piątek, 30 października 2015

Lilka. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska we wspomnieniach i listach - Mariola Pryzwan

Liczba stron - 256
Wydawnictwo MG

Nie lubię Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Jej wiersze są dla mnie całkiem ładnie ujętymi bon motami, ale nie przedstawiają wartości literackiej. Nie odnajduję poezji w opisach ptaszków, kwiatków i romansów. Nawet jeśli, to jest to poezja słaba, nastoletnia bez treści innej niż osobista. Po przeczytaniu wspomnień na jej temat nie lubię jej jeszcze bardziej.

A powinnam ją lubić i rozumieć. Przecież dobrze odnajduję się wśród ludzi lekko zaburzonych, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie i takich, którzy żyją sztuką. A jednocześnie irytowało mnie jej oderwanie od świata, to że była ogromnie egocentryczna, że nie widziała nic poza sobą. Niczym dla niej była tematyka społeczna. Do wszelkiej biedy miała podejście na wzór nieprawdziwej wypowiedzi Marii Antoniny „niech jedzą ciastka”. Rozumiem oderwanie od rzeczywistości właściwe każdej artystycznie zorientowanej osobie, ale nie rozumiem totalnego zamknięcia na resztę świata. Mam wrażenie, że gdyby podszedłby do Jasnorzewskiej chory biedak z prośbą o kawałek chleba, ta zmarszczyłaby swój arystokratyczny nosek i odwróciłaby się ze wstrętem. W sumie jedyne co przemawia do mnie w jej osobie jest podejście do macierzyństwa czyli „nie chcę brać na siebie obowiązku rodzenia kolejnych śmiertelników”.

To naprawdę ciekawy zbiór opinii i przemyśleń na temat Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Znała się z całym literackim światkiem Krakowa i nie tylko. Zresztą, ona sama pospołu z rodziną Kossaków tworzyła tę artystyczną bohemę. W związku z tym wypowiadają się o niej literaci, aktorzy, przyjaciele i znajomi parający się sztuką. Z ich relacji wyłania się spójny obraz nimfy, która żyła ponad życiem i nigdy, nawet stopą, nie dotykała codzienności. To osoba, która życie poświęciła na spacerowanie i słuchanie jak rośnie trawa. Zgodnie opisują ją jako osobę zanurzoną w tiulach i muślinach. Uwielbiała stan zakochania, potrzebowała go, by pisać. Jednocześnie była złośliwa i trochę zgorzkniała, często dokuczała Magdalenie i umniejszała talent siostry. Posiadała nadmiernie rozbuchane ego i uważała, że jest niedoceniana. Najciekawiej robi się, gdy mówi się o cechach, które każdy odbierał inaczej. Jedni uważali ją za zmanierowaną, inni za naturalną. Jedni za oszczędną, drugi za rozrzutną. Część uważała ją za przesadnie wyciszoną i bez poczucia humoru, a kolejni za radosną i pełną życia. To właśnie te różnice w odbiorze jednej i tej samej osoby były dla mnie najciekawsze.

Zastanawiam się na ile szczere były niektóre wyznania. Z tego co zrozumiałam wszystkie były wypowiedzenie już po śmierci artystki, więc brzmią jak nadęte panegiryki, gdyż o zmarłych albo w superlatywach, albo wcale. Sporo tekstów nie brzmi zupełnie szczerze. Są oczywiście takie z serca, ale zwykle to te stworzone przez kogoś bliskiego dla samej poetki.

Publikacja Marii Pryzwan to nie tylko tekst, ale również liczne fotografie oraz reprodukcje dzieł plastycznych. Są to te bardziej znane zdjęcia i akwarele, acz bardzo miło było pooglądać i uzupełnić swój ogląd na artystkę także od strony wizualnej. Nie dowiedziałam się z tej publikacji wiele o jej życiu, ale to też nie o to chodziło. Połączyłam wiersze z osobowością. Ba, jej wiersze okazały się nią samą. Zwiewna, różowa, utkana z liryki – taka była.

Wydanie doskonałe. Twarda oprawa, dobrze zreprodukowane zdjęcia i dzieła sztuki. Nie podoba mi się fotografia na okładce. Myślę, że korzystniej dla Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej byłoby, gdyby wziąć zdjęcie z czasów młodości, gdy była eteryczną panną zachwycającą się słowiczym trelem. Pani w średnim wieku widniejąca na okładce wydaje się zbyt zgorzkniała i nie jest to osoba, która tworzy różowa poezję.

8/10

13 komentarzy:

  1. Poetka nie chwyciła Cię za serce, ale książkę wysoko oceniłaś. Planuję przeczytać. Podobało mi się wspomnienie o Haśce tej samej autorki. Teraz poznam lepiej jej "rywalkę" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To że nie polubiłam osoby, którą opisuje ta quasi-biografia nie oznacza, że jest źle napisana czy wydana :)

      Usuń
  2. MG ma talent do wydawania pięknych książek, szkoda tylko, że wszystkie są tak masakrycznie drogie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie przepadałam za poezją i raczej już się to nie zmieni, ale moja ciocia wprost uwielbia ten gatunek i z tego, co się orientuje zna twórczość Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Dlatego jej polecę powyższą publikację. Myślę, że będzie zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fascynująca z niej postać, choć do "lubienia" zdecydowanie mi daleko, ale z chęcią przeczytałabym tę książkę. Chociażby dlatego, że kobiet-poetek jest naprawdę niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mama nadzieję, że kiedyś ta książka wpadnie w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poetka dla mnie obojętna...Szkoda, że brakuje szczerości w tej publikacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, nie. Nie dla mnie. Zupełnie nie moje klimaty :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkę mam w swoich czytelniczych planach ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiersze to kompletnie nie moje klimaty także ta książka też by mi do gustu nie przypadła :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiersze również uważam za kiepskie, ot taka poezja z karatek okolicznościowych. Pamiętam moje rozczarowanie ,,wierszoklectwem'' Lilki (Marii), gdy po przeczytaniu wspomnień jej siostry Magdaleny odnalazłam wiersze w szkolnej bibliotece. Choć bardzo lubię książkę ,,Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec to czytając ją po raz pierwszy, jako dziewczynka, zauważyłam egoizm Lilki, choć siostra zapatrzona była w nią jak w Matkę Boską.
    Ta recenzja mnie zainteresowała i chyba postaram się sięgnąć po tę lekturę, tym bardziej, że jest zgodna z tematyką mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).