poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Uwodzicielka - Stephanie Laurens

To kontynuacja serii „Saga rodziny Cynsterów”. Nie czytałam poprzedniej części, ale zdaje się, że nie jest to konieczne. Każdy tom tworzy osobną, autonomiczną historię, zaś ród Cynsterów stanowi spoinę.

Thomas wychował się na wsi, jednak pokochał życie w mieście. Jest bogaty i dobrze mu się wiedzie. Wie, że powinien zająć się przedłużaniem rodu, jednak nieśpieszno mu do tego. Gdy dowiaduje się, że bliska dla niego rodzina ma kłopoty, wraca w rodzinne strony. Tam okazuje się, że synowie jego opiekuna przejęli władzę nad majątkiem i dokonują dziwnych posunięć. Ponadto część ludzi mocno się rozchorowała z zupełnie niewiadomych przyczyn, a osoba która miała im pomóc niespodziewanie umiera. Wszystko to tworzy skomplikowaną mozaikę, którą główny bohater postara się rozwiązać. Nie będzie tego robił jednak sam, gdyż towarzyszyć mu będzie miłość z dzieciństwa – Lucilla, która wciąż coś czuje do Thomasa.

Zacznę od pozytywów. Książka jest ciekawa i trzymająca w napięciu. Nie przynudza, pragnęłam wiedzieć, jak potoczą się losy bohaterów. Nie domyśliłam się na czym polega intryga, tym samym z zapartym tchem oczekiwałam na rozwiązanie zagadki. Romans w historycznym anturażu zawsze czytam z przyjemnością. Połączenie tego z tajemniczą zagadką jest całkiem udane.

Styl tekstu kuleje. Nie do końca rozumiem strukturę zdań, których używała autorka. Ponadto słownik Laurens nie tylko jest ubogi, ale i dość przypadkowy. Jednak, by napisać nawet romans historyczny, trzeba być z językiem za pan brat. Tym razem tak się nie stało. Kolejną moją uwagą jest to, że z czasem powieść traci początkowy impet. Ostatnie rozdziały nie są tak intrygujące jak początkowe. Do tego autorka często urywa wątki przez co wcale nie dynamizuje powieści, a prawie ją szatkuje.

Bohaterowie są przyjemnie skonstruowani, choć trudno im odmówić jednowymiarowości, zwłaszcza, gdy przyjrzę się postaciom męskim. Główna bohaterka to jednak osoba wyemancypowana, mądra i pełna energii. Zawsze postępuje słusznie, nawet jeśli to jest trudne i niepopularne. Thomas to taki typowy skrzywdzony mężczyzna „chciałbym, ale się boję”. To trochę irytująca kreacja.

Ogólnie oceniam tę „Uwodzicielkę” pozytywnie, lecz autorka powinna popracować nad stylem, bo to psuje ogólny odbiór całokształtu. Akcja powieści powinna płynąć, a nie strzępić się jak nieobrębiona tkanina. Może pisarka powinna również sięgnąć po kilka książek napisanych w epoce, dzięki czemu lepiej wczuje się w realia tamtych epok.

Okładka estetyczna, typowo romansowa, ale podobają mi się nasycone kolory. Dobry font ułatwiał czytanie, a papier jest miły w dotyku.


6-/10

2 komentarze:

  1. Chyba sobie odpuszczę. Nie czuje się dobrze w takich klimatach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda to nie do końca moje klimaty, ale obiecałam sobie, że dam szansę każdej książce więc niewykluczone, że w przyszłości ten tytuł trafi i do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz! Jestem ogromnie wdzięczna w uczestniczeniu w życiu mojego bloga.
Komentarze anonimowe będą kasowane (proszę o przedstawianie się).