. Mam ją w planach, ale nie wiem, kiedy znajdę na nią czas. Jestem ciekawa, czy mnie też rozczaruje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzje są różne tej książki. Jednym się podoba, innym wcale. Miałam zamiar przeczytać, ale teraz już nie za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, było o niej tak głośno. Wszyscy pisali, że to arcydzieło. Póki nie zostało wydane w Polsce. Teraz prawie każda recenzja tej książki mówi, że nie warto sięgać

    OdpowiedzUsuń
  7. :) Uwielbiam tę recenzję :) Szczera, wiarygodna i taka w Twoim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę się tylko cieszyć, że tak jestem odbierana. Że nie jestem kolejnym pustym blogiem piszącym pozytywne opinie za książki.

      Usuń
  8. Mocne słowa. Początkowo byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona do tej książki, ale teraz mój zapał mocno opadł... i opada z każdą kolejną niezbyt pochlebną opinią.

    OdpowiedzUsuń
  9. I pomyśleć, że ostatnio zastanawiałam się nad jej kupnem...
    Ostatnie zdanie genialnie podsumowało Twoją recenzję :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiech zawitał na mojej twarzy jak przeczytałam, że w Hardinie można jedynie zobaczyć chłopca, którego trzeba zabrać do psychoterapeuty:)
    Mnie osobiście książka się podobała, choć od bardzo dawna nie należę do grona młodzieży. Widocznie mój umysł zatrzymał się w czasie :)
    W każdym razie ja oceniam tą książkę wysoki i teraz na dniach zamierzam poznać drugi tom, po którym obiecuję sobie jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawam strasznie czy sprawdzą się moje proroctwa :-)

      Usuń
    2. Myślę, że twoje proroctwa się sprawdzą:) Sugerując się powyższą recenzją, drugi tom tym bardziej nie przypadnie ci do gustu, gdyż w sumie mamy powtórkę z rozrywki, w znacznie większym pakiecie.
      Choć ja oczywiście jestem mega zachwycona :)

      Usuń
  11. Kurczę, to pojechałaś po bandzie :D
    Nie lubię czytać o sexie w różnych konfiguracjach (czyli tam nie było tylko normalnych zdrowych związków?) i książki nie tknę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze, że mnie ostrzegłaś, bo słyszałam wiele pozytywnych opinii. Zgadzam się, że 600 stron to stanowczo za dużo.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na mnie też zrobiła "porażające" wrażenie.
    Nie lubisz "Wichrowych Wzgórz"?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nawet nie wiedziałam, o czym jest ta książka... teraz już wiem i będę jej unikać;) Żeby takie historie jeszcze były mądre i dobrze napisane...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ostatnie zdanie - the best! ;) Wielki uśmiech na moich ustach wywołałaś. Nie miałam okazji czytywać, ani Greya, ani tej pozycji, z czego chyba mogę jedynie się cieszyć. Nie chcę multum scen łóżkowych powtarzanych w różnych konfiguracjach i banalnych bohaterów. Ale widać jest na nią popyt, bo chyba premiera kolejnej już niedługo...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba ta książka została wydana, bo pomyśleli, a że skoro kobiety lubią czytać książki erotyczne, to na pewno i tę kupią, jak się okazuje, nie ma po co wydawać pieniędzy

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję za Twoją recenzję! Co mnie głupią podkusiło żeby w ogóle zastanawiać się nad kupnem tej szmiry. :P A było blisko, bo niedługo zamawiam sobie parę książek i w końcu te nachalne reklamy sprawiły, że zapragnęłam "After". Po Twojej dobitnej recenzji zdecydowanie mi przeszło. Ja nie potrzebuję kolejnej traumy jak tej po Greyu...

    OdpowiedzUsuń
  18. Niektóre czytelniczki są zachwycone, inne, tak jak Ty, nie. Ja nie czytałam, gdyż to nie mój gatunek i nie zamierzam tego zmieniać. Widzę, że wiele nie tracę.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).